Tak jak dla Polski kluczowym spotkaniem mistrzostw świata było starcie ze Słowenią, przegrane przez nas aż 23-32, tak dla Chorwacji był nim pierwszy mecz z Egiptem. Kandydaci do medalu z Europy przegrali z mistrzem Afryki aż 22-31, czym utrudnili sobie szansę na awans do ósemki. Mogło podtrzymać je ewentualne zwycięstwo z Danią, ale i tu pełnego sukcesu nie było. Remis 32-32 zachował jedynie matematyczne rozważania. Dziś Chorwaci musieliby wygrać z Bahrajnem różnicą aż 22 bramek, a później czekać na porażkę Danii z Egiptem. Już to pierwsze założenie okazało się nierealne. Szybkie akcje Chorwatów, długie Bahrajnu. Bramka za bramkę Chorwaci wierzyli, że są w stanie dokonać takiego wyczynu. Od początku starali się grać bardzo szybko, swoje akcje, jeśli tylko mogli, finalizowali po kilku- lub kilkunastu sekundach. I robili to ze świetną skutecznością. Czego więc brakowało? Otóż dobrej defensywy. Bahrajn to nie jest zespół pokroju Arabii Saudyjskiej, którą ograliśmy w Katowicach. To ćwierćfinalista ostatnich igrzysk olimpijskich, prowadzony przez islandzkiego trenera Arona Kristjanssona. Wicemistrzowie Azji grali swoje akcje długo. Nie mieli specjalnego zagrożenia z drugiej linii, więc próbowali sił w akcjach jeden na jednego. I robili to nadzwyczaj skutecznie. Chorwaci byli często bezradni, irytowały ich ataki rywali, którzy bazowali na zwodach i szybkości. Dopiero w samej końcówce pierwszej połowy "Kauboji" odskoczyli na trzy bramki, gdy Domagoj Duvnjak doskonale obsłużył w kontrze Igora Karačicia (17-14). Po 30 minutach była tylko jedna bramka różnicy, a to było zdecydowanie za mało. Ba, nawet ewentualne trzecie miejsce Chorwatów w grupie było w tym momencie zagrożone. Chorwaci przyspieszali, Bahrajn się nie poddawał. Cud był daleko W drugiej połowie Chorwaci nieco lepiej bronili, stąd też rosła ich przewaga. Nie do takich rozmiarów jednak, by mogło ich to w pełni usatysfakcjonować. Zaczęli znakomicie - dwa trafienia zaliczyli w 80 sekund, a później znów odpowiedział Bahrajn. Coraz częściej dochodziło do spięć na parkiecie, w których nie tylko uczestniczył Željko Musa, ale też Jakov Gojun. Gracze Bahrajnu opadali z sił, coraz gorzej radzili sobie w ataku pozycyjnym. W 40. minucie Chorwacja po raz pierwszy odskoczyła na pięć bramek (24-19) i wciąż przyspieszała. Bahrajn przez blisko osiem minut nie potrafił pokonać Dominika Kuzmanovicia. Skutecznością błyszczeli Ivan Martinović (11 bramek i 10 asyst) oraz Filip Glavaš (11 bramek), ale to nie wystarczało. Chorwaci walczyli o jak największą różnicę do ostatnich sekund, nawet na 20 sekund przed końcem podchodzili wysoko do rywali. Ostatecznie wygrali z Bahrajnem 43-32, ale to niemal na pewno okaże się za małą różnicą. Wciąż ma minimalną szansę, by wyprzedzić Duńczyków, ale ci musieliby przegrać wieczorem z Egiptem różnicą aż 12 bramek. Chorwacja najprawdopodobniej zajmie więc w mistrzostwach świata dziewiąte miejsce - nie awansuje do ćwierćfinału, ale prawdopodobnie zagwarantuje sobie prawo udziału w turnieju przedolimpijskim. To się okaże dopiero za rok. Chorwacja - Bahrajn 43-32 (17-16) Chorwacja: Sunjić (2/9 - 22 proc.), Kuzmanović (8/33 - 24 proc.) - Martinović 11, Glavaš 11, Cindrić 8, Jelinić 7, Karačić 3, Šarac 1, Grahovac 1, Šipić 1, Musa 0, Duvnjak 0, Gojun 0, Kraljević 0, Šebetić 0, Šušnja. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 1/2. Bahrajn: Ahmed (2/22 - 9 proc.), Abdulhusain (1/22 - 5 proc.) - Qanbar 7, Habib 6, Al-Sayyad 6, Mahfoodh 4, A. Merza 4, Eid 2, Jalal 1, M. Merza 1, Husain 1, Al-Salatna 0, Abdulredha 0, Al-Zaimoor 0, Al-Samahiji, Ali. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 4/7.