Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Milan - Napoli Zapis relacji na urządzenie mobilne - kliknij tu Piątek już w sobotę - w ostatnim meczu między tymi zespołami, w lidze - pokazał, że jest w dobrej dyspozycji. Trener Gennaro Gattuso nie chciał go rzucać od razu na głęboką wodę po niezwykle emocjonującym tygodniu, którego kulminacyjnym punktem było podpisanie 35-milionowego kontraktu, więc były gracz Genoi pojawił się tylko na 20 minut, ale pozostawione wrażenie już wtedy było co najmniej dobre. Co w takim razie powiedzieć teraz? To było prawdziwe wejście smoka! Już w siódmej minucie nasz napastnik dał jasny sygnał obrońcom Napoli, że nie będą mieli z nim łatwo. Strzał z pierwszej piłki, z linii pola karnego był szybki, nieoczekiwany, ale jeszcze niecelny. Stanowił jednak zapowiedź, że Piątek nie będzie się zastanawiał, tylko staranuje wszystko, co stanie mu na drodze. Na konkretne efekty trzeba było czekać zaledwie kilka minut. Polak ruszył do długiego podania Laxalta i przy biernej postawie obrońców precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza gości. Jeszcze większym sprytem popisał się przy drugim golu. Kalidou Koulibaly jest uważany za jednego z najlepszych obrońców Serie A, ale gdy Piątek dostał piłkę w polu karnym, z łatwością go przechytrzył i mocnym uderzeniem znowu trafił do siatki. Jak mówią Włosi - doppietta godna dużego uznania, bo takiego wejścia - nawet mimo wcześniejszych dokonań Polaka - nikt się nie spodziewał. Co ciekawe, to nie było najlepsze osiągnięcie Piątka w tych rozgrywkach Pucharu Włoch. W sierpniu strzelił już cztery gole dla Genoi w meczu z Lecce. Dublet z Napoli ma jednak o wiele większe znaczenie. Także ze względu na moment, w którym się dokonał. Dlatego, gdy na 10 minut przed końcem Polak schodził z boiska, żegnała go owacja na stojąco całego stadionu San Siro. Napoli było bezradne. Gracze Carlo Ancelottiego próbowali odpowiadać, konstruowali atak pozycyjny, ale niewiele z tego wynikało. Strzały z daleka, szczególnie w wykonaniu Insigne też niewiele dawały, bo Donnarumma pewnie je bronił. Polacy z Neapolu były mało widoczni. W pierwszej połowie Milik wyróżnił się faulem, po którym dostał żółtą kartkę, za to na początku drugiej był bliski pokonania Donnarummy. Zamieszanie w polu karnym Milanu było ogromne, jednak obrońcy w ostatniej chwili zdołali zablokować Polaka. Nie pomogło też wzmocnienie ataku i wprowadzenie Driesa Mertensa jako trzeciego napastnika Napoli nie okazało się bardziej groźne. Ancelotti, który przecież spędził na San Siro długie lata, zdobywał z Milanem tytuły i Ligi Mistrzów, długo stał bezradnie przy linii bocznej i nie mógł uwierzyć. Czy myślał sobie wtedy, że jego słowa sprzed sobotniego meczu ("Piątek dostarczy kibicom Milanu wiele radości, ale my mamy Milika") okażą się profetyczne, ale tylko w połowie. Nie tej, której by sobie życzył. Milan - Napoli 2-0 (2-0) Bramki: 1-0 Piątek (12.), 2-0 Piątek (27.) Milan: G. Donnarumma - Abate, Musacchio, Romagnoli, Laxalt - Kessié, Bakayoko, Paqueta (85. Rodriguez) - Castillejo, Piątek (79. Cutrone), Borini (60. Çalhanoglu). Napoli: Meret - Malcuit (86. Callejon), Maksimović, Koulibaly, Ghoulam - Zieliński, Diawara (59. Mertens), Allan (46. Ounas), Ruiz - Insigne, Milik. Remigiusz Półtorak Zobacz wyniki Pucharu Włoch