Kibice z Wysp Owczych zrobili na mistrzostwach Europy prawdziwą furorę, bo aż 10 procent obywateli tego kraju zjawiło się w Berlinie, by dopingować swoją reprezentację. W kwestii skali gospodarze imprezy nie mogli się z nimi równać, ale w niedzielny wieczór w meczu z Macedonią Północną szczelnie wypełnili Mercedes-Benz Arenę i stworzyli niesamowitą atmosferę od pierwszej minuty. Rzecz jasna w Berlinie nie było mowy o pobiciu niesamowitego rekordu frekwencji sprzed kilku dni w Duesseldorfie, ale fani liczyli na równie efektowną wygraną, która po niespodziewanym remisie Francuzów dawałaby im pewny awans do kolejnej fazy mistrzostw. Imponujący początek gospodarzy turnieju Gospodarze zaczęli z dużym animuszem i po szybkich atakach i golach ze skrzydeł wyszli na prowadzenie 5:2. Podopieczni legendarnego Kiryła Łazarowa, wspierani przez nieliczną, ale głośno dopingującą grupkę fanów, po początkowym naporze szybko się pozbierali i zmniejszyli stratę do jednego trafienia. Był to niestety chwilowy zryw, bo przez kolejne minuty trafiali już tylko Niemcy. Kiedy z koła rzucił jeden z ulubieńców miejscowej publiczności Jannik Kohlbacher, trener Macedonii Północnej musiał wziąć czas, bo na tablicy wyników zrobiło się 9:4 dla gospodarzy. Kolejne minuty tylko potwierdzały, że niemieccy gracze nie zamierzają tego dnia odpuszczać. Juri Knorr udowadniał, że jest jednym z najlepszych piłkarzy ręcznych świata, bardzo dobrze w bramce spisywał się Andy Wolff i gospodarze turnieju w pełni kontrolowali wydarzenia na parkiecie. W pewnym momencie ich przewaga wynosiła sześć trafień, ale ambitnie grający Macedończycy nie dopuścili do tego, by podopieczni Alfreda Gislasona za bardzo im odjechali. Do przerwy było 18:13 dla Niemców, ale taki wynik wcale nie odbierał emocji temu spotkaniu, bowiem gracze Kiryła Łazarowa pokazywali spory charakter i "gryźli" faworyzowanych gospodarzy. Niemcy pewni awansu, kolejna zdecydowana wygrana Druga połowa zaczęła się od nadspodziewanie wyrównanej gry obu drużyn. Macedończycy, mimo że przegrywali dość wyraźnie, nie zamierzali rezygnować z walki o dobry wynik i w 38. minucie, po trafieniu z koła, zmniejszyli nawet przewagę Niemców do pięciu trafień. Widząc rozluźnienie w szeregach swoich graczy Gislason postanowił wziąć czasy, żeby przypomnieć zawodnikom, jakie mają założenia na to spotkanie. I najwyraźniej pomogło, bo niespełna dziesięć minut później, po trafieniu z kolejnej kontry Sebastiana Heymanna, było już 29:20 dla Niemców, którzy przy aplauzie gorąco reagującej publiczności zmierzali po kolejną wygraną w tym turnieju. I choć było widać, że nie rzucili na parkiet wszystkich sił, to widać było, że ich ambicje sięgają znacznie dalej niż tylko awans do czołowej "12" turnieju. Sporo problemów w ofensywie sprawiał gospodarzom obrotowy Żarko Peszewski,, który swoją siłą potrafił znaleźć sobie pozycję do rzutu. Poza nim jednak Macedończycy mieli niewiele atutów. Z pewnością za mało, by powalczyć z Niemcami. Ostatecznie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 34:25, a decydujące trafienie zaliczył z siódmego metra Juri Knorr. Niemcy zanotowali kolejną zdecydowaną wygraną i są już pewni występu w drugiej fazie turnieju. Szkoda, że w trakcie spotkania doszło do zgrzytu z udziałem kanclerza Olafa Scholza, bo to trochę zmąciła święto niemieckich fanów.