Dania stanęła dziś w Sztokholmie przed historyczną szansą - jako pierwsza mogła wywalczyć tytuł mistrza świata po raz trzeci z rzędu. Nie udało się to w latach 50. wielkiej wówczas reprezentacji Szwecji, nie udało się w dwóch kolejnych dekadach znakomitym Rumunom, nie udało się też już w XXI wieku Francuzom, którzy z pięciu kolejnych mundiali wygrali aż cztery. Ale ten środkowy - w 2013 roku w Hiszpanii, przegrali z kretesem. A gdy dostali drugą szansę na trzeci triumf z rzędu, w 2019 roku w Niemczech i Danii, swoją wielkość w końcu pokazali Duńczycy. Prowadzeni przez charyzmatycznego Nikolaja Jacobsena byli też najlepsi w Egipcie dwa lata temu, a dziś w Sztokholmie mogli przejść do historii. Kapitalny początek obrońców tytułu. Młodzi rozgrywający wzięli sprawy w swoje ręce Dania zaczęła to spotkanie tak, jakby chciał Francję zdemolować już w pierwszym fragmencie, a później tylko kontrolować sytuację. Kapitalnie grali obaj boczni rozgrywający - Simon Pytlick i Mathias Gidsel. W ogóle Duńczycy nic nie robili sobie ze znakomitego przecież środka defensywy Francji - 22-letni Pytlick w pierwszej połowie zdobył sześć bramek, prawie 24-letni Gidsel cztery, dwie dołożył Niclas Kirkelokke, który ze skrzydła zbiegł akurat na rozegranie i stamtąd rzucał na bramkę. A jeszcze kilka minut zagrał Rasmus Lauge Schmidt i też obie bramki zdobył ze środka, choć jedną z kontry. To było zaskakujące, ale też niezwykle skuteczne. Do tego doszedł jeszcze świetny początek meczu w wykonaniu Niklasa Landina - najlepszy bramkarz turnieju odbił rzuty z sześciu metrów Dylana Nahiego i Ludovica Fabregasa, co, przy skuteczności w ataku, dało Duńczykom prowadzenie 3-0. Już w 7. minucie Guillaume Gille musiał prosić o przerwę, bo jego zespół tracił cztery bramki (2-6), a po kwadransie różnica wynosiła nawet pięć trafień (12-7 dla Danii). Nedim Remili ruszył Francuzów. Mistrzowie olimpijscy zmniejszają straty Francja z takich opresji wychodziła już wielokrotnie - wyszła i tym razem. Mistrzowie olimpijscy zacieśnili środek obrony, zaczęli mocniej atakować Pytlicka czy Gidsela. W ataku koncertowo zaczął za to grać Nedim Remili - prawy rozgrywający Industrii Kielce nie tylko skutecznie rzucał (pięć trafień przed przerwą), ale też asystował. Za trzecim podejściem Francuzi w końcu zmniejszyli straty do dwóch bramek (12-14 w 24. minucie), na co Jacobsen od razu zareagował czasem na żądanie. Wreszcie na dwie minuty przed przerwą Francuzi w końcu doskoczyli do rywali na jedną bramkę - to zapowiadało wielkie emocje w drugiej połowie. Francja doskoczyła na remis. Dania natychmiast wyprowadziła kontrę Ta zaś zaczęła się od ataku Francuzów i trafienia Diki Mema na remis. Wydawało się, że większe doświadczenie "Trójkolorowych" zacznie brać górę. Nic z tego, kapitalne wejście na parkiet zaliczył Rasmus Lauge Schmidt - zdobył bramkę, za chwilę stworzył sytuację Gidselowi, a potem Pytlickowi. Dania odskoczyła na trzy trafienia (20-17), do tego karę dwóch minut dostał Mem. Sytuacja znów układała się po myśli obrońców tytułu, których w większości wspierali kibice w sztokholmskiej Tele2 Arenie. Obrońcy tytułu nieznacznie prowadzili w kolejnych minutach, ale pewni swego być nie mogli. Obaj trenerzy zmienili bramkarzy - u Francuzów wrócił Vincent Gerard, w Danii pojawił się Kevin Møller. Obaj spisywali się początkowo dość kiepsko, zwłaszcza Francuz, od którego można było oczekiwać znacznie więcej. Szczególnie przy rzutach Madsa Mensaha Larsena z 49. i 50. minuty - były bardzo mocne, ale nieszczególnie precyzyjne. Møller za to popisał się świetną interwencją w 52. minucie, po rzucie Mema, gdy Francja znów mogła dojść Danię na dwie bramki. A tak, w odpowiedzi, trafił cichy bohater tego finału Lauge Schmidt - jego ósmy gol dał prowadzenie 30-26. Odrobienie tego w 7,5 minuty było ciężkim zadaniem! Kluczowe sekundy dla Danii, wspaniała interwencja Landina! Francja walczyła do końca, choć popełniała niewybaczalne błędy. Remili zapomniał o koźle po trzech krokach, Nahi w kapitalnej sytuacji przegrał pojedynek z Møllerem. A jednak na trzy minuty przed końcem, gdy Mem trafił z drugiej linii, Dania prowadziła już tylko 31-29. Ostatnie słowo należało do Niklasa Landina - na dwie minuty przed końcem zatrzymał rzut karny Melvina Richardsona, który wcześniej miał stuprocentową skuteczność w tym elemencie. I już wtedy Duńczycy mogli zacząć się cieszyć. Zwłaszcza, że kapitalny dzień miał Lauge Schmidt! Francja - Dania 29-34 (15-16) Francja: Gerard (4/25 - 16 proc.), Desbonnet (3/16 - 19 proc.) - Fabregas 3, Mem 4, Mahe 1, Remili 6, Tournat 3, Lenne 2, Prandi 3, Lagarde 1, Nahi 1, Grebille, L. Karabatić, Porte, N. Karabatić, Richardson 4. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 5/7. Dania: N. Landin (8/29 - 28 proc.), K. Møller (3/11 - 27 proc.) - Kirkelokke 2, M. Landin, Jakobsen 1, Lauge Schmidt 10, Saugstrup 2, Gidsel 6, Møllgaard, Mensah Larsen 2, M. Hansen 1, Jørgensen, A.P. Hansen 0, Holm, Hald Jensen 1, Pytlick 9. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 1/1.