Polskiej piłki kryzys demograficzny
Łatwo w pewnym wieku wpaść w zrzędzenie o młodszych pokoleniach. Nostalgicznie i dumnie wypalić, że "kiedyś to było". W naszym futbolu to jednak nie kwestia marudzenia, a faktów.

Młodzieżowe mistrzostwa Europy były być może jeszcze smutniejsze od cyrku, jaki zafundowała nam dorosła reprezentacja na ostatnim zgrupowaniu, a były to przecież Himalaje absurdu. W najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że coś jest w stanie przebić to zamieszanie z opaską kapitańską, porażkę z Finlandią i dymisję selekcjonera.
A jednak, drużyna Adama Majewskiego na mistrzostwach Europy była jak gwóźdź do biało-czerwonej trumny. My nie tylko go wbiliśmy, ale uderzaliśmy młotkiem nadal, rozwalając ją doszczętnie. Roztrzaskana trumna - taki mam obraz polskiego futbolu reprezentacyjnego. Trudno się rozczarować, nie mają dużych wymagań, a jednak się udało. Naprawdę, nie spodziewałem się fajerwerków, zwłaszcza że historia naszych występów na EURO U-21 nie jest bogata, bardzo delikatnie mówiąc. Nigdy nie wyszliśmy poza ćwierćfinał. Ba! Do 2019 roku nigdy nie wygraliśmy na finałowym turnieju więcej niż jednego meczu. Zanim odpadliśmy w fazie grupowej jako gospodarz w 2017 r., nie awansowaliśmy na jedenaście turniejów z rzędu. Dwa lata później osiągnęliśmy największy sukces: wygraliśmy więcej niż jeden mecz. Pierwszy raz w historii! To i tak nie wystarczyło do wyjścia z grupy. Odpadliśmy po 0:5 z Hiszpanią. 2021 - brak awansu. 2023 - brak awansu. Więc to nie jest tak, że nasza piłka młodzieżowa znalazła się na zakręcie. My od dekad jesteśmy daleko poza drogą.
Łukasz Gikiewicz: Na Euro U-21 odhaczyliśmy polskie bingo
Mimo to przykro było patrzeć na to, jak wypuszczamy z rąk w ostatnich minutach punkt z Gruzją, drużyną absolutnie w zasięgu - a jednocześnie taką, która w jeszcze dramatyczniejszych okolicznościach z Francją zamieniła 2:1 na 2:3. Czyli można było powalczyć. W kolejnych meczach byliśmy jednak chłopcem do bicia. Piątka z Portugalią, czwórka od "Trójkolorowych" i do domu. Mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor. Polskie bingo odhaczone. Najlepszy z Gruzją był Mariusz Fornalczyk, wzbudzający ogromny entuzjazm fanów Widzewa, do którego trafił przebijając kwotą 1.5 miliona euro transferowy rekord łódzkiego klubu. Jednocześnie dla mnie jednym z obrazków, które utkwią mi w pamięci po tych mistrzostwach jest ten, w którym z ogromną łatwością jest wyprzedzany przez Francuza przy wyprowadzeniu kontry. Najlepszy polski sprinter w tej kadrze, drugi najszybszy piłkarz Ekstraklasy, przegrał pojedynek biegowy z rywalem, który nie wyglądał jakby w ogóle musiał się przy tym wysilać. Ale to tylko mały urywek. Tak samo jak mistrzostwa Europy U-21 są tylko wycinkiem większego problemu. O szkoleniu mówi się w kraju nad Wisłą odkąd pamiętam, ale od gadania niczego nie poprawiliśmy. Moim zdaniem, tak źle z młodymi biało-czerwonymi nie było od dawna. Polacy nie grają w topowych ligach - piłkarzy, których można nazwać podstawowymi w La Liga, Premier League, Serie A, Bundeslidze i Ligue 1 można policzyć na palcach jednej ręki. Dosłownie, bo jak policzył Wojciech Górski, jest tylko pięciu zawodników grających ponad połowę minut. Lewandowski, Bednarek, Cash, Dawidowicz, Walukiewicz. Nikt inny bariery 50% w ubiegłym sezonie nie przekroczył. Nie ma w tym gronie również nikogo, kogo moglibyśmy nazwać piłkarzem młodym. Najmniej lat ma ostatni z wymienionych - 25. Szwedzi i Duńczycy mają po pięciu takich zawodników poniżej 23 roku życia. Jest źle, a gdy weźmiemy pod uwagę potencjał na przyszłość - jest bardzo źle. Znikąd nadziei, bo nawet w Ekstraklasie pierwsze skrzypce grają obcokrajowcy. Patrzę na listę strzelców, a tam Grek, Szwed, Fin, Hiszpan, Słowak, Norweg, dwóch Portugalczyków, Hiszpan, Kongijczyk... I wreszcie jest Polak! 10 bramek, Piotr Wlazło. 35 lat. Defensywny pomocnik. Spadł z Ekstraklasy. Kurtyna.


