Diego Maradona nie wytrwał na trybunach do końca spotkania. Opuścił rzymski stadion po czerwonej kartce dla Paolo Cannavaro i golu na 2-0 Miralema Pjanica, kiedy ósme w tym sezonie zwycięstwo Romy stawało się faktem. Jeszcze dziwniej musiał czuć się były bramkarz Napoli 36-letni Morgan de Sanctis. Kiedy tego lata, za symboliczną kwotę pół miliona euro opuszczał kipiący od ambicji Neapol, mógł mieć co najwyżej mieszane uczucia. Roma sprzedała latem PSG brazylijskiego obrońcę Marquinhosa za 30 mln euro, sprowadziła staruszka Maicona, którego Manchester City posłał na śmietnik historii. Tymczasem w ośmiu meczach tego sezonu de Sanctis sięgał do siatki zaledwie raz! Nie ma w wielkich ligach Europy bramkarza, który zbliżyłby się do tego osiągnięcia. Także tego lata za kolejne 30 mln euro Roma sprzedała Tottenhamowi Erica Lamelę. Tymczasem zdobyła już 22 gole i jest skuteczniejsza od Bayernu Monachium (rozegrał mecz więcej), Realu Madryt (mecz więcej), PSG (dwa mecze więcej) i Arsenalu. Mecz z Napoli był szczególnie trudny, bo po pół godzinie z kontuzją mięśnia zszedł 36-letni lider Totti, o którym selekcjoner Włochów powiedział ostatnio, że gdyby mundial w Brazylii był za miesiąc, musiałby go powołać. Roma jest rewelacją rozgrywek, w poprzedniej kolejce rozbiła Inter 3-0 na San Siro. Totti ogłosił wtedy, że ten zespół może konkurować z każdym, choć do odzyskania tytułu po 13 latach wciąż bardzo daleka droga. Wydawało się jednak, że w wyścigu z Juventusem zdecydowanie groźniejsi będą inni, na przykład pobite wczoraj w Rzymie Napoli z Gonzalo Higuainem. Roma pozostała jedynym zespołem bez straty punktu w wielkich ligach Europy. Zaledwie kilka godzin wystarczyło, by zmienił się żałobny nastrój w stolicy Hiszpanii. Real pokonał Malagę 2-0, tymczasem Barcelona straciła dwa punkty w Pampelunie, a Atletico Madryt przegrało z Espanyolem 0-1. W ten sposób "Królewscy" mają szansę zaatakować szczyt tabeli już w sobotnim Gran Derbi. Obu ekipom: tak Barcy świętującej powrót po 7 miesiącach Carlesa Puyola, jak i Atletico brakowało zaledwie jednego zwycięstwa do wyrównania rekordowego startu "Królewskich" z 1968 roku. Nie udało się. Zwłaszcza zespół Diego Simeone miał pecha przegrywając pierwszy raz w sezonie (8 zwycięstw w lidze, dwa w LM i dwa remisy w Superpucharze Hiszpanii) po samobójczym strzale Thibauta Courtoisa, który po awansie Belgii na mundial w Brazylii ogłosił, że jest jednym z pięciu najlepszych bramkarzy na świecie. De Sanctisa pod uwagę nie brał na pewno. Espanyol zaatakował gości ich własną bronią: morderczym pressingiem i konsekwencją w grze obronnej. Argentyński szkoleniowiec Atletico dostał jeszcze jedno potwierdzenie swojej kontrowersyjnej tezy, że gra bez piłki, jest ważniejsza niż jej posiadanie, a mecze wygrywa się nie tyle dzięki klasie i umiejętnościom, ale charakterowi. Tym razem więcej charakteru mieli gospodarze. Właśnie na charakter Romy wskazuje Totti, gdy pytają go o wyjaśnienie fenomenalnego startu zespołu. "Kiedy umysł jest wolny od napięcia, można dokonać wszystkiego" - mówi. Napięcie i presja, z pewnością się jednak pojawią. Totti przyznaje, że są w Serie A zespoły lepsze, kadrowo silniejsze. "Dlaczego jednak nie mielibyśmy bić się o miejsce w Lidze Mistrzów, skoro udowodniliśmy sobie, że możemy wygrywać z każdym?" Dyskutuj z autorem na jego blogu Zobacz, jak rewelacyjna Roma radzi sobie w Serie A