Już przed meczem ze Słowenią Polacy wiedzieli, że ewentualna porażka pozbawi nas szans na awans do kolejnej fazy turnieju. Marcin Lijewski i jego zawodnicy zapewniali jednak, że stawka spotkania ich nie sparaliżuje i zrobią wszystko, by w końcu odegrać się na drużynie prowadzonej przez Urosa Zormana, która w ostatnich latach jest naszym koszmarem. Poza walką, której Polakom odmówić nie można, niewiele z tych zapowiedzi wyszło. Słowenia od początku dyktowała swoje warunki i finalnie dość pewnie wygrała to spotkanie, zapewniając sobie awans do kolejnej fazy turnieju. Nam zostało spotkanie o honor z Wyspami Owczymi i analiza, co poszło nie tak. Polakom zabrakło sił? "Mogliśmy się spodziewać, że będzie gra jeden na jeden w środku i te najcięższe pojedynki będą na pozycjach numer 3 i 4. To były najważniejsze pozycje i tam straciliśmy najwięcej bramek. Na pewno Słowenia bardzo dobrze wykorzystała nasze błędy w obronie, a nam zabrakło sił i w ataku ciężko było nam stwarzać sobie sytuacje" - dodawał rozgrywający reprezentacji Polski. Polacy, którzy przed turniejem musieli zmagać się z kontuzjami, z powodu których ze składu wypadł m.in Arkadiusz Moryto, nie są w pełni zdrowi. Kilku graczy narzekało na przeziębienie, Michał Daszek wrócił do gry po chorobie, a kilku innych zawodników ma drobne urazy. Mimo to słowa o braku sił mogą niepokoić, choć pamiętajmy, że starcie z Norwegami kosztowało nas sporo. Przed Polakami mecz o honor I trudno nie przyznać mu racji, bo faktycznie Marcin Lijewski zabrał na turniej odmłodzony zespół w porównaniu z ekipą Patryka Rombla z mistrzostw świata. Mimo to dwie wysokie porażki z Norwegią i Słowenią, a także gra Polaków, nie napawają optymizmem. I choć wiara kibiców umiera ostatnia, to po tych mistrzostwach jest mocno nadwątlona.