Kompromitacja w Mołdawii. Santos może być zadowolony tylko z jednego
We wtorek reprezentacja Polski przegrała z Mołdawią 2:3. I chociaż ten wynik to gigantyczna wpadka selekcjonera Fernando Santosa, to Portugalczyk z jednego może być zadowolony. To współpraca Roberta Lewandowskiego z Arkadiuszem Milikiem, którzy w pierwszej połowie wtorkowego spotkania zagrali jak za dawnych lat.

Reprezentacja Polski zanotowała w Kiszyniowie ogromną wpadkę i sensacyjnie przegrała w meczu eliminacji mistrzostw Europy z Mołdawią. Po porażce selekcjoner Fernando Santos będzie miał wiele do myślenia, ale jest jedna kwestia, z której może być zadowolony. To współpraca Roberta Lewandowskiego z Arkadiuszem Milikiem, która poskutkowała zdobyciem dwóch bramek.
Zepsute celowniki gwiazd
Pierwsze trzy mecze rozegrane przez Lewandowskiego pod wodzą portugalskiego selekcjonera nie należały do najlepszych. I nie chodzi wcale o to, że napastnik Barcelony nie zdobył w nich bramki. 34-latek miał po prostu niewiele okazji na to, aby pokonać golkiperów rywali. W spotkaniu z Czechami oddał tylko jeden celny strzał, przeciwko Albanii również raz uderzył w światło bramki, a w sparingu z Niemcami w ogóle nie zagroził bramce Marca-André ter Stegena. Ostatniego gola w biało-czerwonej koszulce "Lewy" strzelił ponad pół roku temu. Mowa o bramce z rzutu karnego w meczu z Francją, jeszcze na mistrzostwach świata w Katarze.
Jeszcze gorzej wyglądała statystyka Milika. Snajper Juventusu w ogóle nie był powołany na mecze z Czechami i Albanią, a w towarzyskim spotkaniu z Niemcami zanotował tylko słabe 45 minut. Swoją ostatnią bramkę w kadrze narodowej zdobył natomiast... 12 listopada 2021 roku!
Duet jak za dawnych lat
W meczu z Albanią mogliśmy przenieść się do przeszłości, gdy Lewandowski w fenomenalnym stylu poprowadził reprezentację do awansu na mistrzostwa Europy we Francji. Wtedy u jego boku Milik prezentował się znakomicie. I właśnie na taki duet zdecydował się w Kiszyniowie Santos. Skutek przyniosło to już w 13. minucie. Najpierw piłkę w pole karne dograł Przemysław Frankowski, a następnie Lewandowski celnie strącił ją głową do Milika, który z kilku metrów pokonał Mołdawianina Doriana Răileana.
Rewelacyjną akcję duet wykreował także kwadrans później, gdy 29-latek podaniem z pierwszej piłki bezpośrednio uruchomił starszego kolegę, a ten - po przebiegnięciu kilkunastu metrów - uderzył minimalnie nad bramką. "Lewy" nie pomylił się kilka minut później, gdy znów odnalazł go Milik. Napastnik fantastycznie obrócił się z futbolówką i chwilę później wypracował pozycję do strzału Lewandowskiemu, który trafił do siatki. Dzięki tej współpracy do przerwy prowadziliśmy z Mołdawią 2:0.
Kompromitacja w Kiszyniowie
Do przerwy kooperacja snajperów wyglądała bardzo obiecująco. Obaj oddali po cztery strzały: Lewandowski dwa celnie i dwa niecelne, Milik - jeden celny i trzy niecelne. Co najważniejsze, w polu karnym Mołdawii po prostu coś się działo (na co liczył Santos decydując się postawić na Milika kosztem Michała Skórasia). Niestety po przerwie inicjatywę przejęli gospodarze i to oni ostrzeliwali bramkę Wojciecha Szczęsnego (skutecznie, bo siatki trafili aż trzy razy).
Milik opuścił murawę w 72. minucie, gdy zmienił go Karol Świderski. Lewandowski został na niej do samego końca. I chociaż strata trzech punktów w Kiszyniowie boli i poważnie komplikuję sytuację kadry w grupie, to akurat współpraca naszego kapitana z Milikiem była obiecująca. Szkoda tylko, że do poziomu tej dwójki z pierwszej połowy nie dostosowali się pozostali kadrowicze.
Z Kiszyniowa Sebastian Staszewski, Interia Sport









