To, że Holandia będzie bez punktów po dwóch kolejkach, nie mogło jakoś specjalnie dziwić. Ma już za sobą potyczki z wielkimi faworytami do gry w półfinale, czyli Danią i Szwecją, zresztą z mistrzami Europy grali o remis do ostatniej sekundy, z mistrzami świata walczyli przez całą pierwszą połowę. A w Hamburgu muszą sobie radzić bez Kaya Smitsa, ale i Samira Benghanema. Za mocni na Polskę, za słabi na resztę Europy. Plajta, koniec nadziei Norwegia też sporo już w tym turnieju straciła, po drugim meczu drużynę opuścił z pękniętą stopą Magnus Rød, po ostatnim - Gøran Johannessen, czwarty strzelec zespołu w turnieju. A to ważni gracze drugiej linii, która zawodzi po całości. Norwegia: niemal największy niewypał mistrzostw Europy. Zaraz po Hiszpanii Norwegia ma wielki problem w tym turnieju, bo zawodzi w ataku. Przegrana ze Słowenią, później z Portugalią - nie tego spodziewano się po drużynie aspirującej do medalu. Wielka krytyka spadła na trenera na trenera Jonasa Wille, media spodziewają się nawet dymisji tego szkoleniowca, ale największym kłopotem jest słaba dyspozycja Sandera Sagosena. Już jako młody zawodnik był kreowany na wielką gwiazdę, ma za sobą wspaniałe turnieje, ale w Kolstad w Lidze Mistrzów gra w kratkę. Dziś wyżej ceni się jego rówieśnika, także 27-letniego Luca Steinsa - Holender zresztą stał się następcą Norwega w Paris Saint-Germain. I on w Niemczech nie zawodzi - ciągnie drużynę, którą stać na sprawianie niespodzianek. Sagosen zaś w czterech meczach miał mniej niż 50 proc. skuteczności, zdobył 16 bramek mimo aż 33 rzutów. Choć dziś i tak grał najlepiej. Sytuacja obu ekip była jasna - porażka, a w sumie nawet i remis, całkowicie odbierały resztki szans na włączenie się do walki o półfinał. Holandia ma jednak jeszcze inny cel - walczy o miejsce w turnieju przedolimpijskim, rok temu w mistrzostwach świata była dopiero na 14. pozycji. A teraz świetnie prezentują się dwie inne drużyny: Austria i Portugalia, to dogonienie ich jest celem "Oranje". Dobry mecz holenderskiego bramkarza, Luc Steins wyprzedzał wszystkich. Holandia na prowadzeniu Tymczasem Holendrzy zaczęli fatalnie, szybko zaliczyli dwie straty w ataku, Norwegia dwa raz skontrowała i po 59 sekundach prowadziła już 2:0. Szybko się jednak otrząsnęli, a na ich szybką grę Norwegia nie miała żadnej koncepcji. Drużyna ze Skandynawii kolejne trafienie zaliczyła dopiero w 6. minucie, po trzech bramkach rywali. Szwed Staffan Olsson, prowadzący Holandię, na wszystko patrzył spokojnie. I tak kluczowa tu była rola Steinsa, a ten grał znakomicie. Przyspieszał każdy atak, Holendrzy już po kilku sekundach znajdowali się w sytuacji rzutowej. Nieważne, czy naprzeciwko malutkiego gracza PSG był Vetle Aga, Sagosen czy Petter Øverby, Holender mijał ich z łatwością i tworzył przewagę na bokach - to już wykorzystywali jego koledzy. A do tego wiele widział. To Holandia miała przez niemal całą pierwszą połowę inicjatywę. Świetnie biegała w obronie, przesuwała, utrudniała dochodzenie do pozycji rzutowych. Problemem Norwegii była też kiepska postawa Torbjørna Bergeruda, który przez kwadrans odbił jedną z dwunastu piłek i usiadł na ławce. Zdecydowanie lepiej szło Kristianowi Sæveråsowi, choć i tak obu zdecydowanie przyćmił przed przerwą Bart Ravensbergen. Holenderski golkiper obronił dziewięć rzutów, napędzał drużynę do kontr. Znów kiepski początek Holandii, ale tym razem słabe też kolejne minuty. Norwegia odskoczyła Holandia wygrała pierwszą połowę 18:16, skutecznością z karnych i ze skrzydła znów imponował Rutger ten Velde. Mecz był szybki, ale też takiego można się było spodziewać. Niedawno obie ekipy grały ze sobą dwumecz w Złotej Lidze, raz lepsza była Holandia (37:32), raz zaś Norwegia (38:35). W piątek w Hamburgu też miało paść wiele bramek. Holandia zaczęła drugą część tak samo jak pierwszą, od dwóch strat, a Alexandre Blonz wyrównał na 18:18. Później opanowała na moment sytuację i... się zacięła. Norwegia odskoczyła na 24:22, pudłował na potęgę Niels Versteijnen, na dodatek dostał karę dwóch minut. A gdy jego kara się kończyła, wyleciał z boiska Robin Schoenaker. To był duży problem Holandii, która do tego grała nieskutecznie. W kontrze pomylił się ten Velde, za chwilę drugi raz, Norwegia zaczęła świetnie bronić. Sam Steins niewiele już mógł zrobić, na dodatek też musiał raz po raz przecież odpocząć. A Norwegia podwyższyła na 25:22, później Christian O'Sullivan trafił na 26:22, na nieco ponad kwadrans przed końcem to już trochę znaczyło. Tym bardziej, że koncertowo w bramce zaczynał sobie poczynać Sæverås. Steins robił co tylko mógł, to, w jaki sposób zdołał wejść między Sagosena i Øverby'ego, co spowodowało wyrzucenie na dwie minuty tego drugiego, budziło wielki podziew. Brakowało mu jednak wsparcia w drużynie, zwłaszcza ze strony "rozczytanego" Versteijnsa. Norwegia odskoczyła na 28:23, ale Steins znów napędzał drużynę. Holendrzy odrobili trzy bramki straty, mieli kapitalną okazję na kontaktową bramkę na 28:29, z koła spudłował jednak Lars Kooij. I choć "Pomarańczowi" walczyli do końca, pierwszego punktu w drugiej fazie turnieju nie zdobyli. Mimo, że doszło do kuriozalnej sytuacji - Norwegia prowadziła czterema bramkami i na trzy minuty przed końcem straciła w odstępie kilkunastu sekund dwie bramki i zawodnika, bo Blonz został odesłany na ławkę kar. Wygrała jednak 35:32. Norwegię zaś czekają teraz boje z Danią (w niedzielę) i Szwecją (we wtorek), ale nawet jeśli je wygra, awans do półfinału będzie mało realny. Norwegia - Holandia 35:32 (16:18) Tabela grupy II: 1. Dania - 2 mecze - 4 punkty - 76:542. Szwecja - 2 mecze - 4 punkty - 57:503. Portugalia - 3 mecze - 4 punkty - 97:994. Słowenia - 3 mecze - 2 punkty - 80:885. Norwegia - 3 mecze - 2 punkty - 94:976. Holandia - 2 mecze - 0 punktów - 87:103