Według informacji dziennikarzy "Sky Sports Italia" napięta sytuacja w klubie z południowej części Włoch wreszcie przestała się zaogniać. Zawodnicy "Azzurrich" ostatecznie pojadą na zgrupowanie przed meczem, jednak nie będzie ono miało formy kary, jak wcześniej żądali tego właściciele klubu. Sztab trenerski przeprowadzi standardowy dla klubu cykl treningowy, po którym piłkarze zostaną w centrum treningowym Napoli - Castel Volturno do jutra. Piłkarze zbuntowali się przeciwko prezesowi klubu Spór w drużynie rozpoczął się po ostatnim remisie w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Zawodnicy mieli solidarnie odmówić powrotu do ośrodka treningowego i rozjechać się do domów, oświadczając to Edoardo De Laurentiisowi w bardzo dosadny sposób. Syn głównego właściciela Napoli nie pozostał dłużny i odpowiedział piłkarzom, że zostaną ukarani za swoje zachowanie. Groźby sternika klubu nie przekonały zawodników i również spotkały się z dużym sprzeciwem ze strony graczy. Jednym z piłkarzy, którzy najbardziej atakowali De Laurentiisa był Allan. Brazylijczyk w wulgarny sposób odparł, że "możecie sobie wsadzić pieniądze w ...". Reakcja klubu miała być natychmiastowa i rozpoczęto przygotowania do ukarania zawodników. W mediach bardzo szybko pojawiły się także doniesienia o zagrożonej pozycji Carlo Ancelottiego. Włoski szkoleniowiec miał zrewolucjonizować Napoli. Był postrzegany jako ten "wielki", który może wnieść nową kulturę w grę i funkcjonowanie klubu. Wyniki, które osiągają "Azzurri" nie są jednak współmierne do oczekiwań. Podopieczni byłego trenera m.in. Realu Madryt zajmują 7. miejsce w tabeli, mając na swoim koncie 18 punktów. Tak słaby start zdarzał się drużynie z Neapolu niezwykle rzadko, a w minionym sezonie udało się zgromadzić siedem punktów więcej. Niezadowolenie z usług szkoleniowca akcentowali również kibice podczas ostatniego protestu na treningu Napoli. Fani domagali się również większego zaangażowania od piłkarzy i szacunku. Bardziej radykalne grupy kibiców wyzywały graczy od najemników i próbowały blokować wyjazd z klubowego parkingu. Pomimo ciężkich chwil dla klubu, ostatnie medialne doniesienia wskazują, że zreflektowali się również piłkarze Napoli. "Corriere dello Sport" twierdzi, że Allan wysłał sms-a z przeprosinami do Eduardo, a po porannej rozmownie Aurelio De Laurentiisa z Ancelottim sytuacja jest póki co opanowana. Właściciel Napoli jest jednak bardzo konfliktogenną osobą. Jednym z powodów buntu graczy Napoli był również fakt, że De Laurentiis pierwszy raz wspomniał o karnym obozie w... Radiu Kiss Kiss, a nie w bezpośredniej rozmowie z graczami. Wcześniej podpadł również zawodnikom, kwitując prośbę o podwyżki Jose Callejona i Driesa Mertensa, słowami, że "jeżeli chcą się sprzedać, to mogą zacząć nowe gów**ne życie w Chinach". Włoch nie chce konkurować z chińskimi drużynami jeżeli chodzi o wysokość zarobków, lecz jego reakcja była zdecydowanie przesadzona. Zobacz więcej szczegółów o kryzysie w Napoli De Laurentiis ma na pieńku również z kibicami "Azzurrich". Ich spór trwa od dawna, a fani zarzucają rodzinie złe zarządzanie klubem. Przed minionym sezonem często wytykali mu brak wielkich transferów, gdy w tym samym momencie właściciele zajmowali się inwestowaniem w inne kluby (kupując upadające Bari). Ich niezadowolenie wzbudza również nepotyczny charakter klubu. Bezpośrednim zarządcą Napoli jest bowiem syn Aurelio De Laurentiisa - Edoardo. Podobną relacją połączeni są trenerzy klubu. Drugi szkoleniowiec Davide jest synem Carlo Ancelottiego i według wołoskich mediów, piłkarze nie darzą go największą sympatią. Napoli kolejny mecz rozegra w sobotę przeciwko Genoi. Podopieczni Thiago Motty teoretycznie powinni nie być przeszkodą dla "Azzurrich", jednak nie wiadomo jak toksyczna atmosfera wpłynie na grę klubu. Serie A - wyniki, strzelcy, tabela PA