Jako pierwszy o klinczu opowiedział dziennikarz Carlo Alvino, ceniony na Półwyspie Apenińskim jako niezawodne źródło informacji. Jego zdaniem pertraktacje między polskim napastnikiem a Juventusem dobiegły pomyślnego końca. - Porozumienie zostało osiągnięte - powiedział Alvino na antenie radia Kiss Kiss. - Ale to nie oznacza jeszcze transferu. Szefowie "Juve" dogadali się na razie z samym Milikiem. Teraz potrzeba zgody między klubami. Napoli nie jest zainteresowane wymianą zawodników. Chce tylko gotówki, która będzie odpowiadała rynkowej wartości piłkarza. Nie jest tajemnicą, że De Laurentiis oczekuje za napastnika reprezentacji Polski nie mniej niż 35-40 mln euro. Klub z Turynu ma nadzieję, że nie będzie musiał wykładać takiej kwoty. By zredukować koszty, zaproponował w rozliczeniu Federico Bernardeschiego. W Neapolu takim wariantem nikt nie jest jednak zainteresowany. Co ciekawe, tej samej neapolitańskiej stacji radiowej Milik udzielił wywiadu w styczniu tego roku. Mówił wówczas tak: - Zrobimy wszystko, żeby zająć w tabeli jak najwyższe miejsce. Gramy coraz lepiej, ale potrzebujemy cierpliwości i ciężkiej pracy. Liczę na to, że moja skuteczność jeszcze wzrośnie. Jestem zadowolony z liczby bramek, które udało mi się zdobyć. Mniej cieszą mnie jednak wyniki zespołu. Już wtedy toczyły się trudne negocjacje między Napoli a polskim snajperem na temat prolongaty kontraktu, który wygasa latem przyszłego roku. Klub chciał zamieścić w nowej umowie klauzulę z kwotą odstępnego w wysokości 100 mln euro. Piłkarz nie zgodził się na taki manewr i zdania nie zmienił aż do dzisiaj. W bieżącym sezonie Milik zdobył dziewięć bramek w 16 meczach Serie A. UKi