Triumfator ostatniego poniedziałkowego spotkania w grupie I ustawiał się na pole position w wyścigu po awansu do półfinału. Różnica była jedna: wygrana Niemiec bądź remis powodowały, że pierwsze miejsce zapewniała sobie Francja. Ewentualne zwycięstwo Węgier zaś powodowało, że "Trójkolorowi" nie mogli potraktować swojej środowej rywalizacji z Węgrami jak sparingu, bo wówczas przegrana zepchnęłaby ich na drugą pozycję i "popchnęła prosto w objęcia" Danii. Ofensywny pojedynek w pierwszej połowie, bramkarzy nie było widać. Cios za cios Kibice, którzy w komplecie stawili się w Lanxess Arenie, zobaczyli wymianę ciosów - nie było żadnego odpuszczania, ani przez moment. Za to raz za razem jedni i drudzy posyłali potężne pociski w kierunku bramek, mieli fantastyczną skuteczność. A przecież Niemcy posiadają w składzie jednego z najlepszych, jeżeli nie najlepszego golkipera na świecie, Andreasa Wolffa. Tyle że zawodnik Industrii Kielce przepuścił osiem pierwszych rzutów, więc zmienił go David Späth. Bramkarz Rhein-Neckar Löwen spisywał się niewiele lepiej - to "niewiele" to jedyny przed przerwą obroniony rzut, Gábora Ancsina w 21. minucie. Choć też najmocniejszy w całym meczu, piłka leciała z prędkością niemal 127 km/godz. Sęk w tym, że obaj węgierscy bramkarze mieli podobną skuteczność. Było to więc zacięte, bardzo ofensywne spotkanie, w którym jedynie na początku Węgrzy dwukrotnie uzyskali dwie bramki przewagi (5:3, 6:4). A później żaden zespół nie prowadził więcej niż jedną, przeważnie był zaś remis. W ekipie Niemiec pierwsze skrzypce najpierw grał Julian Köster, później zmienił go Sebastian Heymann. Obaj dwumetrowi, szczupli, zarazem niezwykle dynamiczni. Węgrom zaś dużo dało wejście na boisko przy stanie 8:8 gracza o zupełnie innej posturze - środkowego Orlenu Wisły Płock Gergő Fazekasa. 20-latek od razu "wyrzucił" z boiska jednego rywala, jeszcze przed przerwą drugiego. Końcówkę pierwszej połowy Węgrzy rozegrali jednak bardzo źle, prowadzili 17:16, ale zmarnowali trzy kolejne akcje, stracili dwie bramki, a mogli i trzecią. Kristóf Laszlo Palasics odbił jednak piłkę po rzucie Johannesa Golli. Co za start reprezentacji Niemiec, druga połowa należała do nich. Węgrzy zderzali się ze ścianą Drugą połowę Niemcy rozpoczęli jednak idealnie - i poszli za ciosem. Zaczęli świetnie bronić, rywale nie mieli żadnego pomysłu na grę w ataku pozycyjnym. Chema Rodriguez próbował różnych wariantów, na środku był i Fazekas, i Zoltán Szita, i Richárd Bodó. Bez większych różnic. Węgrzy popełnili trzy błędy w trzech pierwszych akcjach - Niemcy zaś trafili dwa razy za sprawą Juriego Knorra. I odskoczyli na trzy bramki, a później cztery (21:17). Sytuacja reprezentacji Węgier wyglądała coraz gorzej, obudził się po 40. minucie Wolff, który trochę pomógł kolegom, jego koledzy rzucali do pustej bramki na 25:20. Wtedy się nie udało, Golla tym razem nie trafił. Ale już w 47. minucie Rune Dahmke podwyższył na 27:22, sprawa była praktycznie przesądzona. "Wiking" nie wytrzymał, uderzył. Czerwona kartka. A później stał się cud Węgrzy potrzebowali jakiegoś zrywu, cudu, zawodnika, który coś by zmienił. A nie mieli np. Dominika Máthé, który przez uraz kolana znalazł się poza protokołem. Gdy Christoph Steinert podwyższył na 28:22, Chema Rodriguez poprosił o ostatnią przerwę. Zostało jeszcze niespełna 12 minut na uratowanie sytuacji. I wszystko jasne, Niemcy mogą mieć półfinał jeszcze przed ostatnim meczem. Co zrobią Austriacy i Węgrzy? Tyle że Węgrzy mieli już żadnych atutów. Starał się jak mógł w drugiej linii Ancsin, nieźle na kole radził sobie Miklós Rosta, który wczoraj poleciał rano do Segedynu, dziś nad ranem urodziło mu się dziecko, a po kilkunastu godzinach wyszedł już na parkiet w Kolonii. I nie dostał od kolegów prezentu, choć sam miał stuprocentową skuteczność (6/6). Nic wielkiego już się nie stało - Niemcy wygrali to spotkanie 35:28. A kibice w Kolonii oglądali końcówkę na stojąco, śpiewając. To zaś oznacza, że sprawę awansu mają wyłącznie we własnych rękach i nogach. W środę o godz. 20.30 zagrają z Chorwacją. Jeśli wcześniej Austria nie wygra z Islandią, a Węgrzy nie pokonają Francji - gospodarze turnieju zapewnią sobie drugą pozycję. I wynik ich ostatniej potyczki nie będzie miał znaczenia. Niemcy - Węgry 35:28 (18:17) Tabela grupy I: 1. Francja - 4 mecze - 8 punktów - 139:1222. Niemcy - 4 mecze - 5 punktów - 113:1073. Austria - 4 mecze - 4 punkty - 108:1124. Węgry - 4 mecze - 4 punkty - 119:1165. Islandia - 4 mecze - 2 punkty - 116:1286. Chorwacja - 4 mecze - 1 punkt - 116:126