Trudniejsza była noc po meczu ze Słowenią, czy po porażce z Hiszpanią? Ta noc po Słowenii, to był nokdaun. Na moment klęknęliśmy, bo nie spodziewaliśmy się takie meczu, w który nam nie wychodziło nic, a rywale zagrali perfekcyjnie. Po meczu z Hiszpanią, moim zdaniem, nikt nie może mieć do siebie pretensji. Zrobiliśmy wszystko zgodnie z tym, co mieliśmy ustalone. Funkcjonowało to dobrze. Nie mogę powiedzieć, że to było 100 procent, bo oczywiście nie było, ale jeśli ze Słowenią zagraliśmy na 20 procent, to wczoraj było już bliżej 80. Zabrakło skuteczności, szczególnie w przewadze. Te dwie składowe złożyły się na to, że ten mecz skończył się minus cztery, a nie plus jeden dla nas. Dwukrotnie nie rzuciliśmy w przewadze i dwa razy zmarnowaliśmy sytuację z pierwszej linii. Tym samym oddaliśmy miecz Hiszpanom i oni to wykorzystali, bo są zbyt doświadczonym zespołem, żeby takich prezentów nie wykorzystywać. No właśnie, co się stało ze skutecznością na początku drugiej połowy meczu z Hiszpanią? W kwadrans zdobyliśmy tylko dwie bramki... To jest piłka ręczna, to jest sport. Można być najlepiej przygotowanym, można mieć wszystko rozpisane na czynniki pierwsze, ale wchodzi bramkarz, o którym wiemy, jak broni, a mimo wszystko gdzieś głowa podpowiada złe decyzje, a bramkarz broni jak w transie. Tak było z Perezem de Vargasem. Pamiętajmy, że on na piętnaście rzutów obronił siedem, 47 procent skuteczności w bramce to kosmiczny wynik. Czasem można podpowiadać wiele rzeczy, ale on po prostu wyszedł z siebie i zanotował wspaniały występ. Teraz przed nami spotkania z Czarnogórą i Iranem. Nie są to co prawda mecze o nic, ale ich ciężar gatunkowy jest niewielki. Trudno będzie zmotywować zawodników? Nie ma meczów o nic! Po spotkaniu z Hiszpanią powiedziałem, że możemy z czystym sumieniem stanąć przed lustrem i spojrzeć w lustro, nie spuszczając głów, bo oddaliśmy mnóstwo serca i wykonaliśmy sporo pracy. Natomiast teraz, żeby to nie poszło jak krew w piach, potrzebujemy wygrać dwa spotkania. Zrobić taki wynik, na jaki nas stać. Zakończyć te mistrzostwa z podniesionym czołem i zająć jak najwyższe miejsce. I patrzeć w przód. Czytaj także: Bolesna porażka Polaków. To było decydujące Nadzieje i oczekiwanie przed tym turniejem były jednak zdecydowanie wyższe. Zgodzi się pan, że ten występ był rozczarowaniem? Też miałem oczekiwania i nadzieje, natomiast w dalszym ciągu brakuje nam jakości. Każdy kibic, który choć trochę interesuje się piłką ręczną, jeśli przeanalizuje składy Słowenii, Francji czy Hiszpanii i porówna z tym, jakie role odgrywają nasi zawodnicy, to zobaczy, że u nich tej jakości jest więcej. My to jednak będziemy nadrabiać. Dobrym przygotowaniem, kolejnymi meczami na tym poziomie, zbieraniem doświadczenia. Wierzę, że do zawodników, którzy stanowią trzon tej kadry od dwóch lat, będą dochodzili kolejni, którym będzie nieco łatwiej, bo będą wchodzić do zespołu, który jest już zbudowany. Zdarzają nam się wpadki, takie jak ze Słowenią, ale uważam, że prezentujemy już pewien poziom, poniżej którego nie schodzimy. Żal zawsze pozostanie, ale trzeba trzeźwo ocenić tę sytuację i zastanowić się, jaki jest powód tego wszystkiego i na co nas stać. Marzenia trzeba mieć zawsze, cele stawiać sobie ambitne, ale zawsze na końcu trzeźwo ocenić, czy idziemy w dobrym kierunku. A moim zdaniem tak jest. Jesteśmy lepsi, patrzymy do przodu i z każdym meczem będziemy coraz bardziej przygotowani, by zdobywać punkty w takich meczach jak ze Słowenią, Francją czy Hiszpanią. Pan czuje się na siłach, by nadal prowadzić tę drużynę? Uważam, że tuż po meczu pytanie o to było nieeleganckie. Teraz może jest na to czas, bo nie dostałem, mówiąc przysłowiowo, po twarzy i nie leżę na łopatkach. Stoję i mogę trzeźwo ocenić sytuację. Jestem zmotywowany, jestem ambitnym człowiekiem i jeśli będę miał szansę dalej prowadzić tę reprezentację, to oczywiście chcę z nią pracować, było to moje marzenie i cel. W dalszym ciągu widzę wiele pól, na których potrzebujemy rozwoju. Mamy, może nie braki, ale miejsce, żeby się rozwijać. Natomiast pytanie, czy ktoś widzi to w ten sam sposób? Mnie ten turniej nie zdołuje, tylko jeszcze bardziej zmotywuje, żeby dążyć do celu, jakim są igrzyska. Jeśli niedługo już mnie nie będzie, to zrobię wszystko, żeby kiedyś tu wrócić i awansować na kolejne igrzyska. Zakładając, że pan zostanie na stanowisku. Jaki będzie kolejny cel? Kolejnym celem są eliminacje do mistrzostw Europy. Wystartowaliśmy dobrze, chcemy tam być, natomiast dla mnie celem numer jeden jest zwycięstwo z Czarnogórą i dwa punkty, a potem kolejne z Iranem. A potem ktoś będzie musiał podjąć decyzję, a ja będę musiał przyjąć ją na klatę, niezależnie od tego, jaka ona będzie. Niezależnie od tego, jak skończy się ten turniej, ostatnie miesiące były ekstremalnie wyczerpujące. Ma pan już zaplanowany jakiś wypoczynek? Tak, wiedziałem, że bez względu na to, jak skończą się te mistrzostwa, będę potrzebował paru tygodni, żeby wypocząć, spędzić czas w gronie rodziny. Wyjechać gdzieś z bliskimi. Taki plan już jest i planuję wprowadzić go w życie.