Jeśli można było powiedzieć o kimś, że zaimponował w pierwszej serii spotkań, to właśnie o Chorwacji. Kilkanaście lat temu była to potęga, z niesamowitym Ivano Baliciem na czele, ostatnio już jednak nie pokazywała swojej dominacji. Może z wyjątkiem mistrzostw Europy cztery lata temu - awans wówczas do finału pozwalał Chorwatom wierzyć, że coś się ruszyło. Trener Goran Perkovac zaczął wprowadzać do zespołu nowe twarze, Chorwaci mocno się zmienili, ale jednocześnie dwa dni temu zaimponowali. Rozbić aż 39:29 wielką Hiszpanię jest bowiem sztuką - zostało to zauważone w całej Europie. Dwa metry i 130 kilogramów - ogromny Austriak siał popłoch na kole Drugie starcie z Austrią miało być więc dla zespołu Perkovaca spacerkiem, mimo, że rywale w piątek też dość okazale ograli Rumunię (31:24). No ale Rumunia to nie Hiszpania, co zresztą pokazał dzisiejszy mecz tych ekip, wygrany przez trzeci zespół ostatnich mistrzostw świata 36:24. Austriacy mają w swoich szeregach zaledwie dwóch graczy z Ligi Mistrzów, ale obaj - Nikola Bilyk w THW Kiel i Sebastian Frimmel w Picku Szeged - nie odgrywają w swoich klubach wiodących ról. Chorwaci takich graczy mają większość. I oni to spotkanie rozpoczęli tak, jak można się było spodziewać - szybko, dynamicznie. W 4. minucie prowadzili już 5:1, a za chwilę Luka Cindrić miał kolejną okazję. Tyle że Austriacy wyciągnęli jednak wnioski z gry Hiszpanii dwa dni temu, wtedy zbyt miękkiej. Zaczęli niemal bić się o każdą piłkę, wprowadzili trochę niepewności w szeregi rywali. Mający blisko dwa metry wzrostu i ważący 130 kg Tobias Wagner toczył walkę o życie na linii szóstego metra - "czyścił" tam miejsce kolegom, ci umiejętnie tworzyli przewagę na skrzydłach. I raz za razem z boku trafiał Robert Weber. Austriacy odrobili straty jeszcze w pierwszej połowie - doprowadzili do remisu 9:9, później 10:10. Do szatni schodzili przy dwubramkowej stracie (12:14), ale tu nic nie było jeszcze przesądzone. Niemcy rozbili kolejnego rywala. Wielki polityczny zgrzyt w Berlinie Chorwacja w opałach. Wynik bliski remisu, bombardier z Bundesligi kontuzjowany Tymczasem w drugiej połowie Chorwaci nie dość, że nie powiększyli prowadzenia, to jeszcze dość szybko je stracili. Austriacy po kilku minutach wyrównali, w 39. minucie Frimmel dał im prowadzenie 18:17. Zaczęło pachnieć sensacją, trener Goran Perkovac od razu poprosił o przerwę dla Chorwatów. Za chwilę to już Chorwacja wygrywała 21:19, trener Austriaków Erwin Gierlinger zarządził wycofanie bramkarza i próbę z dwoma obrotowymi w ataku. Faworyt minimalnie prowadził, ale chyba nie to było dla "Hrvatskiej" najważniejsze. W 47. minucie, po jednym z ataków, pchnięty został Ivan Martinović - supersnajper Melsungen, klubowy kolega Adama Morawskiego. Długo leżał na parkiecie pod bandą, zszedł z boiska na własnych nogach, ale trzymał się za brak, nie był w stanie podnieść ręki. Od razu udał się do szatni. Niewykluczone, że dla niego turniej właśnie się skończył, co byłoby ogromnym osłabieniem dla drużyny. Na boisku zaś było bardzo gorąco, jedni i drudzy marnowali dogodne okazje - a to Luka Klarica nie wykorzystał sytuacji sam na sam, mogąc dać Chorwacji prowadzenie 25:22, a to za chwilę Wagner z 6 metrów nie pokonał kapitalnie interweniującego Mateja Mandicia. Zagotowało się na boisku - bramkarz Chorwatów dostał piłką z bliska w twarz. Od razu ruszył do rywala Młody chorwacki bramkarz za chwilę znów był główną postacią na parkiecie - obronił rzut ze skrzydła Frimmela, ale to złe określenie. Skrzydłowy Picku Szeged rzucił z bliska prosto w twarz rywala, dzieliły ich może cztery metry, piłka leciała z prędkością ponad 83 km/godz. Mandić padł jak rażony na ziemię, ale zaraz podniósł się i ruszył wściekły w kierunku rywala, musieli powstrzymywać go koledzy z drużyny. Frimmel dostał za to dwie minuty kary. Gdy zaś Filip Glavaš podwyższył na 28:25, wydawało się, ze jest już po meczu. Zostały cztery minuty, ponad półtorej Austriacy grali w osłabieniu, a tymczasem... zdobyli trzy bramki z rzędu. Na 80 sekund przed końcem wyrównali na 28:28, trafił ze skrzydła Weber. Znów zapachniało wielką sensacją, która mogła postawić w arcytrudnej sytuacji Hiszpanię - w małej tabelce dla trzech drużyn miałby fatalny bilans bramkowy. Musiałaby wówczas ostatnie starcie z Austrią wygrać sześcioma bramkami. Zakończyło się jednak remisem, ostatnią akcję w liczebnej przewadze mieli Chorwaci, ale fatalnie grający w końcówce Cindrić został zatrzymany przez Constantina Möstla. A Austriakom zabrakło kilku sekund na jeszcze jedną kontrę. We wtorek zakończenie rywalizacji w tej grupie: Hiszpania zagra z Austrią, a Chorwacja - z Rumunią. Chorwacja - Austria 28:28 (14:12)