O dwóch występach Polski w mistrzostwach Europy najlepiej szybko zapomnieć - podopieczni Marcina Lijewskiego najpierw ulegli 21:32 Norwegii, w sobotę zaś 25:32 Słowenii, która w drugiej połowie zaczęła już grać głównie rezerwami. A jak powinno się walczyć, pokazali ambitni gracze z Wysp Owczych, którzy z tą samą Słowenią najpierw nieznacznie przegrali 29:32, a później Norwegom sensacyjnie urwali jeden punkt (26:26). A przecież Norwegia miała w drugiej fazie turnieju rywalizować z Danią i Szwecją o miejsce w półfinale. Jeśli w poniedziałek ogra Słowenię, jej wpadka nie będzie miała żadnego znaczenia. Pozostanie jednak w pamięci dla fanów piłki ręcznej w całej Europie. Duńscy bramkarze zapamiętają spotkanie z Grecją na długo. Jeden dostał w "czułe miejsce", drugi został znokautowany Co innego Dania i Szwecja - one na razie nie zostawiają swoim rywalom większych złudzeń. Choć może i Dania nie pokazuje pełni swoich możliwości - w pierwszej kolejce kiepsko zagrała pierwszą połowę z Czechami, ale ostatecznie wygrała ten mecz 23:14. Dziś też jakoś specjalnie nie zachwyciła w meczu z Grecją, a przecież rywale debiutują w finałach mistrzostw Europy. I są po prostu zespołem bardzo przeciętnym, niżej znajdującym się w rankingu nawet od Polski. Tymczasem trener Duńczyków Nikolai Jacobsen po niespełna kwadransie poprosił o przerwę, bo choć jego zespół prowadził wtedy 8:5, to popełniał masę błędów. Jakby lekceważył rywala, który z kolei postawił wszystko na jedną kartę i grał niezwykle ofiarnie, często na granicy przepisów. Chwilę później przewaga mistrzów świata zmniejszyła się nawet do dwóch bramek (9:7 i 10:8), ale jeszcze przed przerwą dość wyraźnie wzrosła. Ostatnie sekundy pierwszej połowie na jakiś czas zapamiętają zresztą obaj duńscy bramkarze - ten legendarny już Niklas Landin, no i ten, który teraz jest gwiazdą Barcelony: Emil NIelsen. W 30. minucie 35-letni obronił rzut karny Charalamposa Malliosa, a za chwilę Grek nie trafił też z dobitki. Landin nie cieszył się z interwencji, a zbulwersowany groźnie patrzył w stronę rywala. Okazało się bowiem, że ten rzucił piłką prosto w... czułe miejsce bramkarza. Nie minęła minuta, a na parkiecie leżał z kolei Nielsen. Grecy dostali cztery sekundy na rozegranie ostatniej akcji, ze skrzydła dynamicznie wyskoczył Georgios Paravasilis i potężnym rzutem trafił centralnie w twarz Nielsena - ten padł jak rażony. Skończyło się na dwóch minutach kary, a golkiper Barcelony mógł dojść do siebie w przerwie w szatni. W drugiej połowie Duńczycy nadal grali przeciętnie, ale na słabego rywala i tak to wystarczyło. No i w ostatniej sekundzie zdobyli 40. bramkę w meczu - autorem pięknego rzutu z 10 metrów, zza zasłony, był Hans Mensing. Dziesięć trafień zanotował jednak Michael Damgaard - to rozgrywający klubowego mistrza Europy SC Magdeburg był najskuteczniejszym graczem w starciu w Monachium. Mimo, że przez ostatnich 20 minut już... odpoczywał na ławce. Dania - Grecja 40:28 (20:13) Szwedzi pobili rekord, rywale byli całkowicie bezradni. Teraz będzie już trudniej: w poniedziałek zagrają z Holandią Granica 40 zdobytych bramek jest w piłce ręcznej czymś szczególnym, a Duńczycy osiągnęli ją kilka minut po Szwedach. Ci grali bowiem z innym debiutantem w mistrzostwach Europy, czyli Gruzją - już w pierwszej połowie pokazali swoim rywalom, jak powinna wyglądać piłka ręczna na najwyższym poziomie. Zespół Glenna Solberga był rozczarowany po zeszłorocznych mistrzostwach świata, czwarte miejsce nie oddawało aspiracji "Trzech Koron". Teraz Szwedzi też nie zaczęli turnieju w jakiś szczególny sposób, wygrana 29:20 z Bośnią i Hercegowiną nie była poparta handballem na najwyższym poziomie. Dziś w pierwszej połowie faworycie pokazali jednak, jak powinno się traktować słabszego przeciwnika. W 14. minucie było już 11:3, a gdy w 25. trafił po raz drugi z rzędu Jim Gottfridsson, przewaga obrońców tytułu pierwszy sięgnęła dziesięciu bramek (18:8). Po pierwszej połowie Szwecja prowadziła 23:9, a cały mecz wygrała 42:26. I to na dziś jest strzelecki rekord całego turnieju. Szwecja - Gruzja 42:26 (23:9)