Wydaje się, że na tym etapie sezonu kibice przestali już nawet odliczać dni do powrotu Arkadiusza Milika na boisko. Permanentnie kontuzjowany reprezentant Polski w bieżącym sezonie nie rozegrał jeszcze ani minuty. Najpierw przez wiele miesięcy zmagał się z urazem kolana, którego nabawił się w meczu towarzyskim z Ukrainą. Kiedy był już bliski otrzymania zielonego światła do gry, nadszedł kolejny cios. Tym razem kontuzja łydki. Włosi są pewni. To już koniec Arkadiusza Milika w Juventusie Dziennikarze "La Gazzetta dello Sport" w tym tygodniu informowali, że 30-latek całkowicie został już skreślony przez Juventus. Thiago Motta nie liczy na Polaka, czego najlepszym dowodem było sprowadzenie w zimowym oknie transferowym Randala Kolo Muaniego. Francuz na tyle szybko zaaklimatyzował się w nowej drużynie, że za Milikiem w Turynie nikt już nie tęskni. Kontrakt snajpera ważny jest do końca czerwca 2026 roku, dlatego najbliższe lato będzie ostatnią okazją, żeby zarobić na jego sprzedaży jakiekolwiek pieniądze. Niedługo po bolesnych doniesieniach ze strony włoskich dziennikarzy na Milika spadł kolejny cios. Tym razem prosto z Polski. Narasta napięcie wokół Arkadiusza Milika. "To nie jest żubr" Robert Podoliński na antenie "TVP Sport" w bolesnych słowach odniósł się do sytuacji reprezentanta Polski. Przytoczone zostały przy okazji statystyki 30-latka w Juventusie, które dalekie są od imponujących. - Zdrowy Arek przydałby się jeszcze tej reprezentacji. Jestem ogromnym fanem jego talentu - dodał Podoliński. Zaznaczył przy tym, że na bolesną ocenę snajpera składa się liczba dni, jakie stracił z uwagi na liczne kontuzje. To one w dużej mierze uniemożliwiły mu regularne występy i sukcesy w barwach Juventusu. Zaskakująca teoria Tomaszewskiego na temat Lewandowskiego. Polak nie jest dobrze traktowany? W ekipie "Starej Damy" Arkadiusz Milik rozegrał 75 meczów, w których zanotował 17 trafień. Do tego dołożył dwie asysty. Kibice mimo wszystko z pewnością spodziewali się więcej po napastniku zakupionym za nieco ponad 7 milionów euro.