Norwegia, dalej Słowenia, później Polska - tak fachowcy oceniają siły zespołów tworzących skład grupy D. Ci pierwsi powinni włączyć się do walki o medale, choć aby tak się stało - zakładając, że wyjdą z grupy, w kolejnej fazie będą musieli wyprzedzić kogoś z duetu Dania - Szwecja. Słowenia zaś to drużyna w teorii o podobnej mocy jak Polska, tylko wybitnie nam nieleżąca. Zresztą wielkie plany były już rok temu, gdy mecz ze Słowenią w Katowicach miał wiele powiedzieć w kwestii ewentualnej dalszej walki o ćwierćfinał. Wtedy Polacy przegrali aż 23:32, po spotkaniu Arkadiusz Moryto przepraszał kibiców i mówił, że jest mu wstyd. Lanie od Słowenii? Nie ma wspomnień, zostaje tylko motywacja Zanim jednak dojdzie do starcia ze Słowenią, Polska zmierzy się z faworytem grupy, czyli Norwegią. Rok temu zaczynaliśmy rywalizację od meczu z Francją - też faworytem, nawet zdecydowanie większym od Norwegii obecnie. Biało-Czerwoni zagrali dobre spotkanie, przegrali co prawda 24:26, ale po zaciętej walce. Zebrali za swój występ sporo braw, ale później nie poszli za ciosem. - Pamiętam tamte mecze, zwłaszcza ze Słowenią, ale to dobre w kontekście motywacji, a nie wspomnieć. Bo Słoweńcy nie są od nas o 10 bramek lepsi, nie taka jest różnica między zespołami - mówi obrotowy Maciej Gębala. - Naszym celem jest "sprzedać" siebie, pokazać w tym turnieju, a do tego utrudniać życie rywalom. Później popatrzymy, co będzie dalej - przyznaje z kolei Kamil Syprzak, zawodnik o najdłuższym stażu w kadrze. - Słyszałem głosy, że mecz z Norwegią jest najważniejszy. Dla mnie ważne jest po prostu to, by dobrze rozpocząć turniej, bo wiemy, jaka ta grupa jest wyrównana. A jeśli dobrze zaczniemy, to morale pójdzie w górę. Każdy zaczyna od zera, nie patrzę, jak daleko nam do Norwegii czy Słowenii. I tak musimy po prostu myśleć - dodaje obrotowy PSG. W Lipsku jak w reprezentacji Polski. Nie byli faworytem, a zabierali już punkty potentatom Dla Macieja Gębali istotne jest to, co zespół pokazał w turnieju w Hiszpanii. Tam Polacy przegrali co prawda z gospodarzami, bo w końcówce zabrakło im konsekwencji w grze, ale pokazali bardzo dobrą postawę w starciach z Serbią i Słowacją. - To istotne w mentalnym aspekcie, bo choć mamy wielu młodych chłopaków, to oni wyszli, rzucali, zagrali z niezłymi drużynami. Tak właśnie możemy grać. On występuje w Bundeslidze, choć klub Polaka - DHfK Leipzig nie jest zaliczany do potentatów. Mało tego, niewykluczone, że będzie musiał bronić się przed degradacją. - Nie gram w klubie z pierwszej linii, takim najmocniejszym. A jednak zagraliśmy z Kiel i potrafiliśmy wygrać, podjęliśmy walkę z "Lwami" (Rhein-Neckar Löwen - red.). Musimy być na to gotowi w kadrze, by wykorzystać ewentualny słabszy dzień Norwegii. A Słowenię, co do tego jestem przekonany, możemy "pyknąć" - twierdzi obrotowy reprezentacji Polski. "A Dawid też idzie i się bije". Polscy obrotowi jako obrońcy, czeka ich ważna próba Obaj - Syprzak i Gębala - będą zapewne grać tak w ataku, jak i w obronie. Choć zapewne dość rzadko razem, chodzi tu o defensywę. Od postawu środka obrony zależeć będzie bowiem najwięcej, tu Polacy muszą szukać swojej szansy. - Raczej będą duety: do tej pory w meczach kontrolnych "Sypa" grał najwięcej z Bartkiem Bisem, a ja z Dawidem Dawydzikiem. Choć może to też zależeć od ustawienia rywali. Z kim najlepiej? Nie chciałbym wybierać. Jeśli stanę z Kamilem, to on jest duży i mogę napędzić rywala na niego, wtedy łatwiej jest zablokować. Z Bartkiem mam pewność, że rywal nie przejdzie, bo on wjeżdża w gości. A Dawid też idzie i się bije - opowiada Gębala. Polska zagra z Norwegią w Berlinie już w czwartek - początek meczu o godz. 20.30. Tekstowa relacja "na żywo" - w Interii Sport.