Polakom potrzebny trener z "twardą ręką"? Kiedyś to nie wypaliło
Po odejściu z reprezentacji Polski Michała Probierza rozpoczęły się poszukiwania jego następcy. Prezes PZPN Cezary Kulesza w najbliższym czasie będzie musiał dokonać wyboru. Jednym z kryteriów wyboru zapewne będzie charakter trenera i podejście do zawodników. Czy Kulesza postawi na szkoleniowca z "twardą ręką"? Już kiedyś w polskiej piłce próbowano tego rozwiązania. I to nie okazał się być najlepszy pomysł.

Dosyć krótka kadencja Dana Petrescu w Wiśle Kraków odbiła się szerokim echem. Już samo sprowadzenie do naszego kraju tak utytułowanego sportowca musiało robić wrażenie - zwłaszcza pod koniec 2005 roku.
Do Krakowa trafił człowiek z kapitalnym piłkarskim CV. Petrescu był czołowym zawodnikiem reprezentacji Rumunii, jednej z rewelacji mistrzostw świata w 1994 roku. W USA zespół ten dotarł do ćwierćfinału, gdzie dopiero po rzutach karnych uległ Szwecji, finalnie brązowym medaliście całego turnieju. Do tego wszystkiego dołączyć trzeba pięć lat występów w Chelsea i trofea zdobyte z tym klubem - były to m.in. Puchar Zdobywców Pucharów i dwa Puchary Anglii.
W pracy szkoleniowca Petrescu nie miał dużo doświadczenia. Na tamten moment jego największym sukcesem był awans do rumuńskiej ekstraklasy z Sportulem Studentesc, z którego zresztą trafił do Polski. Petrescu w stolicy Małopolski czekało dużo pracy. Dla Bogusława Cupiała cel był tylko jeden, a mistrzostwo Polski było traktowane jako obowiązek. Właściciel Wisły oczekiwał awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Po bolesnej porażce z Panathinaikosem determinacja tylko rosła.
Ta misja nie zakończyła się sukcesem. "Zaledwie" wicemistrzostwo Polski ze stratą jednego punktu do Legii Warszawa było sporym zawodem dla wszystkich związanych z Wisłą. Petrescu nie przypłacił tego posadą, lecz finalnie jego przygoda z Krakowem zakończyła się niewiele później. Rumuna zwolniono we wrześniu 2006 roku, dzień przed meczem z okazji 100-lecia klubu z Sevillą.
Petrescu i polscy piłkarze - to nie zadziałało
Petrescu w Polsce nie zapamiętano ze względu na wyniki. Rumun był niejednoznaczną postacią, którego jedni uwielbiali, a inni nienawidzili. Znamienne okazały się jego słowa z pierwszego spotkania z zawodnikami. - Jestem człowiekiem, który nie boi się ciężkiej pracy i tego samego oczekuję od moich zawodników. Dla mnie nie grają nazwiska tylko najlepsi zawodnicy. Najważniejsze są zwycięstwa. Ja nienawidzę przegrywać" - rzekł Rumun na początku swojej pracy w Krakowie.
Po odejściu Rumuna pojawiły się głosy krytyki względem jego stylu pracy. Petrescu miał serwować piłkarzom "mordercze treningi", po których część z zawodników "słaniało się na nogach". Z tego powodu były zawodnik Chelsea miał mieć nie po drodze z niektórymi przy Reymonta.
Znamienne wydają się być słowa wypowiedziane w rozmowie z Interią przez Marka Koniecznego. - Ciężka praca i to codziennie - to było motto rumuńskiego szkoleniowca. Kiedy usłyszeli to piłkarze, to kilku z nich zbladło. Nie wszystkim zawodnikom Wisły to się spodobało - powiedział wówczas Konieczny, który za kadencji Petrescu był kierownikiem drużyny.
Petrescu nie dał się poznać jako człowiek powściągliwy, potrafiący w odpowiednim momencie ugryźć się w język. W końcu też szeroko wypowiedział się o czasach pracy w Polsce, a także etyce tamtejszych piłkarzy. W lutym 2009 roku Rumun udzielił wywiadu Sebastianowi Staszewskiemu, wówczas pracującemu w "WP Sportowe Fakty".
