Artur Gac, Interia: Jak wyglądało świętowanie transferu z tatą Krzysztofa Piątka? Andrzej Bolisęga, pierwszy trener Krzysztofa Piątka: - Mogę powiedzieć, że było to takie świętowanie sukcesu Krzyśka, jakie robiliśmy przy ostatnich transferach. Sprawdza się, więc kultywujemy tradycję, zwłaszcza że mieliśmy do czynienia z transferem, który wymagał odpowiedniego uczczenia. Podczas tego spotkania połączyliśmy się z Krzyśkiem i ustalenia mamy takie, że razem z panem Władysławem wybieramy się w marcu na derby Mediolanu. Nazajutrz był pan w dobrej formie czy odczuwał zmęczenie? - Czułem się, jakbym rozegrał bardzo długi mecz piłkarski (śmiech). To są tak niesamowite historie, że nie było sensu się oszczędzać. Trzeba się z tego cieszyć na całego, a siły będziemy zbierać, gdy Krzysiek będzie przechodził do Realu lub do Chelsea. Swoją drogą, jeśli Krzysztof w wieku 23 lat spełnił marzenie, idąc do klubu, któremu kibicował od dziecka, aż nasuwa się pytanie, czy to już nie jest swoistym ukoronowaniem kariery? - Nie, o Krzyśku będzie jeszcze głośniej. Poza tym on musi zapracować jeszcze na to, by do klubu z Dzierżoniowa, w którym się wychował, wpłynęły pieniądze z mechanizmu "solidarity payment". Jak dobrze kibice wiedzą, z transferu do AC Milanu nie mamy żadnych pieniędzy, bo do tego wymagana jest zmiana ligi, a tu odbyła się transakcja w ramach Serie A. Walczę teraz o to, by zmienić te przepisy, lecz na tę chwilę obowiązują one tylko przy transferze międzynarodowym. Choćby dlatego Krzysztof musi pójść w świat i odejść za jeszcze wyższą kwotę. Nie ukrywam, że czekamy na takie pieniądze, bo chcemy wychować w Dzierżoniowie kolejnych Krzysztofów Piątków. Mówimy wręcz o "kosmicznym" zastrzyku gotówki? Wszak obracamy już takimi pieniędzmi, że do Lechii Dzierżoniów z pewnością wpłynęłaby spora wielokrotność rocznych budżetów Lechii Dzierżoniów. - Powiem panu, że gdybyśmy już przy transferze z Genui do Mediolanu otrzymali wyliczoną kwotę, to mielibyśmy zagwarantowany budżet Lechii na kolejnych pięć, a nawet osiem lat na poziomie trzeciej ligi. O jakiej kwocie rozmawiamy? - Około półtora miliona złotych. Mówi pan, że sufit możliwości Krzysztofa nie kończy się na Milanie, ale transfer do ekipy "Rossonerich" osobiście pana raduje? - Cieszę się, że Krzysiek poszedł do Mediolanu. Dla mnie Milan to Marco van Basten, Ruud Gullit i Frank Rijkaard, tych Holendrów zawsze oglądałem, bo byli dla mnie świetnymi zawodnikami, a teraz do tego zacnego grona dołączył nasz chłopak. Jednak nie ukrywam, że kibicuję lidze hiszpańskiej, a szczególnie FC Barcelonie i to tam widziałbym Krzyśka. Mam nadzieję, że za chwilę Lionel Messi zwolni mu miejsce. Oczywiście troszkę się śmieję, ale w związku z tym, że Krzysiek trafił do Milanu, to przestałem mieć jakiekolwiek ograniczenia. Jeśli więc mam o czymś marzyć, to robię to na całego, nie zatrzymując się na klubach pośrednich. Rozmawiał Artur Gac