Gdyby przed startem mistrzostw Europy ktoś miał stawiać na zwycięzcę potyczki Austrii z Niemcami, na tych pierwszych byłoby pewnie niewiele głosów. Austria to zespół, który w niczym się nie wyróżnia, ma ledwie dwóch zawodników z Ligi Mistrzów, dwóch graczy występuje w Bundeslidze, w poprzednich mistrzostwach Europy zajęła dopiero 20. miejsce. Wyprzedziła cztery drużyny - to mówi prawie wszystko. A jednak selekcjoner Aleš Pajovič, prowadzący ten zespół od blisko pięciu lat, w końcu trafił na ludzi walczących na całego, idących za sobą w ogień. Widać to było w meczu z Niemcami. Austriacy nie przegrali żadnego z czterech pierwszych spotkań w tym turnieju, Niemcy może nie zachwycają, ale to zespół solidny, na pewno kandydat do półfinału. Zwłaszcza przed swoimi kibicami, na dodatek mając w składzie zapewne obecnie najlepszego bramkarza świata. Jest nim Andreas Wolff, golkiper Industrii Kielce, który od początku mistrzostw Europy prezentuje się fenomenalnie. Ale sztos, najpiękniejsze trafienie w turnieju. Niewiele dało, rozpacz po meczu Kapitalny Wolff, ale co wyczyniał bramkarz reprezentacji Austrii? Kapitalne widowisko w Kolonii I tak było też dzisiaj - Wolff przed przerwą osiągnął aż 45 procent skuteczności, obronił 10 z 22 rzutów. Gdy obronił rzut karny Roberta Webera, zostawiając uniesioną prawą rękę, to z politowaniem spojrzał na rywala. A później zatrzymał z siedmiu metrów Sebastiana Frimmela. Wydawać by się mogło, że w tej sytuacji Niemcy powinni wysoko prowadzić, a tu stało się zupełnie inaczej. Mimo, że niosło tę drużynę blisko 20 tys. ludzi w Lanxess Arenie, to Austriacy kapitalnie prezentowali się w defensywie. Nie spanikowali, chcieli zaprzeczyć temu, co się działo w ostatniej dekadzie. Bo przegrali z Niemcami dziewięć ostatnich spotkań, pokonali ich 10 lat temu w towarzyskim meczu przed mistrzostwami Europy. A dziś walczyli jak lwy i po kwadransie zaczęli przejmować inicjatywę. Mimo, że w tym spotkaniu nie było wiele bramek (2:2 po 10 minutach, 5:4 dla Austriaków po kwadransie), oglądało się je kapitalnie. Trudno znaleźć słowa opisujące to, co w bramce wyczyniał w pierwszej połowie Constantin Möstl, 23-letni bramkarz wciąż grający w lidze austriackiej. Jest bardzo prawdopodobne, że wkrótce trafi do niemieckiej Bundesligi, tak wielkie pokazuje umiejętności i refleks. Po 20 minutach miał ponad 60 procent skuteczności, przebił nawet Wolffa. Bronił kapitalnie, napędzał kontrataki, to było główne źródło bramkowe jego drużyny, choć trafiła też raz po raz też Mykola Bilyk. W 23. minucie Austria odskoczyła na cztery bramki (10:6) - kibice byli kompletnie zaskoczeni takim obrotem spraw. Wielki pech Möstla, niepokój wśród Austriaków. Wszystko skończyło się dobrze Niemcy jednak nie zamierzali się poddawać, problemem Austriaków był nadmiar kar, często musieli walczyć w osłabieniu. Faworyci złapali kontakt, ale przed przerwą nie byli w stanie wyrównać. Austriacy zaś zadrżeli, gdy na minutę przed przerwą Johannes Golla rzucał z połowy boiska do pustej bramki, a wracający z ławki Möstl nie dość, że nie zdołał odbić piłki, to nie kontrolując sytuacji, z całą siłą uderzył w słupek. Upadł na boisko, trzymał się za łokieć, po chwlii zszedł z boiska. I choć za chwilę siedział cały obłożony lodem, to... po przerwie wrócił do gry! Miał być talizmanem reprezentacji Austrii. Wydawało się, że po przerwie Niemcy przejmują już kontrolę nad meczem w Kolonii, wyrównali w 