Stadion Śląski nie dowierzał. Kuriozalne rozstrzygnięcie meczu legend. Nikt nie był na to gotowy
21 czerwca ikoniczny Stadion Śląski gościł równie ikonicznego piłkarza. Tego dnia bowiem "Orły" Adama Nawałki zmierzyły się z legendami Brazylii, wśród których to prym wiódł wieloletni lider tejże reprezentacji - Ronaldinho. Ikoniczny Brazylijczyk pojawił się w naszym kraju w ramach toczącego się "Ronaldinho Show". Po zaciętej rywalizacji mecz ten zakończył się wynikiem 2:2, co oznaczało serię karnych... na którą nikt nie był gotowy.

21 czerwca na długo zapadnie w pamięci wielu Polaków. To bowiem tego dnia do naszego kraju zawitał jeden z najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy, jaki kiedykolwiek biegał po światowych boiskach - Ronaldinho. Wieloletni reprezentant Brazylii oraz piłkarz takich klubów jak: FC Barcelona, AC Milan, czy PSG. Jego przybycie wiązało się z podniosłym wydarzeniem, które odbyło się tego dnia na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Legendarny zespół Brazylii zmierzył się z jedną z najlepszych generacji Polskich piłkarzy - "Orłami" Adama Nawałki. Ikoniczny Polski szkoleniowiec, wraz ze swoją wiekopomną drużyną stawili czoła legendą reprezentacji Brazylii.
"Ronaldinho Show" na Stadionie Śląskim. Legendarny piłkarz zmierzył się z "Orłami" Nawałki
Pękający w szwach stadion z nieukrywanymi emocjami wyczekiwał na pojawienie się aktorów zbliżającego się show. Na początku z tunelu wyszli wszyscy zawodnicy biorący udział w tym spotkaniu. Było ich wielu, a wszyscy oni czekali na pojawienie się tego, przez którego zebrali się 21 czerwca na Stadionie Śląskim w Chorzowie - Ronaldinho. Pojawienie się żywej legendy futbolu naturalnie spotkały się z wiwatami zebranej publiczności. Co ciekawe, Ronaldinho jeszcze przed meczem otrzymał od władz miasta symboliczne klucze do bram Chorzowa oraz pamiątkową koszulkę.
Pierwsze minuty meczu sędziował były prezes PZPN-u Michał Listkiewicz. Później jego rolę przejęła drużyna sędziowska. Choć spotkanie miało charakter czysto towarzyski, to reprezentantom Polski nie można było odmówić jednego - przejęli oni inicjatywę, zmuszając gości zza oceanu do głębokiej defensywy. W pierwszej połowie niezwykle aktywny był między innymi Sebastian Mila, który oddał kilka strzałów na bramkę strzeżoną przez Heltona. Ten jednak idealnie bronił dostępu do swojej siatki. Ogrom niewykorzystanych okazji zemścił się w 27. minucie, kiedy to Diego Souza dostał idealną piłkę w pole karne. "Szczupak" legendy brazylijskich boisk nie dał najmniejszych szans Arturowi Borucowi. Dominowani przez większość spotkania Brazylijczycy wyszli tym samym na jednobramkowe prowadzenie, którego nie wypuścili już do końca pierwszej połowy.
Kuriozalne zakończenie meczu legend. Kibice już opuszczali stadion. Nikt nie był na to gotowy
Obraz gry w drugiej odsłonie nie uległ zbytniej zmianie. Polacy wciąż byli stroną dominującą, jednak nie potrafili tego przekłuć na gola wyrównującego. Blisko tego był w 52. minucie Sławomir Peszko. Dostał on bowiem idealną piłkę wzdłuż pola karnego którą... przeprowadził wysoko nad poprzeczką. Chwilę później jednak Maciej Makuszewski otrzymał idealne podanie od Artura Jędrzejczyka. Makuszewski miał wówczas przed sobą tylko brazylijskiego golkipera, który nie dał rady po raz kolejny wyratować swojej drużyny. Potężny strzał z kilku metrów doprowadził do wyrównania.
Niestety na 10 minut przed końcem goście zza oceanu ponownie zaskoczyli polskiego golkipera. Tym razem dostępu do bramki bronił Rafał Gikiewicz, który nie poradził sobie ze strzałem Andre Santosa. Były gracz Arsenalu wyprowadził swoją reprezentację na ponowne prowadzenie. Niestety nie widział już tego sam Ronaldiho, który kilka minut wcześniej opuścił plac gry i udał się do szatni.
Na 4 minuty przed końcem Polacy zdobyli upragnioną bramkę jednak sędzina uznała, że została ona zdobyty ze spalonego. Powtórka pokazała jednak wyraźnie, że Igor Lewczuk nie znalazł się na pozycji spalonej. Chwilę później bramka została uznana, dzięki czemu "Orły Nawałki" ponownie doprowadziły do wyrównania. Polacy mieli jeszcze kilka okazji do wyjście na prowadzenie, jednak żadnej z nich nie byli w stanie wykorzystać.
Tym samym mecz ten zakończył się wynikiem 2:2, a to miało oznaczało serię rzutów karnych. Zdawali się jednak nie wiedzieć o tym sami zawodniczy, którzy rozpoczęli celebrację po zakończenia spotkania. Kibice także nie zostali poinformowani o takiej ewentualności, ponieważ masowo zaczęli opuszczać trybuny. Ostatecznie seria jedenastek została rozegrana, a po dwóch udanych interwencjach Rafała Gikiewicza oraz bezbłędnej serii Polaków to "Orły Nawałki" mogły cieszyć się z końcowego triumfu.
Zobacz również:


