Mecz o 3. miejsce mistrzostw Europy zapowiadał się na starcie reprezentacji, które mogły czuć się mocno rozczarowane, że walczyć przyjdzie im "jedynie" o brąz. Szwedzi dzielnie walczyli z Francuzami w półfinale i dopiero po dogrywce polegli 30:34. Na nic zdał się ich protest wobec niesamowitej bramki Elohima Prandiego. Niemcy natomiast okazali się nieznacznie gorsi od Duńczyków. Przegrali 26:29. Początek niedzielnej rywalizacji był mocno szarpany. Oglądaliśmy prawdziwy festiwal błędów i nieskładnych akcji, a na pierwsze trafienie trzeba było czekać ponad dwie minuty. Dopiero Jonathan Carlsbogard pokonał jako pierwszy Andreasa Wolffa. "Trzy Korony" starały się uskrzydlać swoje akcje, jednak kiedy już zawodnicy stawali przed szansą na bramkę, marnowali je. Dużo lepiej od początku meczu prezentowała się Szwecja. Aktualni wciąż mistrzowie Europy wykorzystywali nadarzające się okazje do kontrowania, a Niemy nie umieli umiejętnie ustawić się w defensywie. W okolicach 16. minuty tragiczne wydarzenia z trybun spowodowały dłuższą przerwę w grze. Jeden z kibiców potrzebował pomocy medycznej. Na całe szczęście po kilkuminutowej akcji ratunkowej spiker przekazał pozytywne wieści. Protest Szwecji rozpatrzony, jest decyzja ws. finału mistrzostw Europy Już w 1. połowie Szwedzi osiągnęli sześciobramkową przewagę, co dawało im spory komfort w grze. Nie radził sobie z ich próbami Andreas Wolff, którego zmienił David Spath. W 25. minucie "Trzy Korony" prowadziły już 16:9. Na przerwę schodziły przy prowadzeniu 18:12. W dużej mierze była to zasługa świetnej postawy Andreasa Palicki. Legenda kadry "dołożyła" aż 13 udanych interwencji, wielokrotnie zatrzymując Niemców w niełatwych sytuacjach. Przebudzenie Wolffa, Niemcy gonili wynik Drugą połowę w bramce rozpoczął Wolff i od razu zanotował dwie udane interwencje. Nie wykorzystali tego jego koledzy z pola, którzy mieli okazję odrobić część strat do Szwedów. Im bliżej było końca spotkania, tym lepiej zaczęli prezentować się podopieczni Alfreda Gislasona. W 43. minucie Szwedzi prowadzili już tylko 24:21, choć w pewnym momencie zespoły dzieliło siedem bramek. Na siedem minut przed końcem Niemcy złapali kontakt i doprowadzili do stanu 29:30. Szwedom mocno spadła skuteczność, a gospodarze niesieni dopingiem kibiców poczuli, że są w stanie odwrócić losy rywalizacji. Nieprawdopodobną interwencją popisał się w 55. minucie Palicka, który zatrzymał w kluczowym momencie rzut ze skrzydła. Niemcy walczyli do samego końca, jednak to Szwedzi mogli odetchnąć po końcowej syrenie. W 59 minucie Felix Claar rzucił na 33:30 i tym samym rozstrzygnął losy pojedynku o brązowy medal. "Trzy Korony" po pasjonującym widowisku zwyciężyły 34:31.