Zanim turniej na dobre się zaczął, wiadomo było, że będzie historyczny pod względem frekwencji. Niemcy postanowili skopiować polski patent, czyli organizację meczów otwarcia na stadionie i pobić frekwencyjny rekord świata na meczu piłki ręcznej. Ten od września 2014 roku i tak należał do nich - mecz Bundesligi między Rhein-Neckar Löwen i HSV Hamburg obejrzało na stadionie we Frankfurcie 44189 osób. Tym razem mecze Francji z Macedonią Północną, a przede wszystkim Niemców ze Szwajcarią, postanowiono rozegrać na stadionie w Duesseldorfie. Już przed pierwszym spotkaniem było wiadomo, że plan się powiedzie. Sprzedano niemal 54 tysiące biletów, co stanowiło absolutny rekord świata. Pierwsze spotkanie, w którym "Trójkolorowi" rozbili zespół z Bałkanów, mimo kilkudziesięciu tysięcy kibiców na trybunach, nie było jednak porywającym widowiskiem. Jednak starcie Niemców, którzy liczyli, że u siebie sięgną po medal, miało rozgrzać kibiców, którzy musieli zaopatrzyć się w kurtki i czapki. Kapitalny rekord w Duesseldorfie, nerwowy początek Niemców Organizatorzy oficjalnie ogłosili, że na trybunach pojawiło się 53 568 widzów, co stanowiło nowy rekord świata frekwencji na meczu piłki ręcznej. Zakochani w handballu Niemcy gromko odśpiewali hymn i... nieco ucichli, bo początek spotkanie nie porywał. Mocno stremowani gospodarze mieli kłopoty ze sforsowaniem twardo stojącej obrony Helwetów. Co prawda Andreas Wolff od początku pokazywał najwyższym kunszt, ale jego koledzy mieli kłopoty, by to wykorzystać. Po 5. minutach było ledwie 1:1, bo i Nikola Portner w szwajcarskiej bramce spisywał się świetnie. Przewaga Niemców zaczęła jednak rosnąć i po kwadransie prowadzili już 7:3. I chociaż gospodarze nie zachwycali, mieli w bramce Wolffa, który znakomicie wszedł w to spotkanie i "zamknął" drzwi przed Szwajcarami. Jego interwencje mogły odebrać rywalom ochotę do gry, nawet wielki Andy Schmid miał kłopoty, bo zmieścić piłkę w siatce. Ostatecznie po pierwszych 30 minutach Niemcy prowadzili 13:8. Najwięcej trafień zanotował Juri Knorr, z którym gospodarze turnieju wiążą ogromne nadzieje. Nasi zachodni sąsiedzi wyraźnie nie forsowali tempa, pamiętając, że to długa i wymagająca impreza. Szwajcarzy walczyli ambitnie, ale mieli ogromne kłopoty z pokonaniem Wolffa i dlatego po pierwszej połowie nie mogli być szczególnie zadowoleni, choć przeciwnicy nie grali na 100 procent. Demolka w meczu Niemców Po zmianie stron... nie zmienił się obraz gry. Niemcy dalej grali spokojnie, nie rzucając na parkiet wszystkich sił, ale Wolff cały czas spisywał się wyśmienicie i odbijał sporo rzutów rywali, dzięki czemu po dziesięciu minutach drugiej części gry gospodarze prowadzili 16:10, kontrolując przebieg meczu. Szwajcarzy mieli ogromne problemy nie tylko z Wolffem, ale i agresywną obroną Niemców. Ich gra w ataku, przy bardzo słabej dyspozycji Schmida, zupełnie się posypała i momentami wyglądało to naprawdę mizernie. Na dziesięć minut przed końcem spotkanie Niemcy prowadzili 22:10. Helweci przez 20 minut rzucili ledwie dwie bramki... Końcówka spotkania toczyła się już bez większych emocji. Niemcy nie musieli, Szwajcarzy nie potrafili. Ostatecznie gospodarze turnieju zdemolowali rywali 27:14. Szwajcarska drużyna w drugiej połowie zdobyła zaledwie sześć bramek, co w starciu na tym poziomie jest wynikiem więcej niż wstydliwym.