W grupie "B", gdzie występują również Polacy, Arabia Saudyjska od początku była uznawana za wyraźnego autsajdera, bez większych szans na awans. Co prawda ten zespół robi stałe postępy, ale nadal sporo brakuje mu do europejskich drużyn. Co zresztą pokazał pierwszy mecz Saudyjczyków na tym turnieju, który wysoko przegrali ze Słowenią. Przed starciem z Francuzami, jednym z faworytów całych mistrzostw, wieszczono bardzo podobny scenariusz. Francja - Arabia Saudyjska: Szybka czerwona kartka dla Saudyjczyka I pierwsze dziesięć minut potwierdziło, że zwycięzca tego meczu może być tylko jeden. Mistrzowie olimpijscy grali na bardzo dużym luzie i wyraźnie nie zamierzali się przemęczać, ale i tak wyraźnie dominowali nad Saudyjczykami. Co prawda prowadzili "tylko" 9:6, ale głównie była to zasługa nonszalancji "Trójkolorowych" i świetnych interwencji Amro Mohammeda. Jednak nawet mimo jego wysiłków Francuzi nie mieli kłopotu z oddawaniem rzutów i zdobywaniem bramek. Co gorsza już w 12. minucie za uderzenie rywala w szyję czerwoną kartkę dostał Marhoon Almaa i dość szybko zakończył udział w tym spotkaniu. Mimo to dość nieoczekiwanie w pewnym momencie zespół z Azji zbliżył się do rywali na dwa trafienia. Jednak na dziesięć minut przed końcem pierwszej części gry Francuzi znów, na moment, włączyli drugi bieg i wyszli na prowadzenie 15:10. Czytaj także: Kibice narzekają na promocję mistrzostw. "To ograniczyło nam możliwości" Francuzi stopniowo powiększali swoją przewagę i to szatni zeszli przy wyniku 24:14. Choć warto docenić, że w 29. minucie Abdullah Al-Abbas w efektowny sposób przerzucił z rzutu karnego Vincenta Gerarda, co licznie zgromadzona w "Spodku" publiczność nagrodziła gromkimi brawami. MŚ 2023: Francja zgodnie z planem Saudyjczycy mieli kłopot ze zdobywaniem bramek i przez pierwszych kilka minut długo zostawali bez trafienia. Obrona Francuzów, z którą i my mieliśmy kłopoty, sprawiała im ogromne problemy. Głównie dlatego w 40. minucie na tablicy wyników było 27:17, choć mistrzowie olimpijscy nie forsowali zbytnio tempa. Podopieczni Guillaume Gille'a, podobnie jak w pierwszej części gry, spokojnie budowali przewagę. Pięć minut przed końcową syreną było już 37:21, a finalnie mecz zakończył się wynikiem 41:23. Francuzi zdemolowali rywali, choć tak naprawę ani przez moment nie grali na sto procent swoich możliwości. Po prostu różnica poziomów była zbyt duża, by mogło skończyć się inaczej. Francja zgodnie z planem odniosła drugie zwycięstwo i teraz przed nią tylko mecz ze Słowenią. Mistrzowie olimpijscy przyjechali do Polski w bardzo dobrej formie i z pewnością są jednym z głównych faworytów do złota. Choć najtrudniejsze spotkania dopiero przed nimi.