Ciężko wyobrazić sobie bardziej polskie starcie w Serie A w sezonie 2018/2019, niż starcie Genoi z Napoli, w którym od początku gra trzech reprezentantów Polski - Krzysztof Piątek, Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński. W sobotę trzecia drużyna Serie A przybyła do Genui, by zainkasować komplet punktów. Miejscowi, walcząc o oddalenie się od strefy spadkowej i zarazem ocalenie trenera, chcieli w sobotę sprawić niespodziankę na Stadio Luigi Ferraris. Pierwszy kwadrans meczu toczył się pod dyktando gości, a już w 5. minucie okazję miał Zieliński, który był z boku bramki i wywalczył dla Napoli rzut rożny. Goście rozgrywali piłkę i szukali prowadzenia, a w 12. minucie Lorenzo Insigne mógł wpisać się na listę strzelców, jednak trafił tylko w słupek bramki gospodarzy. Ci atakowali nieśmiało, by nie rzec bojaźliwie, a jedyny w pierwszym kwadransie strzał oddał Piątek. Zrobił to jednak zbyt słabo i niecelnie, by akcja przyniosła jakiś efekt bramkowy. W 19. minucie znów szczęścia próbował Zieliński, dostał podanie w pole karne, ale tym razem defensywa genueńczyków spisała się i Polak został zablokowany. W odpowiedzi Genoa odważnie zaatakowała na połowie gości, Romulo wrzucił piłkę na piąty metr, a tam Cristian Kouame wyszedł wysoko w powietrze i strzałem głową zdobył prowadzenie dla Genoi. Iworyjczyk, wespół z Krzysztofem Piątkiem, mocno angażowali defensywę Napoli i starali się podwyższyć na 2-0, co zmusiło faworyta do cofnięcia się na własną połowę. Pod bramką Genoi tylko jedną okazję miał Milik, ale został złapany na pozycji spalonej. Do końca pierwszej odsłony Napoli szukało wyrównania. Bardzo blisko był Milik, który w 36. minucie dostał znakomite podanie i powinien otworzyć wynik. Andrei Radu popisał się jednak kapitalną interwencją, a nasz snajper znów nie zaprezentował zimnej krwi. Szybko chcieli skontrować miejscowi, zaskakująco głową strzelał Piątek, ale piłka powędrowała w środek bramki i wprost w ręce Cristiana Ospiny. Napoli nacierało, jeszcze strzelać próbowali Mario Rui i Zieliński, ale w końcu sędzia zaprosił drużyny do szatni. Po zmianie stron Napoli od razu rzuciło się do ataku, a trener Carlo Ancelotti, który jeszcze w przerwie posłał zmienników na rozgrzewkę, od początku drugiej odsłony zdjął z murawy Milika i Zielińskiego, zastępując Polaków Driesem Mertensem i Fabianem Ruizem. Belg szybko wypracował okazję dla Napoli, potężnie kropnął z pola karnego, ale rywale zdołali go zablokować. Obie ekipy walczyły dzielnie, nie tylko z rywalami, ale też z coraz mocniej padającym deszczem. W końcu, w 59. minucie, sędziowie przerwali spotkanie, bo na murawie zebrało się tak dużo wody, że gra w piłkę nie była możliwa. Po kilku minutach obie ekipy wróciły do gry, a piłkarze wprowadzeni przez Ancelottiego za Polaków strzelili dla Napoli wyrównującą bramkę. W 63. minucie Mertens odegrał do Ruiza, a ten z piętnastu metrów pokonał golkipera Genoi i zrobiło się 1-1. Włoski trener miał nosa, nasi reprezentanci tym razem ustąpili miejsca piłkarzom dla klubu - jak się okazało - bardziej wartościowym. A jego zespół szedł po pełną pulę, blisko szczęścia z wolnego był Lorenzo Insignie, którego strzał z trudem sparował Radu. SSC Napoli dopięło swego w 86. minucie, a bramkę samobójczą zdobył Davide Biraschi. Po rzucie wolnym dla przyjezdnych defensor Genoi potknął się w ogromnej kałuży i tak niefortunnie interweniował, że skierował piłkę do własnej bramki. W ten sposób goście w meczu na wodzie wzięli komplet punktów, wskoczyli na drugie miejsce w tabeli Serie A, tuż za plecy Juventusu Turyn. Genoa plasuje się na pozycji czternastej i na wygraną czeka już od sześciu spotkań.