Polski napastnik znakomicie to pamięta. Zaledwie cztery tygodnie temu, gdy ledwie zaczynał swoją przygodę w nowych barwach, miał wejście smoka do drużyny Milanu. Drugi mecz w ogóle, pierwszy w podstawowym składzie i od razu dwie bramki w starciu z ekipą innych Polaków - Napoli Milika i Zielińskiego. Jedna ładniejsza od drugiej. Od tamtego meczu pucharowego, który "Rossonerim" zapewnił miejsce w półfinale Coppa Italia wiele się podziało - Piątek strzelał w każdym z kolejnych czterech meczów ligowych, w sumie ma już siedem goli w sześciu występach - więc dzisiejsze spotkanie na Stadio Olimpico w Rzymie ma szczególną wymowę. I to z kilku powodów. Piątek, czyli "duże możliwości rozwoju" i osobiste porachunki z Lazio Oczywiście, zasadnicze pytanie dotyczy tego, czy Polak podtrzyma wyjątkową serię, a nawet, czy jest w stanie powtórzyć osiągnięcie z ćwierćfinału, czyli praktycznie w pojedynkę zapewnić awans (choć warto pamiętać, że tym razem jest jeszcze rewanż, za niecałe dwa miesiące). Można przypuszczać, że na rzymskim obiekcie czuje się całkiem nieźle, bo w niedawnym spotkaniu z Romą zapewnił tam swojej ekipie jeden punkt. Ale oprócz tego, ma jeszcze pewne rachunki do wyrównania. Będąc jesienią w Genoi, przyjechał do stolicy na mecz z Lazio, raz trafił nawet do siatki, a jakże, ale "Czerwono-Niebiescy" wysoko przegrali 1-4. Tymczasem europejska prasa sportowa jest coraz bardziej pod wrażeniem polskiego napastnika. Dziennik "L'Equipe", najbardziej prestiżowy, już kiedyś poświęcił Piątkowi dwie szpalty, teraz jeszcze bardziej docenia wyczyny byłego gracza Cracovii. I cytuje Giorgio Perinettiego, dyrektora generalnego Genoi ("Wcale mnie nie zaskakuje, że nie przestał strzelać; ma więcej piłek, lepszych zawodników wokół siebie i jeszcze naprawdę duże możliwości rozwoju"), ale przede wszystkim Dario Huebnera, byłego mniej znanego króla strzelców Serie A. Bez asyst? Ma inne zalety, jeszcze większe Dawny napastnik Piacenzy, który w 2002 roku zdobył 24 bramki, wspinając się wspólnie z Davidem Trezeguetem na szczyt klasyfikacji snajperów ligi włoskiej, porównuje nawet styl gry Piątka do Filippo Inzaghiego i broni Polaka przed zarzutami, że o ile znakomicie strzela, to nie ma jeszcze na koncie żadnej asysty w Milanie. - Uwalnianie przestrzeni na boisku poprzez dobre ustawianie się jest czasami nawet więcej warte - mówi Huebner, dodając, że Piątek to potrafi i znakomicie sprawdza się w roli wykańczającego akcje. Dlatego przypomina mu "Super Pippo". - W stosunku zaś do Gonzalo Higuaina (który się nie sprawdził i musiał zostać wypożyczony do Chelsea - red.), Polak umiał dostosować się do nowej drużyny i zrozumieć jej grę - uważa Włoch, który przed 17 laty również był wielkim objawieniem. - Trudno przypuszczać, że za rok zostanie najlepszym napastnikiem w Europie, ale dzisiaj ma wszystkie karty w ręku, aby dalej się rozwijać - mówi Huebner. Stąd też szybko wzrastająca cena - dzisiaj potencjalnie już ponad 60 mln euro, choć to tylko medialne spekulacje. Giorgio Perinetti zapewnia jednak, że nie żałuje, iż Polak został sprzedany do Milanu "tylko" za 35 milionów. - To normalne, że cena rośnie. Teraz nosi koszulkę Milanu, co ma swoje znaczenie, a rynek jest pod tym względem bardzo dynamiczny. "Niewiarygodna zdolność do tego, aby nie ulegać presji" "France Football" zwraca natomiast uwagę, że Piątek ma "niewiarygodną zdolność do tego, aby nie ulegać presji, która towarzyszy jego niesamowitym postępom w grze". Tygodnik przypomina też, że takiego debiutu w Milanie nie miał nikt w ostatnich trzydziestu latach, o czym najlepiej świadczy gol co 52 minuty spędzone na boisku od momentu podpisania kontraktu. - Może nie pracuje jakoś wyjątkowo dla drużyny, ale żyje po to, aby strzelać gole - mówi obrazowo Aldo Serena, były zawodnik Milanu (dwukrotnie) oraz zdobywca 3. miejsca na mundialu w 1990 roku. - Nawet jeśli długo nie dostaje piłki, zachowuje spokój i jasność umysłu, a potem wystarcza mu pół okazji, żeby dać o sobie znać - dodaje. Przypomnijmy więc również, że droga polskiego "Pistolero" mogła być trochę inna, gdyby w odpowiednim czasie więcej determinacji wykazały francuskie kluby, gdy Piątek strzelał gole jeszcze w Ekstraklasie. Jedna z agencji menedżerskich znad Sekwany miała niezbędne pełnomocnictwa, aby przedstawić dossier na ten temat. Ale co najmniej siedem drużyn - Bordeaux, Caen, Montpellier, Nantes, Reims, Strasbourg i Toulouse - nie wykazało dostatecznego zainteresowania, choć cena wahała się wtedy w granicach 3 milionów euro. Praktycznie nic w porównaniu z tym, ile Polak wart jest obecnie. Remigiusz Półtorak Terminarz 1/2 finału Pucharu Włoch