- Polscy i rumuńscy piłkarze chcą mieć przyjaznego trenera, który jest ich kolegą. Ja w moim klubie nie mam żadnych przyjaciół. Jestem przyjacielski, ale nie jestem ich przyjacielem. Rozmawiam z moimi zawodnikami. Kiedy robią coś dobrze, przyklaskuję. Kiedy robią coś źle wtedy karcę. I co? Przez dwa lata zostaję wybierany najlepszym trenerem w Rumunii. To pokazuje, że mam rację. I jestem z tego zadowolony. W Polsce czy Rumunii piłkarze dążą do jak najlepszej znajomości z trenerem. I kiedy trener się z nimi zaprzyjaźni, przestają trenować - tak scharakteryzował podejście polskich zawodników były trener Wisły.
"Polscy piłkarze nie są przyzwyczajeni do ciężkiej pracy"
Ciekawie brzmią również słowa Rumuna opublikowane tego samego roku w "Dzienniku".
Polscy piłkarze nie są przyzwyczajeni do ciężkiej pracy. A proszę mi wierzyć, że bez tego nigdy nie osiągnie się sukcesów. Kiedy prowadziłem Wisłę, zawodnicy krzywili się, gdy aplikowałem im mocne, wyczerpujące treningi. Chodzili nawet poskarżyć się na mnie prezesowi Cupiałowi. Mówili, że jestem katem, że tak nie powinno się trenować. Chcieli mieć trenera przyjaciela. A Cupiał popełnił poważny błąd. Uwierzył zawodnikom, że trenują za ciężko, i pozbył się mnie przy pierwszej nadarzającej się okazji. W normalnych klubach takie zachowanie jest nie do pomyślenia
I oczywiście, od czasów pracy Petrescu w Krakowie minęło już prawie 20 lat, a w polskim futbolu wiele się zmieniło. Wyjazdy naszych zawodników do zachodnich klubów dzisiaj już nikogo nie dziwią. A siłą rzeczy, tam Polacy muszą pracować na bardzo wysokich obrotach. To powinno świadczyć o tym, że pewne mentalne bariery zostały przekroczone. Tylko czy aby na pewno?
Szerokim echem odbiły się słowa Jana Bednarka po kompromitującej porażce z Mołdawią w czerwcu 2023 roku. - Uważam, że chcieliśmy zagrać drugą połowę na stojąco. Myśleliśmy, że ten mecz dogra się sam do końca, zostało 45 minut i jedziemy na wakacje - rzekł wówczas w pomeczowym wywiadzie reprezentant Polski.
Opinii publicznej nie spodobały się również wypowiedzi reprezentantów w trakcie niedawno zakończonego zgrupowania. Paweł Dawidowicz zasugerował, że na miejscu Lewandowskiego symulowałby kontuzję, by tym samym zyskać wymówkę skrojoną przed zgrupowaniem kadry. Jakub Kamiński jako trudność przed arcyważnym meczem z Finlandią wskazał natomiast... zbliżające się urlopy, które mogą zaprzątać myśli naszych kadrowiczów.
Czy były to tylko niefortunne wypowiedzi, czy jednak utrwalenie wizerunku zarysowanego przez Petrescu? Oczywiście, specyfika pracy w klubie i w reprezentacji stanowią zupełnie inne kategorie. Charakterystyki polskiego piłkarza dokonanej przed laty przez Petrescu również nie można uogólniać. Zadaniem każdego selekcjonera jest jednak praca nad nastawieniem piłkarzy, by ci w całości poświęcili się grze w piłkę. A już zwłaszcza w narodowych barwach.
Może to być pewien trop dla Cezarego Kuleszy przy wyborze następcy Michała Probierza. Na dzisiaj kadra nie broni się wynikami, a wypowiedzi niektórych kadrowiczów mogą zarysować nieodpowiednie podejście.


