Dla naszych zachodnich sąsiadów turniej zaczął się zgodnie z planem, ale w ostatnim meczu pierwszej rundy coś się popsuło. Kapitalna gra Andreasa Wolffa, bramkarza mistrza Polski Industrii Kielce, miała sprawić, że niemieccy piłkarze zdołają zatrzymać piekielnie mocną ofensywę Francji - i to oni ostatecznie awansują do drugiej fazy mistrzostw Europy z kompletem punktów. Nie udało się, mimo, że jeszcze na mniej niż kwadrans przed końcem gospodarze prowadzili. Mistrzowie olimpijscy wzięli sprawy w swoje ręce, zagrali kapitalnie w defensywie, przez ponad 7 minut nie stracili bramki. I wygrali 33:30. Dlatego spotkanie z Islandią, szczególnie w kontekście straty punktów przez Węgrów i Chorwatów, było dla Niemców bardzo ważne. Wygrana pozwoliłaby im wrócić do gry o półfinał i szybko odrobić straty. Wpadka mogłaby być bardzo kosztowna. Kuriozalna wpadka gospodarzy. Publiczność zaczęła gwizdać Jeszcze przed spotkaniem doszło do kuriozalnej wpadki organizatorów. Najpierw, choć Islandczycy już ustawiali się do hymnu, rozegrano hymn Niemiec. Potem, kiedy przyszła kolej na gości, włączona błędną melodię. Zawodnicy patrzyli po sobie zdegustowani a publiczność zaczęła gwizdać. Nagranie przerwano i po krótkich przeprosinach, odtworzono już właściwy hymn. Zaczęło się jednak lepiej dla reprezentacji Islandii, która także przystępowała do drugiej fazy mistrzostw z zerowym dorobkiem punktowym i nie mogła pozwolić sobie na porażkę. Zwycięstwo Austrii stawiało ich bowiem nie tylko w trudnej sytuacji w kontekście walki o półfinał, ale też o ewentualną grę w olimpijskim turnieju kwalifikacyjnym. I do 10. minuty wszystko wyglądało dobrze, bo Islandczycy prowadzili 5:3. Potem jednak zanotowali fatalny przestój i przez ponad sześć minut nie zdołali zdobyć ani jednej bramki. Świetnie spisywał się Wolff, dobrze grała obrona i gospodarze turnieju zdobyli cztery bramki z rzędu. Kiepską passę przerwał dopiero Bjarki Elisson, ale i tak po 20. minutach gry to Niemcy prowadzili 7:6. Islandczycy przez dziesięć minut zdobyli ledwie jedną bramkę, na ich szczęście również Viktor Hallgrimsson miał dobry dzień. Niemcy nie prezentowali się tak, jak życzyłby sobie tego Alfred Gislason. Islandzki trener bardzo denerwował się na swoich podopiecznych, którzy mimo świetnej postawy Wolffa nie potrafili odskoczyć rywalom. Do przerwy gospodarze turnieju prowadzili 11:10, ale gdyby nie głupi faul w ataku Islandczyków, mógłby być nawet remis. Mimo wszystko druga połowa zapowiadała się emocjonująco. xx Druga część gry to nadal wyrównane spotkanie, ale już z większą liczbą trafień. Po dziesięciu minutach drugiej części gry, a i sporej liczbie błędów, było 16:15 dla Niemców. Pod większą presją zdawali się grać gospodarze. Widać było, że ich gra nie jest tak płynna, jak we wcześniejszych spotkaniach. Islandczycy zdołali zneutralizować największą gwiazdę gospodarzy Juriego Knorra, a bez niego nasi zachodni sąsiedzi nie byli już tak groźni. I na dziesięć minut przed końcem Sigvaldi Gudjonsson pokonał Wolffa i Islandia wyszła na prowadzenie 20:19! Niemiecka publiczność zaczęła coraz mocniej drżeć o wynik, bo była świadoma, jaką wagę miałaby porażka. Gislason co i rusz wznosił oczy ku niebu, bo wyraźnie to nie był dzień niemieckiej reprezentacji. Sześć minut przed końcem spotkania Pall Gustavsson po raz drugi obronił rzut karny Knorra i Islandzka publiczność zaczęła już czuć, że wygrana w tym spotkaniu jest możliwa. Końcówka spotkania należała jednak do gospodarzy, a konkretnie do fantastycznie dysponowanego Wolffa. Choć to gra zespołowa, to jednak niemiecka drużyna powinna złożyć się na najlepszego szampana dla swojego golkipera, który w ostatnich minutach dwa razy obronił rzut karny i to w dużej mierze dzięki jego postawie gospodarze tegorocznych mistrzostw Europy mogli cieszyć się ze zwycięstwa z Islandią, odniesionego w niesamowicie emocjonujących warunkach w hali Lanxess Arena w Kolonii, kojarzącej się z finałami handballowej Ligi Mistrzów, z którą z kolei bramkarz Industrii Kielce ma różne wspomnienia. Islandczycy w ostatniej akcji byli bliscy przechwytu, ale nie udało im się to. I po trafieniu Juliana Koestera to Niemcy wygrali ten mecz 26:24.