Polska i Rumunia praktycznie nie miały już przed tym spotkaniem szans na zajęcie przynajmniej trzeciego miejsca w grupie, które pozwalało jeszcze myśleć o przenosinach do Wiednia i walkę o piąte miejsce w mistrzostwach Europy. W przypadku Polski ta możliwość odpadła wraz z niedzielną porażką z Czarnogórą, Rumunia zachowała mniej niż 1 procent szans. Musiała wygrać z Polską, a później liczyć na to, że Szwecja pokona Czarnogórę dokładnie różnicą dwóch bramek, przy bardzo niskim wyniku. W praktyce - to coś wręcz nierealnego. Mecz ten bynajmniej nie miał wymiaru towarzyskiego - dla jednej i drugiej drużyny nawet piąte miejsce w grupie, a w całym turnieju przynajmniej dziesiąte, jest małym sukcesem. Zwłaszcza, że do ego etapu nie awansowało kilka niezłych reprezentacji, m.in. Hiszpanki, Czeszki czy Chorwatki. Rumunka upadła na parkiet, nie było wiadomo, co jej się stało. Powtórka wszystko wyjaśniła. I zakończyła mecz dla Marleny Urbańskiej Od początku mecz Polski z Rumunią był więc bardzo zacięty. Dokładnie jak przed rokiem w Herning, gdy w mistrzostwach świata Rumunki wygrały 27:26. Sukces naszej drużyny pozwalał wskoczyć na piąte miejsce, ale pod warunkiem zwycięstwa Szwecji w ostatnim spotkaniu. Chyba że naszej drużynie udałoby się wygrać różnicą pięciu trafień, wówczas nie musiały już czekać. Od początku byłą więc bardzo ostra walka, sędziowie z Norwegii reagowali szczególnie na ciągnięcie za koszulkę w okolicy linii szóstego metra. W 16. minucie, przy remisie 6:6, atakowała Rumunia Wzdłuż polskiej defensywy przebiegła Corina Lupei, zbiegająca ze skrzydła na drugie koło. I nagle upadła, chwyciła się za klatkę piersiową. W hali zrobiło się nagle bardzo cicho, zdziwieni byli sędziowie, z niepokojem patrzyły na to wszystko zawodniczki. W końcu Rumunka się podniosła, pokazała, że została uderzona w splot słoneczny. Norwegowie ruszyli więc obejrzeć powtórki w systemie VR, na specjalnym monitorze. I dość szybko, czarno na białym, zobaczyli to, czego nie dostrzegli chwilę wcześniej. Rumuńska skrzydłowa, gdy przebiegała przed Marleną Urbańską, została trafiona w klatkę piersiową przez naszą zawodniczkę. Nie było to uderzenie mocne, ale pozbawiło tchu Rumunkę. A skończyło się dla polskiej drużyny bardzo źle - arbitrzy wrócili na parkiet i pokazali zaskoczonej Urbańskiej czerwoną kartkę. To wykluczyło ją z całego spotkania. Polka zaś rozłożyła ręce, była zaskoczona całą sytuacją. Po pierwszej połowie Rumunia prowadziła 11:10. Trwa w tej chwili druga część meczu.