"Turbogrosik" był długo filarem naszej drużyny, napędzając jej ofensywne akcje. W kadrze debiutował na początku 2008 roku w towarzyskim starciu z Finlandią, wygranym 1:0. Kibice najlepiej pamiętają go ze "złotej ery" drużyny Adama Nawałki. Wtedy, poza efektowną grą był też dobrym duchem ekipy, lansując w szatni m.in. przebój zespołu Akcent, "Przez twe oczy zielone". W piątkowy wieczór Grosicki zagra w drużynie narodowej po raz ostatni. Mecz z Mołdawią będzie dla niego jednocześnie okazją do poprawienia dorobku goli w kadrze. Póki co licznik zatrzymał się na 17 trafieniach. Wiele z nich było naprawdę efektownych, lecz tym, które zapadło w pamięć szczególnie było to z 11 listopada 2016 roku, przeciwko Rumunii. Wielki mecz Kamila Grosickiego. 11. minuta i już 1:0 Wyjazdowy mecz z ekipą z Kraju Drakuli jawił się dla nas jako spore wyzwanie. Teren był gorący, a ewentualna wygrana w Bukareszcie dawała nam duży spokój w kontekście walki o mundial. Wcześniej Polska zremisowała bowiem 2:2 z Kazachstanem, pokonała 2:1 Armenię, a przede wszystkim - ograła 3:2 groźną Danię. Kolejne trzy oczka sprawiały, że sytuacja stawała się niemal komfortowa, choć - no właśnie, miało nie być o nie łatwo. Już pierwsze minuty spotkania z Rumunami pokazały jednak, że to będzie nasz wieczór. "Zabawę" zaczął nie kto inny, jak Kamil Grosicki. Już w 11. minucie przejął piłkę w środku pola i pognał na bramkę rywali. Minął ich... pięciu, po czym huknął jak z armaty na bramkę przeciwników. "Włączył swoje turbo!" - ekscytował się wtedy komentujący mecz Mateusz Borek. Całe spotkanie było popisem "Biało-Czerwonych", którzy wygrali aż 3:0. Grupę eliminacyjną wygraliśmy wtedy bardzo pewnie - z przewagą pięciu oczek nad drugą Danią, choć sam mundial udany już dla nas nie był. Ale to temat na inną opowieść.