Takiego finiszu w meczu Austrii i Węgier można się było w sumie spodziewać - w pierwszej części mistrzostw Europy obie drużyny miały za sobą po dwa bardzo zacięte mecze, które rozstrzygały się w końcówkach. Przy czym Węgrzy trochę planowo ograli Czarnogórę i Serbię, za to nadspodziewanie łatwo uporali się z Islandią. Wyniki Austrii, mimo wszystko pod względem kadrowym jednej ze słabszych drużyn w turnieju, budziły większy szacunek. Już remis z Chorwacją był olbrzymim zaskoczeniem, ale urwanie punktu Hiszpanii w ostatniej kolejce zostało przyjęte jako spora sensacja. Bo oznaczało, że trzecia drużyna poprzednich mistrzostw świata żegna się z turniejem, a Austria wchodzi do drugiej rundy z bezcennym punktem, za remis z Chorwatami. Lepszy początek Węgier, Austria znalazła w końcu sposób. Niezwykle wyrównane starcie w Kolonii Zaczęło się zaś tak, że raczej nikt w cichutkiej Lanxess Arenie w Kolonii nie spodziewał się kolejnej niespodzianki. Węgrzy uderzyli mocno - z dystansu trafiał Gábor Ancsin, z koła zaś Bence Bánhidi. To wystarczyło, by szybko odskoczyć na 3:0, a później na 8:4. Austriacy byli trochę zaskoczeni takim obrotem, bo też i ich rywale nie grali wcale szybko, ale z upływem czasu dostosowali się do warunków. I zaczęli korzystać ze swoich walorów. Klęska pogromców Polaków. Mieli grać o medal, praktycznie wypadli z gry Takimi były na pewno rzuty z dystansu Lukasa Hutecka, perfekcyjny w rzutach karnych i kontrach stał się Robert Weber, dołączył z trafieniami z drugiej linii Nikola Bilyk. Przewaga Węgrów stale się zmniejszała, w 23. minucie po kontrze Sebastian Frimmel wyrównał na 13:13. Jakby nie było - skrzydłowy Picku Szeged skarcił Węgrów. Od tego momentu jedni i drudzy już szli łeb w łeb, po pierwszej połowie był remis 17:17, bo kapitalnie w ostatniej sekundzie rzucił Hutecek, przez ręce obrońców. Dwie bramki dla Austrii w samej końcówce. A to Węgrzy wcześniej prowadzili W drugiej połowie zaś Węgrzy momentami odskakiwali na dwie bramki, ale po 38 minucie już do końcaobie ekipy dzieliło co najwyżej tylko jedno trafienie. W tym niesamowicie wyrównanym meczu, choć - nie oszukujmy się - pozbawionym jakiejś finezji, zadecydować miały detale. A sytuacja zaczęła się klarować delikatnie na korzyść Austrii, to ona była bardziej skuteczna, równo przez cały czas prezentował się jej bramkarz Constantin Möstl. Zawodnik młody, 23-letni, który świetnymi występami w tym turnieju już pewnie zwrócił uwagę drużyn z Bundesligi. W ważnych momentach zatrzymał Bánhidiego i Richarda Bodó, to pozwoliło Austrii utrzymywać prowadzenie. Bo sama też nie grzeszyła skutecznością. Gdy do końca zostały dwie minuty, to Węgrzy jednak mieli bramkę zapasu (28:27), mogli uzyskać czwarty komplet punktów. Tyle że najpierw pozwolili na wejście Markusowi Mahrowi, a za chwilę zgubili piłkę i gola dla Austrii zdobył Bilyk. As Orlenu Wisły Płock wyrównał. To było jednak za mało Jakby dramatu było mało, to na 45 sekund przed końcem wyrównał rozgrywający Orlenu Wisły Płock Gergő Fazekas, a do tego jeszcze "wyrzucił" na dwie minuty Lukasa Herburgera. I w tej trudnej sytuacji, grając w osłabieniu, Austriacy doprowadzili do kolejnej wielkiej niespodzianki - trafił bowiem z drugiej linii Bilyk, a rzuty rozpaczy Patrika Ligetváriego oraz z bezpośredniego wolnego Dominika Máthé nie dały Węgrom już wyrównania. I tak Austria ma już trzy punkty i jest w znakomitej sytuacji w walce o jedno lub dwa wolne miejsca uprawniające do gry w turnieju przedolimpijskim. A taki był cel Polaków, którzy pod względem siły kadry raczej nie ustępują tej drużynie. Węgry - Austria 29:30 (17:17)