Były premier Włoch i właściciel imperium medialnego stał na czele klubu z Mediolanu od początku 1986 roku. To za jego kadencji AC Milan podźwignął się z problemów finansowych i zaczął sięgać po spektakularne sukcesy. Jedną z legend klubu został ściągnięty rok później Holender Marco van Basten, trzykrotny zdobywca Złotej Piłki, który w ogromnym stopniu przyczynił się do powrotu Milanu do europejskiej elity. Okazuje się, że nawet taka ikona klubu, jak van Basten, nie pod każdym względem utrzymuje status numeru jeden. Ciekawe wyliczenie przedstawił najbardziej prestiżowy włoski dziennik sportowy "La Gazzetta dello Sport", który pochylił się nad największą skutecznością wśród wszystkich graczy Milanu, sięgając początku ery Berlusconiego. Wynika z tego, że o ile w pierwszych czterech meczach najwięcej goli strzelił van Basten, który pokonywał bramkarzy pięć razy, o tyle już nie strzelał z taką częstotliwością jak nowy idol fanów Rossonerich, czyli Piątek. Polak zaczął trafiać do siatki od drugiego meczu, zdobywając dwa gole w Pucharze Włoch w starciu z Napoli, po czym dokładał po bramce w spotkaniach Serie A z Romą i Cagliari. Tym samym na strzelenie czterech goli potrzebował 249 minut, czyli na listę strzelców w pierwszych czterech meczach wpisywał się średnio co 62 minuty. To daje mu pierwsze miejsce w opublikowanym zestawieniu, które Włosi podparli grafiką. Piątek wyprzedza van Bastena (gol co 72 minuty), a niżej plasują się takie "strzelby" Milanu z przeszłości, jak Oliver Bierhoff (gol co 90 min), Ruud Gullit (gol co 105 min) i George Weah (trafienie co 112 min). Dziesiątkę zamyka poprzednia prawdziwa "9" w ataku Milanu, czyli Filippo Inzaghi. Grający w Milanie do 2012 roku Włoch w pierwszych czterech meczach (trzy gole) trafiał do siatki średnio co 118 minut. AG