Półtora roku temu Wyspy Owcze zaczęły mistrzostwa Europy do lat 20 w Portugalii od sensacji - pokonały 33:32 Danię. Tę Danię, do której mieszkańcy Farojów często wyjeżdżają szukać lepszego życia, także tego sportowego. Medalu nie udało się wywalczyć, ale kwalifikację do finałów mistrzostw świata do lat 21 - już tak. I to po ograniu Polski - Wyspy Owcze wygrały z Biało-Czerwonymi 38:32, przy czym już po pierwszej połowie było jasne, że tak zakończy się spotkanie. Wynik brzmiał bowiem 19:11, nasz zespół nie miał szans. I teraz dygresja: z tamtej drużyny obecnie w Berlinie rywalizuje czterech zawodników: bramkarz Pauli Jacobsen (21 lat), środkowy rozgrywający Elias Ellefsen á Skipagøtu (21 lat), prawoskrzydłowy Hákun West av Teigum (niespełna 22 lata) oraz lewy rozgrywający Óli Mittún (18 lat). Z Polaków - jedynie Jakub Powarzyński. A sześciu kolejnych, w tym młodszy brat Eliasa Rói Ellefsen á Skipagøtu, jest w szerokim składzie zgłoszonym do turnieju. To świadczy o umiejętności wprowadzania młodych zawodników do drużyny, bo przecież cały farerski kwartet do dziś zawodnicy podstawowi w reprezentacji seniorskiej kraju. Tej reprezentacji, która w czwartek nieznacznie uległa Słowenii, a w sobotę sensacyjnie zremisowała z Norwegią. Wyspy Owcze lepsze od mistrza Europy, na rozkładzie Niemcy i Szwecja. Oto skąd się wzięły te sukcesy Zresztą 2023 rok przyniósł kolejne świetne występy drużynom młodzieżowym - w mistrzostwach świata U-21 Wyspy Owcze pokonały m.in. mistrza Europy Hiszpanię 34:32, prowadząc z nią do przerwy 21:10, później zaś choćby Portugalię czy Brazylię. Drogę po historyczny medal zamknęła im w ćwierćfinale Serbia, wygrała 30:27. Jeszcze bliżej tego celu Farerczycy byli w sierpniu zeszłego roku w mistrzostwach świata do lat 19. W Chorwacji ograli m.in. Szwecję i Niemcy, w walce o miejsce w czwórce prowadzili z Egiptem na 80 sekund przed końcem trzema bramkami, by gola na remis stracić w ostatniej sekundzie. A później polegli w dogrywce. - Na Wyspach wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że to zespół perspektywiczny. Nikt nie oczekuje od tych chłopaków sukcesów, choć każdy cieszy się, gdy coś uda się osiągnąć. Trzech z nich jest już dobrze znanych w Europie, zwłaszcza dwóch z Bundesligi, bo wyżej grać nie można. Reszta musi się pokazać i wypromować - mówi Tomasz Przybylski, były polski piłkarz, który 25 lat temu wyprowadził się na Faroje, a teraz obserwuje mecze mistrzostw Europy z trybun Mercedes-Benz Areny w Berlinie. Płynęli promami, pierwszy czarter rozszedł się w dwie minuty. Szmal pytał: "Wszyscy tu przyjechaliście?" - Cała rzecz polega na tym, by Farerczycy, którzy wyjechali z kraju, umieli podnieść swoją jakość. A rodzice są taką promocją swoich dzieci zachwyceni, potrafią sprzedać dom, zostawić pracę, by zagwarantować rozwój syna. Tylko Duńczycy muszą stwierdzić, że te dzieci mają potencjał - dodaje Przybylski. Fenomen na przedmieściach Thórshavn. Jak tylko chcieli, to grali. Włączali światło i rzucali Tyle że nie wszyscy Farerczycy przenoszą się do Danii, by tam, w ojczyźnie handballu, zdobywać umiejętności. Elias Ellefsen á Skipagøtu, 21-letni środkowy Wysp Owczych i największa gwiazda tej drużyny, wychowywał się w swojej małej ojczyźnie. - Gdy już trafił w zeszłym roku do THW Kiel, jednej z najlepszych drużyn klubowych w Europie, telewizja z Niemiec pokazała reportaż, w którym wyjaśniał, jak mógł się nauczyć piłki ręcznej w tak małym kraju. - Farerczycy mówili, że gdyby w pierwszym dniu grali z Polską, to pewnie by ten historyczny mecz na wielkim turnieju wygrali. W trzecim spotkaniu może być już trudniej. Widać jednak u nich trochę brak zmienników, jeśli się któremuś z siódemki przytrafi kontuzja, to koniec. Bramkarz musi mieć swój dzień, trochę tych elementów tu się nakłada - przyznaje Przybylski. Mogą więc Wyspiarze żałować, że kilku ich wychowanków wyjechało do Danii i już nie wróciło, jak choćby Jóhan á Plógv Hansen. 29-letni skrzydłowy Flensburga zaczynał w kadrze Wysp Owczych, ale gdy tylko dostał ofertę reprezentowania Danii, to z niej skorzystał. I jest już trzykrotnym mistrzem świata. Piłkarze z awansem do fazy grupowej, teraz klasę pokazują szczypiorniści. Sportowy boom na Ferojach Piłka ręczna nie jest jednak, mimo tej imponującej frekwencji, sportem numer jeden na Farojach. Tym pozostaje wciąż futbol, który też dokonuje historycznych przełomów. Jeszcze nie w wydaniu reprezentacyjnym, ale klubowym. To przecież w tym sezonie KÍ Klaksvík w eliminacjach Ligi Mistrzów wyrzucił z rozgrywek Ferencvaros Budapeszt i BK Häcken, później przegrał po dogrywce w rewanżu z Molde, ale jako pierwszy przedstawiciel Wysp Owczych zameldował się w fazie grupowej. W Lidze Konferencji zgromadził cztery punkty, zremisował 0:0 z LOSC Lille i pokonał 2:0 Olimpiję Lublana. - Piłka można wciąż ma większą siłę przebicia, ale z drugiej strony: w ręcznej łatwiej osiągnąć sukces. Tam trzeba znaleźć jedenastu dobrych chłopaków, tu w hali czasem i trzech bardzo dobrych wystarczy. Wyspy Owcze będą jednak szły w górę, bo mają młody zespół i kolejne talenty. Pomóc w tym rozwoju ma też wybudowanie nowej hali w Thórshavn, ona już powstaje. - Będzie na kilka tysięcy miejsc, bo dziś takiej z prawdziwego zdarzenia tu nie ma. Przed mistrzostwami Europy chłopaki grali dwa mecze z Belgami, obiekt był za mały, niewielu ludzi się zmieściło, wielu zostało bez biletów. Taka infrastruktura też przyczynia się do osiągania sukcesów - zaznacza Przybylski. Rewelacja turnieju zatrzymana. Co się dzieje w tych mistrzostwach Europy? Mecz Polski z Wyspami Owczymi rozpocznie się o godz. 18. Biało-Czerwoni już stracili szansę na awans do drugiej części mistrzostw Europy, Farerczycy jeszcze je mają. Muszą jednak wysoko ograć Polskę i liczyć na przegraną Norwegii ze Słowenią.