Mocne słowa kadrowicza przed zgrupowaniem. "Takie mówienie jest bzdurne"
We wrześniu reprezentacja Polski miała do wygrania autostradę do barażów o przyszłoroczny mundial, a do przegrania wszystko. Skoro sprawdził się ten lepszy ze scenariuszów, przyszła nagroda - w październiku możliwe jest nawet zapewnienie sobie co najmniej drugiego miejsca w grupie. Do przegrania "jedynie" misternie wypracowane przed miesiącem zaufanie.

Coś się zmieniło. To była pierwsza myśl po zobaczeniu, co działo się pod katowickim hotelem reprezentacji, która 1 września wkroczyła w nową erę - z Janem Urbanem u steru. Był tłum kibiców - zupełnie nieobecny w schyłkowej fazie Michała Probierza. Było szaleństwo, jak za najlepszych czasów. Ale najważniejsze, że później był wynik ponad oczekiwania - bo o ile zwycięstwo z Finlandią dało się jeszcze zakładać, o tyle remis w Rotterdamie to niespodzianka z gatunku tych większych. Jeden tydzień, w połączeniu ze zmianą selekcjonera, sprawił, że w relacjach kibice-kadra nastąpiła odwilż, a kredyt zaufania pierwszy raz od dawna wychylił się ponad zero. I w tym miejscu pozostanie, jeśli Biało-Czerwoni pokonają Litwę. Zanim dojdzie do niedzielnego meczu w Kownie, w czwartek drużyna Jana Urbana zmierzy się towarzysko na Stadionie Śląskim z Nową Zelandią.
O ile we wrześniu przywitaniu reprezentacji sprzyjała pogoda, o tyle październik przywitał kadrę deszczem. Kibiców było mniej, jednak wystarczająco, by przypadkowi przechodnie zerkali z ciekawością, co się dzieje. Całe zgrupowanie nie wzbudza wielkich emocji - Nowa Zelandia nie jest rywalem, który u kogokolwiek wywoływałby drżenie serca. Widać to także po sprzedaży biletów. Na trzy dni przed pierwszym gwizdkiem wciąż są dostępne wejściówki na wszystkie sektory. Nie wyprzedały się nawet te najtańsze umieszczone za bramkami.
Tradycyjnie największe szaleństwo zaczęło się, gdy przed hotel podjechał Robert Lewandowski. Delikatnie spóźniony - pięć minut po czasie - ale z chęcią do spędzenia kolejnych pięciu na rozdawaniu autografów. Jeden z kibiców poprosił o podpis... na bucie. Napastnik Barcelony będzie dłużej dostępny dla dziennikarzy na poniedziałkowej konferencji prasowej.


Jan Ziółkowski: takie myślenie jest bzdurne
Jedną z postaci, których nie było we wrześniu, ale pojawiła się w październiku, jest Kacper Kozłowski. Pomocnik Gaziantepsporu od czasu poprzedniej przerwy na kadrę, rozegrał w cztery mecze w lidze tureckiej, strzelił dwie bramki. Powrót do reprezentacji traktuje jako nagrodę.
- Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się powołania, choć jak każdy mam ambicję, by grać w kadrze. Wiedziałem, że jestem obserwowany, bo odebrałem kilka telefonów. Ostatnio w klubie jest stabilnie, ale wiem, że muszę dorzucić więcej liczb. Wyjeżdżając z Polski miałem pewne oczekiwania, inne niż to, co się później działo. Ale cieszę się z powrotu do kadry, nie mam żadnego stresu z tym związanego. Chciałbym zagrać w obu meczach. Nie mamy też podstaw, by mieć kompleksy. Mamy dużo lepszy zespół od Litwinów - mówił 21-latek po przyjeździe do katowickiego hotelu Monopol.
Jan Ziółkowski, inna z nowych twarzy w kadrze, choć już widzianych miesiąc temu, irytuje się podejściem na zasadzie "to tylko mecze z Nową Zelandią i Litwą".
- Mówienie, że nie będzie nam się łatwo zmobilizować na takich rywali, jest zwyczajnie bzdurne. Gra się z orzełkiem na piersi, to zawsze jest reprezentacja, i nie ma znaczenia, czy po drugiej stronie jest Holandia, czy Litwa. Wychodzisz na boisko i każdy mecz chcesz wygrać - powiedział obrońca AS Roma, który opowiedział także o swoich początkach w stolicy Włoch.
- Wiem, do jakiego klubu trafiłem. Każdy chciałby szybko grać, ale na dziś mam rolę, jaką mam, i staram się walczyć o więcej. Jestem pewien, że będę szedł do przodu i będzie to wyglądało, jak w moim poprzednim klubie. W Serie A jest bardzo wysoki poziom, a ponieważ jest to kraj kojarzony z obrońcami, miałem plan na karierę, by przez te Włochy przejść. Nadarzyła się taka okazja, więc skorzystałem - dodał.
Spotkanie z Nową Zelandią rozpocznie się w czwartek o godz. 20:45. Trzy dni później o tej samej porze Polaków podejmą Litwini. Jeśli w swoim wcześniejszym meczu urwą punkty Finlandii