34. minucie na 13:13, gra zaczęła im się układać. I wtedy Austriacy znów pokazali pazur, sygnał dał oczywiście bramkarz Möstl. Do tego doszły dwa rzuty karne wykorzystane w końcu przez Frimmela, który znalazł wreszcie sposób na Wolffa, szczęście dopisało Lukasowi Huteckowi przy dobitce, świetną akcją popisał się Boris Zivkovic z Azotów Puławy. Austria odskoczyła na 18:15 miała sytuację ze skrzydła (Wolff obronił rzut Webera), jeden rzut karny (Wolff lepszy od Frimmela), drugi rzut karny. Tym razem do piłki podszedł Weber, zmieścił piłkę po koźle pod nogą bramkarza. Austria znów miała cztery bramki zaliczki, do końca zostało 17 minut. Pięć bramek przewagi Austrii. Ludzie nie wierzyli, że to się dzieje Pytanie brzmiało, czy Austriacy są w stanie wytrzymać to spotkanie pod względem fizycznym. Pajović nie ma szerokiej ławki rezerwowej, zmian dokonuje niemal tylko z uwagi na grę obronną, a przecież jego zespół miał już za sobą trzy dreszczowce i tylko jeden dość łatwo wygrany mecz. Niemcy zaś byli podrażnieni, znów im nie szło, nie mogli się zbliżyć. I mieli problem z ryzykowną grą rywali, którzy wycofywali bramkarza i wprowadzali w jego miejsce drugiego obrotowego. A gdy jeszcze Möstl obronił w 48. minucie karnego Timo Kasteninga, zaś ważący 130 kg Tobias Wagner trafił z koła po drugiej stronie boiska, znaleźli się w ekstremalnie trudnej sytuacji. Austria prowadziła 21:16. Co się więc stało, że na 6,5 minuty przed końcem obie drużyny dzieliły tylko dwie bramki? Austriacy zaczęli marnować świetne sytuacje - obijali poprzeczkę i słupki, nawet Wolff nie musiał interweniować. I tak trzy razy z rzędu! Efekty przyszły szybko, Niemcy wciąż się męczyli, ale jednak w 54. minucie przegrywali tylko 20:22. I mieli piłkę, którą wyrzucili w aut. Zaczęła się walka o życie z obu stron. Austriacy słaniali się na nogach, Bilyk był nadmiernie eksploatowany, ale też co mieli zrobić Austriacy? W 56. minucie Juri Knorr trafił na 21:22, za chwilę Zivkovic obił słupek. Oba zespoły grały niezwykle nerwowo, zaczął dominować chaos. Jedni marnowali akcje, drudzy też. Niewiarygodne emocje w Kolonii. Austria uciekła, Niemcy ją dogonili. Została ostatnia akcja Zostały dwie minuty do końca, gdy Austriakom udało się wymusić zagranie nogą Golli - niemiecki obrotowy dostał za to karę. Austriacy mieli komfortową sytuację i... Wagner popełnił faul w ataku, źle postawił zasłonę! Niemcom została minuta, gdy Alfred Gislason poprosił o czas dla Niemiec. Wciąż nie mogli wyrównać, jak w pierwszej połowie, mimo że odrobili niemal całą tak potężną stratę. Tyle że po tej przerwie Christoph Steinert zdołał wyrównać, było 22:22 i ostatnia akcja Austriaków. Akcja w przewadze liczebnej, choć zmęczonym zawodnikom Pajovicia brakowało już dynamiki. I Austriacy kompletnie się pogubili, Hutecek zagrał na skrzydło do Webera, ten nie złapał piłki. Teraz to gospodarzom zostało 15 sekund, ale też źle rozegrali akcję, wywalczyli tylko bezpośredni rzut wolny. Sebastian Heymann nie zdołał jednak pokonać Möstla, Austriacy wywalczyli trzeci w tym turnieju remis. I są już naprawdę bardzo blisko pierwszego półfinału w historii mistrzostw Europy. Niemcy - Austria 22:22 (11:12) Tabela grupy I: 1. Francja - 3 mecze - 6 punktów - 106:942. Austria - 3 mecze - 4 punkty - 80:793. Węgry - 3 mecze - 4 punkty - 91:814. Niemcy - 3 mecze - 3 punkty - 78:795. Chorwacja - 3 mecze - 1 punkt - 86:916. Islandia - 3 mecze - 0 punktów - 81:98