Tomasz Frankowski: Ostatnio słyszałem o innym kandydacie na selekcjonera
Mało jest postaci w polskiej piłce, które łączą tyle osób powiązanych z wyborem nowego selekcjonera reprezentacji Polski, co Tomasz Frankowski. Jeden z najlepszych strzelców w historii Ekstraklasy w kadrze współpracował z Maciejem Skorżą, miał swój konflikt w klubie z Michałem Probierzem, w jednej z ról w rozwiązywaniu tego sporu stanął Cezary Kulesza, a ostatnio "Franek" wystąpił w drużynie Adama Nawałki w meczu przeciwko legendom z Brazylii. Aż prosiło się, by porozmawiać.

Przemysław Langier (Interia Sport): Jakie są pana pierwsze skojarzenia z Maciejem Skorżą?
Tomasz Frankowski (były reprezentant Polski): To był dzień meczu z Ekwadorem podczas mistrzostw świata w 2006 roku. Na jakąś godzinę-dwie przed pierwszym gwizdkiem, gdy drużyna dojechała już do Gelsenkirchen, wysłał do mnie SMS-a ze stadionu. "Tomek, powinieneś tutaj być z nami".
Czyli to trener, który na piłkarza patrzy jak na człowieka, nie jak na maszynę.
Zdecydowanie. Mało tego - w momencie, gdy dowiedział się, że nie będę powołany, chciał wywołać burzę w środowisku piłkarskim. Doszły mnie słuchy, że chciał się podać do dymisji, ale ostatecznie prezesi PZPN wzięli go na rozmowę, poprosili, by nie robił awantury, i przyjął tę decyzję z większym spokojem. Mimo że się z nią nie zgadzał.
To on na niedługo przed mundialem żegnał pana słowami: do zobaczenia na zgrupowaniu.
Tak, to było na jakiś tydzień przed powołaniami. Dostaliśmy na ten czas urlop, mieliśmy się spotkać zaraz po nim.
Maciej Skorża miał wtedy niewiele ponad 30 lat. Potrafił już wtedy zbudować wokół siebie aurę trenera, którego szanuje nawet starszyzna?
Nie miał z tym problemów, co było sztuką o tyle, że sam nie był nigdy piłkarzem, a nagle trafił do szatni z najlepszymi zawodnikami w kraju. W teorii droga do zdobycia zaufania u zawodowców była u niego trudniejsza, a on ją bez problemu przeszedł. Myślę, że nie ma piłkarza, który o Macieju Skorży miałby złą opinię.
Był trenerem ulegającym presji, czy zupełnie od niej odciętym?
Trudno mi powiedzieć, bo po kadrze nie miałem okazji z nim już pracować. Jako asystent po prostu wypełniał polecenia Pawła Janasa.
Pytam w kontekście ostatnich wypowiedzi płynących z PZPN-u, które można traktować jako przerzucanie presji na Skorżę w kwestii decyzji o przejęciu reprezentacji.
Z tego, co mi wiadomo, trener ze względu na sprawy prywatne i tak skłania się ku pozostaniu w Japonii. Osobiście uważam go za bardzo dobrego fachowca, który pewnego dnia powinien objąć reprezentację Polski.
"Przebąkiwało się o innym kandydacie"
Gdy umawialiśmy się na wywiad, napisał mi pan, że z tego, co słyszy, to ktoś inny jest faworytem numer jeden do przejęcia reprezentacji...
Ale nie uchylę rąbka tajemnicy, zwłaszcza że coś, co było aktualne jeszcze wczoraj, być może nie jest aktualne dziś. Natomiast na Stadionie Śląskim przebąkiwało się o innym kandydacie...
Kto by nie został nowym selekcjonerem, zastąpi Michała Probierza. Z tym trenerem pan miał jedno podobne doświadczenie, co Robert Lewandowski...
Tak, mieliśmy przez moment konflikt, który był efektem rozgrzanej głowy trenera Probierza. Być może chciał wstrząsnąć szatnią, zwłaszcza, że kiedyś mi tłumaczył, iż "wstrząsnąć szatnią" u niego nie znaczy nakrzyczeć na młodych, tylko uderzyć w serce zespołu - kapitana, albo najlepszego zawodnika. Uważał, że to skuteczniejsze. Wtedy faktycznie po jakimś słabszym meczu w moim wykonaniu, zagotowało się. Ostatecznie doszło do spotkania z prezesem Kuleszą i w ciągu dwóch dni problem był zażegnany.
W przypadku Lewandowskiego nic nie wskazywało, by konflikt rozszedł się po kościach.
I ja tego kompletnie nie rozumiałem. Kolejny mecz mieliśmy grać dopiero we wrześniu i jeśli sztab szkoleniowy miał plan odebrać mu opaskę, czemu to nie mogło poczekać? Oczywiście, że historia Michała Probierza pokazywała, iż konflikt z gwiazdą nie jest u niego czymś nierealnym, ale czas i miejsce tutaj wybitnie nie sprzyjały.
