Swoje pierwsze powołanie do seniorskiej reprezentacji Polski Mateusz Skrzypczak otrzymał przed październikowymi meczami z Portugalią oraz Chorwacją. Wówczas nie dotarł jednak na zgrupowanie, z powodu kontuzji, której nabawił się w meczu Jagiellonii Białystok z Legią Warszawa. Na kolejne spotkania z tymi rywalami nie został już powołany. Na poznanie całej biało-czerwonej ekipy musiał czekać aż do marca, lecz ani w spotkaniu z Litwą, ani z Maltą nie pojawił się na murawie. Cierpliwość i ciężka praca w końcu jednak popłaciły. I tak 24-letni defensor wybiegł na murawę od pierwszej minuty w towarzyskim meczu z Mołdawią, notując swój oficjalny debiut. Jak sobie w nim poradził? Grosicki mógł zrezygnować z piłki. Tu też odnosił sukcesy, w końcu musiał wybrać Reprezentacja Polski. Mateusz Skrzypczak z debiutem Wydawało się, że pełniący funkcję prawego środkowego obrońcy "Skrzypa" nie mógł wymarzyć sobie lepszego meczu na premierowy mecz w kadrze - przynajmniej jeśli liczył na bezproblemowy występ, w którym trudno o wpadkę. Powiedzieć, że piłkarze z Mołdawii nie przetestowali przed przerwą naszej defensywy, to jak nie powiedzieć nic. A z tych zadań, które przed nim stanęły, nasz debiutant wywiązał się bez problemów. Przynajmniej w obronie. Bo jeśli chodzi o atak, 24-latek będzie miał czego żałować. A chodzi zwłaszcza o sytuację z 28. minuty, gdy po dośrodkowaniu Matty'ego Casha i zgraniu głową jednego z partnerów, piłka spadła wprost na nogę Mateusza Skrzypczaka. Ten jednak, zamiast uderzać, najprawdopodobniej próbował ją przyjmować, z resztą nieporadnie. Przez co nie zdołał wykorzystać niepewnego wyjścia bramkarza i zamiast cieszyć się z gola, mógł tylko schować twarz w dłoniach. W drugiej połowie goście kilkukrotnie zagrozili naszej bramce. Gdy jednak przysypiała nasza obrona, na posterunku stał Marcin Bułka. Były fragmenty, gdy podopieczni trenera Michała Probierza oddawali pole rywalom, co chwilami spotykało się z nieśmiałymi gwizdami fanów. Ale tych ostatecznie rozradowała bramka na 2:0 zdobyta przez Bartosza Slisza. "Skrzypa" natomiast mógł zejść do szatni z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Oczywiście, w pewnych sytuacjach brakowało mu pewności siebie, w innych za to potrafił zagrać na wyprzedzenie. Ale nie był to mecz, w którym którykolwiek obrońca reprezentacji mógł coś zyskać. Tu można było tylko stracić, a tego udało się uniknąć. Zadowolony mógł być także trener Michał Probierz, który będzie mógł przypisać sobie kolejną zasługę, jaką jest wprowadzenie do reprezentacji Polski już 15. debiutanta. A lista ta wciąż przecież może się wydłużać. Zamieszanie wokół kadry. Grosicki przypomniał. "Co to ma wspólnego z naszymi barwami?" Z Superauto.pl Stadionu Śląskiego - Tomasz Brożek