Obecny chiński prezydent interesował się klubem rodziny Berlusconich już w 2009 roku. Były premier odpowiedział mu wówczas, że kiedy będzie zamierzał sprzedać Milan, on dowie się o tym pierwszy. Silvio Berlusconi sugeruje, że słowa dotrzymał, ale nie chce ujawnić szczegółów rozmów prowadzonych z Pekinem w tej sprawie. Jednocześnie zapewnia, że nie jest zmuszony do pozbycia się go. Po prostu dzisiaj jedna rodzina nie jest w stanie utrzymać klubu piłkarskiego na wysokim poziomie. Dlatego ma obowiązek, jak podkreśla, znaleźć kogoś, kto pomógłby mu dźwigać ten ciężar. Powodem obecnego kryzysu Milanu jest pozbycie się wielu dobrych piłkarzy. Berlusconi zapewnia, że wszyscy, którzy są zainteresowani jego przejęciem, stawiają jako warunek jego pozostanie w charakterze współudziałowca. "Najwyraźniej ci, którzy chcą kupić Milan, uważają jego związek z moją osobą za nierozerwalny" - mówi z dumą były premier. Nie wyklucza, że może nie znaleźć odpowiedniego nabywcy, wtedy sam będzie starał się wyprowadzić go z kryzysu. Mediolański klub zajmuje w tej chwili zaledwie 10. miejsce w tabeli z 46 punktami - o 34 mniej od liderującego Juventusu Turyn.