"Piłkarze po męsku powinni powiedzieć, jak było"
To była decyzja - jak mówił selekcjoner - podjęta dla dobra drużyny. Drużyna faktycznie reaguje dobrze?
Nie wydaje mi się. Ja czułem się pokrzywdzony, ale akurat w moim przypadku szybko się spotkaliśmy, pogadaliśmy po męsku, i temat został zażegnany. Kilka dni później wyprowadziłem drużynę jako kapitan. Wtedy nic nie przedostało się poza zespół i działaczy, media nie wiedziały, co się działo wewnątrz. W przypadku Roberta mleko totalnie się rozlało i to na wielu poziomach. Najpierw w komunikacji można było wyciągnąć wniosek, że tak chciał zespół, później rada drużyny oświadczyła, że to nie ona była inicjatorem całego zamieszania... Taki brak porozumienia między piłkarzami, a trenerem, nie jest właściwy. Zwłaszcza, że jeśli zawodnicy sugerowali trenerowi takie rozwiązanie dwa dni przed meczem, to po męsku powinni to powiedzieć publicznie. A tym czasem schowali się za autokarem i nikt nie wyszedł, by zająć jakiekolwiek stanowisko. Inna sprawa, że nie wiem, komu mogło zależeć na konflikcie z tak wielką postacią, jak Robert Lewandowski.
Wspomniał pan, że w wasz spór włączył się Cezary Kulesza. W spór między Probierzem, a Lewandowskim, włączył się za późno?
Myślę, że nie spodziewał się, że Robert tak drastycznie przyjmie decyzję o odebraniu opaski. Inna sprawa, że wydaje mi się, iż Michał Probierz powinien poinformować Cezarego Kuleszę, że planuje wykonać taki ruch - nawet jeśli to kwestia należąca do selekcjonera. Myślę, że dziś zastanowiłby się trzy razy, czy tak zrobić. Wydaje mi się, że już wie, że to była błędna decyzja. Tym bardziej, że miała wpływ na postawę zespołu w Helsinkach. Zespół od dwóch dni nie rozmawiał o niczym innym, tylko o konflikcie, być może gorzej przez to spał, miał tę sytuację z tyłu głowy. Teorie, że to wszystko mogło mieć wpływ na błąd Łukasza Skorupskiego, nie wydają mi się odrealnione.
Kulesza chciał mediować. To w ogóle dobry mediator?
Chyba tak, skoro od czterech lat rządzi polską piłką, po tym jak pokonał kandydata kojarzonego ze Zbigniewem Bońkiem. A teraz nie ma nawet konkurenta. To najlepszy dowód, że mediować potrafi.
"Adam Nawałka? Nie wiem, czy by się dogadał z Kuleszą"
Pan spina jeszcze jedną postać z bieżących wydarzeń. W spekulacjach odnośnie nowego selekcjonera pojawia się Adam Nawałka. Pan akurat grał u niego mecz ostatnio. Kuluarowo ten temat jakkolwiek u niego żyje?
Nie sądzę, ale gdyby dostał ofertę, pewnie by ją rozważył. Wciąż jest rześkim trenerem, który barwnie mówi i świetnie przekazuje myśli. W meczu pokazowym z Brazylią było widać u niego pełne zaangażowanie, dbanie o każdy detal. Na przykład o to, by trawa była odpowiednio przystrzyżona - bodajże na 2,6 cm.
Z Adamem Nawałką niepewność polega na tym, że od sześciu lat jest poza piłką. Obcując z nim w szatni da się to odczuć?
Nie, absolutnie, nie było nawet jednego momentu, w którym coś takiego przeszło mi przez myśl. Nawet jeśli brak ciągłości w byciu trenerem przez sześć lat na pewno nie jest czymś pozytywnym. Natomiast mam inną myśl - że ciężko byłoby się trenerowi Nawałce dogadać z prezesem Kuleszą.
Chodzi o sytuację z wyborem selekcjonera sprzed lat, gdy selekcjonerem został Czesław Michniewicz, czy o coś jeszcze?
Mam wrażenie, że trener Nawałka jest najbardziej wymagającym człowiekiem, jakiego znam. Nawet nie chodzi o wymaganie od piłkarzy, a od otoczki - prezesów, działaczy. Wydaje mi się, że na tej linii jego współpraca z Kuleszą nie byłaby tak owocna, jak z prezesem Bońkiem.
To na koniec - gdyby pan był dziś prezesem PZPN i decydował o przyszłym selekcjonerze, kto by nim został?
Ktoś z bardzo dużym nazwiskiem, z najwyższej półki. PZPN podobno stoi bardzo dobrze finansowo, więc byłoby go stać na kontrakt w wysokości około 5 mln euro. Nie umniejszam tutaj polskim trenerom - czy to Maciejowi Skorży, Jerzemu Brzęczkowi, czy Janowi Urbanowi - bo też są fachowcami i na 99 proc. to Polak zostanie wybrany, ale ja bym się skusił na kogoś formatu Ancelottiego - abstrahując, że on akurat już nie jest dostępny.


