Polki rozbite, koniec marzeń o medalu. Faworyt mundialu pokazał moc
Cała sportowa Dania żyła tym meczem - gdyby wicemistrzynie Europy przegrały w Herning z Polską, ich szanse na walkę w domu o mistrzostwo świata byłyby niewielkie. I choć Polki przez pół godziny walczyły jak lwice, choć Aleksandra Rosiak kapitalnie trafiała z drugiej linii, a Adrianna Płaczek nie dała się pokonać przy trzech rzutach karnych, to jednak faworytki wygrały dość spokojnie 32:22. W poniedziałek Polska zagra ostatni mecz - stawką starcia z Rumunią będzie trzecie miejsce w grupie.

Czwartkowa porażka z Japonią była nie tylko w Danii, ale i w całej Skandynawii sporym wydarzeniem. Oto jeden z dwóch największych faworytów do złota przegrał przed swoimi kibicami, do tego z zespołem, który do czołówki zaliczany nie jest.
Gdyby taka historia powtórzyła się i dzisiaj, Dania sensacyjnie mogłaby się znaleźć w skrajnie trudnej sytuacji, a Polki czołową ósemkę miałyby na wyciągnięcie ręki. - Pokazałyśmy już, że jesteśmy najlepsze wtedy, gdy mamy nóż na gardle. Jestem pewna, że grając pod presją poradzimy sobie najlepiej - mówiła w czwartek doświadczona Sarah Iversen. Pytanie brzmiało, czy czasem ta presja nie zwiąże faworytkom rąk i nóg?
Osiem lat temu Polki grały już w Herning podobny mecz. Bohaterką była Kobylińska
Dania w kobiecym wydaniu piłki ręcznej od 19 lat nie może się znaleźć na szycie, nie jest w stanie kopiować tego, co robią w tym sporcie mężczyźni. W reprezentacji Jespera Jensena jest teraz sporo zawodniczek w przedziale 24-27 lat, grają w najlepszych klubach w Lidze Mistrzyń, mają wszelkie możliwości, by w końcu zdobyć złoto.
Czy taką drużynie mogła zaskoczyć Polska? Pamiętajmy, że Japonki prezentują zupełnie inną piłkę ręczną, bazującą na szybkości i niekonwencjonalnych zagraniach, tym "oszukały" Dunki. Biało-Czerwone, chcąc powtórzyć wyczyn wicemistrzyń Azji, musiały zagrać niemal perfekcyjnie. Tak jak w tym turnieju jeszcze nie grały.
Tak, jak w tej samej hali 16 grudnia 2015 roku, gdy w ćwierćfinale mundialu spotkały się z niepokonaną Rosją, absolutnym faworytem. I po niesamowitej formie pokonały ją 21:20, ostatnią bramkę zdobyła Monika Kobylińska. Powtórka była mile widziana.
Ciężki początek, świetna gra Dunek w obronie. Adrianna Płaczek "trzymała" Polki przy życiu
Dunki zaczęły płasko w obronie, nie tak jak Niemki, które chciały unieszkodliwić Monikę Kobylińską. A liderka polskiej kadry już po 60 sekundach "wyrzuciła" z boiska na dwie minuty Kathrine Heindahl. Tyle że Biało-Czerwone grały w ataku zbyt nerwowo, w trzech pierwszych akcjach zaliczyły dwie straty. To też efekt niezwykle twardej obrony Dunek, ciężko było się przez nią przebić.
Dwukrotnie udało się atakami kończonymi z lewego skrzydła przez Dagmarę Nocuń, dwukrotnie z drugiej linii trafiła Emilia Galińska. I to wszystko, nie było gry z kołem, Dunkom dochodzenie do pozycji rzutowych przychodziło zdecydowanie łatwiej. W 10. minucie prowadziły 5:3, chwilę później, gdy pod koniec gry w osłabieniu nieprzemyślaną akcję za szybko kończyła Aleksandra Rosiak - już 7:4. I to mimo świetnej postawy w bramce Adrianny Płaczek.
Trener Arne Senstad dość szybko zareagował przerwą na żądanie, starał się uspokoić grę swojej drużyny w ataku. Ciężko przychodziło kreowanie akcji pod rzuty bocznych rozgrywających, Karoliny Kochaniak-Sala i Moniki Kobylińskiej, zaś na skrzydle Nocuń dwukrotnie została zatrzymana przez Sandrę Toft. Po 19 minutach Polski wciąż miały w swoim dorobku zaledwie pięć bramek, Dunki osiem, a przed dziewiątą uchroniła nasz zespół Płaczek, broniąc rzut karny Emmy Friis.

