Gdyby Norwegia jakimś cudem zdołała dziś pokonać mistrzów świata Duńczyków, mielibyśmy arcyciekawą ostatnią kolejkę spotkań. Dania i Szwecja miałyby po sześć punktów, Portugalia, Słowenia i Norwegia - po cztery. A przecież we wtorek Norwegia zagra ze Szwecją, tu wiele możliwości byłoby jeszcze wciąż w grze. No ale pozostawał warunek ogrania Danii, a jak tego dokonać, prezentując się tak kiepsko w całych mistrzostwach Europy? Jedynie w pierwszym starciu z Polską, wygranym 32:21, Norwegia prezentowała się solidnie. Później z każdym kolejnym meczem było coraz gorzej. Rewelacja turnieju zmarnowała historyczną szansę, to może boleć. Szwedzi za mocni Na wielkiej imprezie Norwegia po raz ostatni ograła tego rywala 16 lat temu, też w mistrzostwach Europy. Później zmagały się wielokrotnie, głównie towarzysko i w Złotej Lidze, ale na tych najważniejszych turniejach - pięć razy. Zawsze górą byli obecni mistrzowie świata. Oni też nie zamierzali dzisiaj niczego psuć, chcieli wygrać, zapewnić sobie pierwsze miejsce w grupie, we wtorek przeciwko Słowenii wystawić już głównie rezerwowych. I w tym kierunku zmierzali. Koncert Emila Nielsena, Norwegia kompletnie rozbita. Przepaść w pierwszej połowie Po wymianie ciosów w pierwszych minutach Duńczycy ruszyli ze zmasowaną ofensywą. W 8. minucie było jeszcze tylko 5:4 dla nich, w 16. - już 9:4. Taki długi okres bez zdobyczy bramkowej może nie mieć większych konsekwencji w starciu z Polską czy Wyspami Owczymi, Dania zaś nie zostawiła żadnych złudzeń. Bawiła się grą, kapitalnie w obronie spisywał się Magnus Saugstrup, trafiał w ataku Mathias Gidsel, show zrobił Hans Lindberg. 42-letni skrzydłowy Füchse Berlin wychodzi głównie do rzutów karnych, ale i wtedy potrafi się "zabawić". Mającego blisko dwa metry wzrostu Kristiana Sæveråsa po prostu... przelobował. A w drugiej połowie strzelił swojego gola numer 800 dla swojej reprezentacji. W 20. minucie, gdy trafił Simon Pytlick, mistrzowie świata prowadzili już 13:5. Po zaledwie 1/3 tego spotkania losy były więc praktycznie rozstrzygnięte! Ale czy mogło być inaczej, skoro kapitalnie w reprezentacji Danii bronił Emil Nielsen? Bramkarz Barcelony momentami prezentował parady jak z boiska piłkarskiego, niezwykle skuteczne. Obronił dwa rzuty karne, w pierwszej połowie miał aż 45 procent skuteczności (9 interwencji). Żaden z Norwegów nie był w stanie wziąć na siebie ciężaru zdobywania bramek, jedynie Alexandre Blonz dwa razy zdołał pokonać Nielsena, w ostatniej sekundzie dołączył do niego jeszcze Sander Sagosen. Sędziowie sprawdzali, czy gol rozgrywającego Kolstad wpadł przed syreną, ale tak się stało - Dania wygrywała więc "tylko" 18:11. Mistrzowie świata nawet się specjalnie nie wysilali. Trener Jacobsen zdenerwował się tylko raz Na drugą połowę Duńczycy wyszli mocno zdekoncentrowani, zresztą trener Nikolaj Jacobsem mocno eksperymentował. Tyle że pomysł z Madsem Mensahem Larsenem na środku nie wypalił, Duńczycy zgubili dwie piłki przez podaniach tego gracza do Pytlicka, Norwegia cztery razy wyprowadziła skuteczne akcje. Po niespełna pięciu minutach Jacobsen poprosił o czas, było tylko 19:15, zrugał swoich graczy. A za Mensaha wszedł Rasmus Lauge Schmidt, który uspokoił grę. I wszystko szybko wróciło do równowagi. Duńczycy momentalnie odskoczyli na siedem trafień (23:16 w 43. minucie), kontrolowali już grę. Nawet specjalnie już się nie wysilali, nie potrzebowali tego. Wciąż świetną dyspozycję trzymał w bramce Emil Nielsen, selekcjoner Duńczyków ani myślał go zmienić. Nawet wtedy, gdy podczas interwencji bramkarz Barcelony rozciął... ucho i polała się krew. Za chwilę dostał prosty opatrunek, został na boisku, skończył mecz z 15 skutecznymi interwencjami. Dania wygrała zaś 29:23 i bez względu na wynik meczu ze Słowenią, wygra rywalizację w grupie II. Dania - Norwegia 29:23 (18:11) Tabela grupy II: 1. Dania - 4 mecze - 8 punktów - 133:1042. Szwecja - 4 mecze - 6 punktów - 124:111------3. Portugalia - 4 mecze - 4 punkty - 130:1394. Słowenia - 4 mecze - 4 punkty - 117:1225. Norwegia - 4 mecze - 2 punkty - 117:1266. Holandia - 4 mecze - 0 punktów - 121:140