Katastrofalna gra Benevento, z pełniącym ważną rolę Kamilem Glikiem sprawiła, że zespół z Kampanii rozpaczliwie walczy o pozostanie w najwyżej klasie rozgrywek.W starciu z Atalantą, wiceliderem Serie A, faworyt był jeden i dość szybko zadał cios gościom. Gol strzelony w 22. min był ogromną zasługą Rusłan Malinowskiego, który zabawił się przed polem karnym z trójką obrońców, w tym z Glikiem i wypuścił sam na sam z bramkarzem Luisa Muriela. Do Kolumbijczyka jeszcze próbował doskoczyć Riccardo Improta, łatając dziury, ale był spóźniony co najmniej o dwa tempa i z kilku metrów Muriel z łatwością pokonał Lorenza Montipo. Jeśli ktoś spodziewał się, że zespół z Bergamo srogo obejdzie się z rywalem, musiał być zaskoczony. Na drugiego gola trzeba było czekać do 67. min, a na listę strzelców wpisał się wprowadzony zaledwie osiem minut wcześniej Mario Pasalić. Obrona "Czarowników" znów została totalnie wymanewrowana. Mimo przewagi liczebnej goście nie poradzili sobie z nabiegającym Chorwatem, który otrzymał z lewej strony podanie i mierzonym strzałem nie dał żadnych szans golkiperowi. Jakby Benevento miało mało kłopotów, od 82. min musiało radzić sobie w osłabieniu. Czerwoną kartkę, w konsekwencji drugiej żółtej, otrzymał obrońca Luca Caldirola. Zarówno Sampdoria, jak w Spezia przystępował do środowej potyczki podrażnione porażkami w minionej kolejce. Zespół z Genui został "rozstrzelany" przez Inter 5-1, z kolei "Orzełki" miały za sobą dotkliwą porażkę 1-4 z Napoli. O ile gospodarze byli już pewni utrzymania, o tyle Spezia ciągle jest w grze o pozostanie w Serie A. I ambitna postawa gości została wynagrodzona w 15. minucie. Po dośrodkowaniu w pole karne o piłkę powalczył Diego Farias, dzięki czemu ta spadła pod nogi do nabiegającego Tommaso Pobegi. Pomocnik uprzedził wychodzącego bramkarza i, mimo rozpaczliwej interwencji jednego z graczy z pola, wpakował piłkę do siatki. Piłkarze Spezii mieli prawo łapać się za głowy, bo osiem minut później mogli postawić gospodarzy w arcytrudnym położeniu. Po doskonałym podaniu z głębi pola piłka trafiła do Fariasa, ten przyjęciem wypuścił sobie piłkę i kompletnie zwiódł obrońcę, ale mając przed sobą tylko bramkarza z około 15 metrów do bramki oddał niecelny strzał. Kilkanaście sekund później przyjezdni cieszyli się z drugiego gola, ale tylko chwilkę, bo na pozycji spalonej znajdował się Giulio Maggiore. Te niewykorzystane okazje zemściły się w 32. min, gdy do siatki trafił Valerio Verre. W tej sytuacji mieli jednak furę szczęścia, bo przypadkowe odbicie piłki wręcz wypuściło w uliczkę Manolo Gabbiadiniego, który trafił w słupek, ale przysnął jeden z obrońców i do piłki doskoczył właśnie Verre. W 69. min Farias znów się nie popisał. Tym razem, po świetnym podaniu wzdłuż pola karnego, tak nieporadnie próbował opanować piłkę, że zgubił rytm i zewnętrzną częścią prawej stopy jedynie obił bliższy słupek.Od czego jednak w tym spotkaniu przyjezdni mieli Pobegę, który po raz drugi pokazał skuteczność, a przy tym niemałe umiejętności techniczne. Radość z drugiego w tym spotkaniu prowadzenia trwała jeszcze krócej, bo w 80. min bramkę na 2-2, po zgraniu klatką piersiową w polu karnym przez Mayę Yoshidę, strzelił Senegalczyk Balde Keita. AG