Gdyby wszystko ułożyło się po myśli polskich kibiców, na boisku podczas Derby d'Italia obserwowalibyśmy trzech naszych rodaków. Z góry wiadomo było jednak, że Arkadiusz Milik nie wystąpi z powodu dręczącej go od czerwca zeszłego roku kontuzji. Z kolei Piotr Zieliński i Nicola Zalewski nie są pewniakami do pierwszego składu. Zgodnie z oczekiwaniami - obaj wylądowali wśród rezerwowych. Pomimo braku biało-czerwonych wątków, spotkanie od początku mogło się podobać. Obie drużyny, po kilku minutach wzajemnego zapoznawania się, ruszyły do ataku. Najpierw zaatakowali goście z Mediolanu, później odpowiedzieli gospodarze. Po stronie tych pierwszych najlepszą okazję miał Mehdi Taremi, który starał się pokonać Michele Di Gregorio uderzeniem przewrotką. W zespole gospodarzy aktywny był natomiast Randal Kolo Muani, który kilkukrotnie zatrudniał Yanna Sommera. Nie do wiary, co zrobił Skorupski. Głośno o Polaku, uratował swój klub Spotkanie toczyło się w wysokim tempie, co mogło cieszyć postronnych widzów. Dało się odczuć, że i jedni, i drudzy nie zamierzają zadowalać się remisem - i słusznie, bo zarówno mediolańczycy, jak i turyńczycy mają swoje cele, o które muszą walczyć. Na tym etapie sezonu każdy punkt jest natomiast na wagę złota. Końcówka pierwszej połowy należała bezapelacyjnie do Interu. Raz po raz sunęły ofensywne akcje tego zespołu, a ich motorem napędowym najczęściej był Denzel Dumfries. Szwankowała jednak precyzja wykończenia, efektem czego na przerwę piłkarze schodzili przy wyniku 0:0. Juventus - Inter. Długie wyczekiwanie na bramkę Po zmianie stron to Juventus przejął inicjatywę. "Stara Dama" sprawiała wrażenie zespołu, który za wszelką cenę chce mocno otworzyć drugą połowę. Bramka wciąż nie padała, ale wrażenia artystyczne były bardzo pozytywne. Trener Simone Inzaghi, widząc, co dzieje się na boisku, postanowił działać. W 62. minucie wprowadził aż trzech rezerwowych: Carlosa Augusto, Marcusa Thurama i Nicolę Zalewskiego. Na chwilę mediolańczycy otrząsnęli się i docisnęli gospodarzy, ale później to znów Juventus był na fali. W 74. minucie w końcu padł natomiast pierwszy gol tego meczu. Strzelił go Francisco Conceicao po asyście Kolo Muaniego. W 80. minucie na placu gry pojawił się Zieliński. W kontekście wyniku nic się już jednak nie zmieniło - Juventus dowiózł skromne prowadzenie do samego końca i zainkasował cenne trzy punkty. Jakub Żelepień, Interia