Kuriozalne sceny na Stadionie Śląskim. To wszystko działo się na oczach Ronaldinho
Mecz legend z udziałem Ronaldinho miał być niezapomnianym widowiskiem dla wszystkich, którzy tego dnia zebrali się na Stadionie Śląskim w Chorzowie. W istocie tak było, jednak całe show, nie obyło się również bez serii wpadek organizacyjnych, które w pewien sposób wpłynęły na końcowy obraz spotkania. Kibice wyłapali, iż w pewnym momencie na murawie biegało 11 polskich oraz... 13 brazylijskich zawodników. To jednak niejedyne kuriozum, które zostanie z w pamięci obserwatorów tego widowiska.

21 czerwca polscy kibice byli świadkami niezapomnianego show. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie starły się ze sobą dwie niezwykle sentymentalne ekipy. Z jednej strony do rywalizacji przystąpiły "Orły Nawałki", czyli jednak z najlepszych generacji reprezentantów Polski w XXI wieku. Z drugiej natomiast zagościły brazylijskie legendy, a wśród nich ten, przez którego wszyscy wymienieni zebrali się tego dnia na chorzowskim obiekcie - Ronaldinho.
Niestety mimo skali wydarzenia, strona organizacyjna pozostawiała wiele do życzenia. Warto wspomnieć o samej końcówce spotkania, która została rozstrzygnięta poprzez konkurs rzutów karnych, o którym... nikt poza organizatorami zdawał się nie mieć pojęcia. Po końcowym gwizdku piłkarze przystąpili do celebrowania meczu, natomiast przepełnione do granic możliwości trybuny stopniowo pustoszały. Ostatecznie seria jedenastek wyłoniła zwycięzców, jednak przebieg finałowego aktu pokazowego spotkania pozostawił dość spory niesmak. To jednak niejedyne wydarzenie, które stanowi plamę na wizerunku organizatorów widowiska.
Sceny na Stadionie Śląskim. "Polski" Diego Souza i 13 Brazylijczyków. To wszystko na oczach Ronaldinho
Już w pierwszej połowie kibice mieli prawo popaść w swego rodzaju konsternację. W 27. minucie spotkania do bramki Artura Boruca trafiła bowiem legenda brazylijskich boisk Diego Souza. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że kamery skierowane na celebrującego trafienie piłkarza ukazały dość interesujący szczegół. Otóż na koszulce strzelca widniało mało brazylijskie nazwisko "Kostka". Co więcej, realizatorzy przedstawili członka drużyny brazylijskiej jako niejakiego Adama Kostkę. Sam Mateusz Borek, komentujący to spotkanie miał problem z rozpoznaniem gracza.
Do kolejnej kuriozalnej sytuacji doszło podczas samej końcówki meczu. W momencie, w którym ważyły się losy tego spotkania, na boisku biegało 11 Polaków oraz... 13 Brazylijczyków. Każdy chciał wziąć udział w tym niezapomnianym widowisku, a ze względu na błędy komunikacyjne po stronie organizatorów, niektórzy dość długo musieli czekać na wpuszczenie na plac gry. Znaleźli się więc tacy, którzy nie zamierzali oczekiwać na zatwierdzenie ich obecności na murawie przez zespół sędziowski. Przewaga liczebna nie pomogła gościom zza oceanu, bowiem ci stracili wówczas gola wyrównującego stan rywalizacji.
Do pewnego momentu świadkiem tych wszystkich wpadek był sam Ronaldinho. Warto jednak przypomnieć, iż ikona brazylijskiego futbolu w 73. minucie opuściła plac gry udając się prosto do swojej prywatnej szatni. To zakończyło jego udział w meczu, który poświęcony był de facto jego osobie. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2, a seria rzutów karnych rozstrzygnęła je na korzyść "Orłów Nawałki".
Zobacz również:
- "Orły Nawałki" zaskoczone. Niespodziewany cios. Brazylijczyk strzelił w koszulce Polaka
- Michalczewski na bankiecie z Ronaldinho. Nie do wiary, kto mu towarzyszył
- Adrian Zagórski wystąpił przed Ronaldinho. Brazylijczyk nie krył zachwytu
- Sprawa awansu Polaków wyjaśniona w 10 minut. Kolejna demolka w mistrzostwach świata


