Spotkanie w Olympiahalle w Monachium, przypominało na trybunach spotkanie Wysp Owczych ze Słowenią. Z tym, że tutaj białe koszulki Farerów zastąpiły niebieskie innych przybyszów z północy Starego Kontynentu, czyli Islandczyków. Kibice z tego niezbyt ludnego kraju licznie pojawili się w Niemczech, by wspierać swoich ulubieńców w drodze do sukcesu, bo przecież Islandczycy to czołowa drużyna Europy, mająca w swoim dorobku nawet medal igrzysk olimpijskich. Drużyna prowadzona przez Snorriego Guðjónssona miała w Niemczech spore ambicje, ale i wymagającą grupę, bo oprócz Serbów grały w niej także Czarnogóra i Węgry. Mimo to Islandczycy wydawali się jednymi z głównych kandydatów do awansu. Niesamowity popis defensywy. "Goliat" w bramce Islandii Spotkanie zaczęło się dość nietypowo dla piłki ręcznej, bo przez pierwsze pięć minut nie padła ani jedna bramka. Ba, po dziesięciu minutach na tablicy wyników widniał rezultat 2:2. W dużej mierze to zasługa kapitalnie broniącego Viktora Hallgrimssona, który wręcz zamurował islandzką bramkę. Choć jego koledzy popełniali błędy w ataku, to jednak jego interwencje cały czas utrzymywały zespół w grze, a Serbom chwilami odbierały ochotę do walki. Mierzący 203 cm bramkarz długo utrzymywał 70% skuteczność. W 12. minucie za brutalny faul czerwoną kartką ukarany został Ellidi Vidarsson i wydawało się, że może to podciąć islandzkiej ekipie skrzydła, bo to czołowy obrońca tej drużyny. Jednak stało się wręcz przeciwnie i po szybkich kontrach oraz trafieniach Sigvaldiego Gudjónssona w 20. minucie wyszli na prowadzenie 7:4. W końcówce Serbowie w końcu znaleźli sposób na stojącego w bramce Islandczyków "Goliata" i zdołali nieco odrobić straty, ale i tak do przerwy ekipa z północy Europy prowadziła 11:10, co zwiastowało duże emocje po przerwie. Fantastyczna passa przerwana Po zmianie stron z większym animuszem rozpoczęli Serbowie, którzy zaostrzyli grę w obronie i w końcu zaczęli skuteczniej grać w ataku, co szybko przełożyło się na zmianę rezultatu. W 40. minucie, po trafieniu Urosa Kojadinovicia, wyszli nawet na prowadzenie 15:13. Islandczycy walczyli o przedłużenie wspaniałej passy, bo wygrali pięć poprzednich meczów, którymi rozpoczynali mistrzostwa Europy, dlatego nie zamierzali odpuszczać, choć ekipa z Bałkanów prezentowała się naprawdę dobrze. Islandczycy zaczęli popełniać sporo błędów, a i Hallgrimsson przestał bronić tak dobrze, jak w pierwszej części gry i przewaga Serbów zaczęła rosnąć. Na dziesięć minut przed końcem Vanja Ilić trafił na 21:18 i utrzymanie fantastycznej passy islandzkiej drużyny zdawało się odjeżdżać. Ostatnie minuty to prawdziwy wulkan emocji. W zasadzie wydawało się, że te skończyły się w ostatniej minucie, kiedy to Serbowie mieli dwie bramki przewagi. Co prawda w końcówce atomowym rzutem popisał się Aron Palmarsson, ale na 15 sekund przed końcem zespół z Bałkanów prowadził 27:26 i miał piłkę, żeby spokojnie dograć mecz do końca. Nie dograł, Serbowie popełnili fatalną stratę i podali islandzkiej ekipie rękę, a ta z chęcią ją przyjęła i po dramatycznej końcówce doprowadziła do remisu! Może i Islandczycy nie zdołali kontynuować fantastycznej zwycięskiej passy, ale fakt, że w tak dramatycznych okolicznościach wyrwali Serbom remis jest dla nich niemal jak wygrana. W rozgrywanym równolegle meczu grupy B Austria pewnie pokonała Rumunię 31:24.