Mało kto już pamięta o tym, że w pierwszym spotkaniu Chorwacja rozbiła Hiszpanię 39:29, co głośnym echem odbiło się w całym świecie piłki ręcznej. Z każdym kolejnym spotkaniem podopieczni Gorana Perkovaca prezentowali się coraz słabiej, doszły kontuzje, w tym świetnego strzelca Ivana Martinovicia. Gdyby dziś Chorwacja wygrała jeszcze z Islandią, miałaby cień szansy na półfinał. Dosłownie cień, bo musiałaby liczyć na cały splot korzystnych wyników, a też i sama wygrać w środę z Niemcami. Teraz jest to nieaktualne, "Hrvatska" poległa po niesamowitym boju, w którym wszystkie atuty miała w swoich rękach. Rewelacja turnieju zmarnowała historyczną szansę, to może boleć. Szwedzi za mocni Dwa osłabienia Islandii, w trudnym momencie. I nagle zespół się podniósł, zaskoczył Chorwatów W 9. minucie Chorwacja prowadziła 9:6, a przecież dla Islandii ten turniej jest wyjątkowo nieudany. Zaczęła go od wyrwanego w ostatniej chwili remisu z Serbią, później jedną bramką ograła Czarnogórę. I zaczęły się kłopoty, trzy kolejne przegrane spotkania, które pozbawiły "Wikingów" szansy na awans do strefy medalowej. Mało tego, do minimum ograniczyły możliwość wbicia się do turnieju przedolimpijskiego. A jakby było tego mało, w tej właśnie 9. minucie Zvonimir Srna atakował bramkę Islandii, zbliżył się do Ýmira Örna Gíslasona, delikatnie drugą ręką, nie tą, w której trzymał piłkę, oparł się na szyi rywala. Islandzki obrotowy Rhein-Neckar Löwen nie wytrzymał, odmachnął się, trafił w twarz Chorwata. Ten upadł, od razu podbiegli gracze obu drużyn. Portugalscy sędziowie tylko przez chwilę oglądali monitor VAR, wyrzucili Gíslasona z boiska. To zaś nie był koniec nieszczęść, kilkadziesiąt sekund później kontuzji mięśniowej doznał Gisli Kristjansson, lider Islandii, który do tego momentu zdobył połowę jej bramek. Dla niego Lanxess Arena jest wyjątkowo pechowa - w czerwcu doznał poważnej kontuzji barku w półfinale Ligi Mistrzów z Barceloną, lekarze i fizjotarapeuci postawili go na nogi w finale z Industrią, został zresztą bohaterem i MVP meczu. Okupił to jednak ostatecznie operacją wielomiesięczną przerwą. Weterani ponieśli Islandię. I nagle stanęli, Chorwacja odzyskała rezon Te osłabienia nie spowodowały jednak, że opadł duch Islandczyków, którzy zaczęli grać jak natchnieni. Nawet wtedy, gdy musieli sobie radzić w osłabieniu. Kapitalną zmianę dał w bramce weteran, 38-letni Björgvin Páll Gústavsson, świetnie w miejscu Kristjanssona spisywał się inny weteran Aron Pálmarsson. Wreszcie w 23. minucie drugi z Kristjánssonów, Kristján Örn wyprowadził Islandię na prowadzenie 13:12. Wydawało się, że szczypiorniści z dalekiej wyspy mają już wszystko w swoich rękach, po trafieniu Pálmarssona prowadzili 15:13. I wtedy przytrafił się im długo przestój, Chorwaci zdobyli pięć bramek z rzędu, to oni byli w lepszych humorach po 30 minutach (18:16). Środkowy Industrii Kielce dobił rywala, to był szóste trafienie Islandii z rzędu. Wszystko się rozstrzygnęło Tyle że w drugiej połowie jakby zaczęło już dopadać Chorwatów zmęczenie, zwłaszcza starszych zawodników. Popełniali coraz więcej błędów, ich defensywa praktycznie nie funkcjonowała, mimo że dobrze spisywał się bramkarz Dominik Kuzmanović. W 33. minucie faworyci prowadzili po raz ostatni, to Islandia zaczynała już grać tak jak zapewne chciała. Było to widać w ostatnim kwadransie, od ostatniego remisu (25:25). Zdobyli sześć bramek z rzędu, ta ostatnia była dziełem Haukura Thrastarsona, rozgrywającego Industrii Kielce. A skoro "Wikingowie" prowadzili już 31:25, to o żadnym zwrocie nie mogło być mowy. I wygrali okazale - 35:30. Chorwacja - Islandia 30:35 (18:16) Tabela grupy I: 1. Francja - 3 mecze - 6 punktów - 106:942. Austria - 3 mecze - 4 punkty - 80:793. Węgry - 3 mecze - 4 punkty - 91:814. Niemcy - 3 mecze - 3 punkty - 78:795. Islandia - 4 mecze - 2 punkty - 116:1286. Chorwacja - 4 mecze - 1 punkt - 116:126