10 minut Polek w osłabieniu. I to tylko w pierwszej połowie!
Polki walczyły, ale popełniały za dużo błędów, zwłaszcza w ataku. W obronie były momenty lepsze i gorsze - te drugie wiązały się z sytuacjami, gdy nasze zawodniczki dawały się "złapać" na zasłonie Rikke Iversen czy Kathrine Heindahl, przez co tworzyły się sytuacje rzutowe dla rozgrywających. Bolały kary, które austriaccy sędziowie nakładali na Polki - aż pięć w pierwszej połowie. Szczególnie ta, gdy Kobylińska za szybko wbiegła na boisko.
Przez ponad trzy minuty Dunki grały więc w podwójnej przewadze, a i tak nie potrafiły jakoś wyraźniej odskoczyć. Owszem, prowadziły w 26. minucie 13:9, ale już niedługo później było 14:12. Wreszcie bombami z drugiej linii imponowała Rosiak, kapitalną interwencję przy kolejnym rzucie karnym zaprezentowała Płaczek.
Po 30 minutach Biało-Czerwone traciły do rywalek trzy bramki, było 12:15. To sytuacja trudna, ale jeszcze nie tragiczna.

Koncert Danii w drugiej połowie. Kandydatki do medalu szybko pozbawiły Polskę złudzeń
Polki wyszły na drugą część bojowo nastawione, obroniły pierwszą akcję, a Rosiak kapitalnym rzutem z dystansu, gdy zawisła nad blokiem, trafiła na 13:15. A później Dunki włączyły wyższy bieg, jakby poczuły to wsparcie blisko 11 tys. kibiców w Jyske Bank Boxen. Louise Burgaard znalazła w końcu sposób na Płaczek z linii siódmego metra, jej koleżanki zaczęły dokładać kolejne trafienia. Zrobiło się szybko 19:13, Senstad musiał już w 35. minucie prosić o kolejną przerwę.
Niestety, przewaga Dunek była coraz większa, a gdy już się coś udało "ukraść" w obronie, to do gry włączyła się druga duńska bramkarka Althea Reinhardt. Sposób, w jakim obroniła rzut w kontrze Magdy Balsam, był fenomenalny. I momentalnie wywołał owację na trybunach, którą powiększyło jeszcze trafienie Heindahl na 20:13.

Polki były już trochę bezradne. O ile jeszcze w ataku raz po raz popisywały się jakąś udaną akcją, np. z dograniem do Sylwii Matuszczyk, to obrona była już dziurawa jak sito. Senstad w 44. minucie poprosił o ostatnią przerwą, Dunki prowadziły wtedy 24:16. - Macie grać tak w obronie tak, jak na początku, nie inaczej - apelował, choć chyba sam zdawał sobie sprawę z tego, że losów tego spotkania odwrócić się nie da. Za dobrze grały wicemistrzynie Europy, za dobrze broniła Reinhardt, świetnie pilnowana była Kochaniak-Sala, której w całym meczu... nie zaliczono choćby jednego rzutu.
Dunki wygrały różnicą aż 10 bramek - 32:22.
Polska - Dania 22:32 (12:15)
Polska: Płaczek (5/25 - 20 proc.), Zima (3/11 - 27 proc.) - Zimny, Galińska 3, Kobylińska 1, Balsam 4, Matuszczyk 3, Górna, Tomczyk, Rosiak 6, Urbańska 2, Michalak, Kochaniak-Sala, Uścinowicz, Masna, Nocuń 3.
Kary: 16 minut. Rzuty karne: 2/2.
Dania: Toft (4/16 - 25 proc.), Reinhardt (7/17 - 41 proc.) - S. Iversen 3, Elver 2, Hansen 4, Heindahl 2, Haugsted 1, Hansen 1, Jørgensen 5, Østergaard 5, Burgaard 4, Petersen 2, Højlund 1, Friis 1, R. Iversen 1, Scaglione.
Kary: 6 minut. Rzuty karne: 2/5.
Tabela grupy III:
- 1. Niemcy - 4 mecze - 8 punków - bramki: 119:90
- 2. Dania - 4 mecze - 6 punktów - bramki: 122:93
- 3. Rumunia - 4 mecze - 4 punkty - bramki: 114:119
- 4. Polska - 4 mecze - 4 punkty - bramki: 93:116
- 5. Japonia - 4 mecze - 2 punkty - bramki: 115:121
- 6. Serbia - 4 mecze - 0 punktów - bramki: 91:115
Główna runda
09.12.2023
20:30
Składy drużyn
- 24' 25' 29' 32' 47' 55'
- 6' 8' 40'
- 3' 11' 48'
- 14' 20' 45' 59'
- 23' 27'
- 38' 42' 50'
- 12' 22' 23' 24' 29'
- 8'
- 44'
- 50' 58'
- 27' 43'
- 6' 10' 33' 34'
- 4' 35' 55' 56'
- 5'
- 47'
- 13' 15' 39' 41' 43'
- 32' 37'
- 26'
- 25' 54' 58'
Zobacz również:
- Polak miał świat u stóp, ale przyszedł wielki kryzys. Wciąż nie odpuszcza i chce jeszcze zadziwić
- Wielkie koszty organizacji Pucharu Świata w Krakowie. "To jednak jest świetna promocja Polski"
- Aleksandra Mirosław najszybsza na świecie, ale bez złota. "Czasami cieszę się, że coś nie idzie gładko"
- Poruszająca wiadomość od żony Rybusa. Trafiła do szpitala, powód był nietypowy