Fani Fiorentiny mogli liczyć na to, że ich zespół łatwo upora się z Genoą, jednak podopieczni Cesare Prandellego długo bili głową w mur. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie oddali tylko jeden celny strzał na bramkę rywali. Zrobił to już w 2. minucie Erick Pulgar. Zbyt wiele pracy nie miał także stojący w bramce gospodarzy Bartłomiej Drągowski. Nieco więcej działo się za to w drugiej połowie. W 70. minucie do siatki trafił Giacomo Bonaventura, ale arbiter nie uznał jego gola. W odpowiedzi, w 89. minucie prowadzenie objęli goście: Marco Pjaca znalazł się sam przed Drągowskim i nie dał Polakowi szans. Kiedy już wydawało się, że mecz zakończy się niespodzianką, punkt Fiorentinie uratował w ósmej minucie doliczonego czasu gry, po ogromnym zamieszaniu w polu karnym przyjezdnych Nikola Milenković. (TC) Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij!