Andrzej Klemba, Interia: Na inaugurację eliminacji do mistrzostw świata reprezentacja Polski z mierzy się z Litwą i Maltą. Czego pan oczekuje? Tomasz Frankowski, 22-krotny reprezentant Polski: Przede wszystkim dwóch zwycięstw. Sześć punktów jest niezbędne i mam nadzieję, że tak się stanie. Jak to na początku bywa, pewnie będą elementy do poprawy i do wyciągnięcia wniosków, ale ten dwumecz jest taki wydarzeniem, że wygrane są koniecznością. Trudno sobie wyobrazić łatwiejszy terminarz eliminacji niż na początku europejscy słabeusze? - Dokładnie tak, dodatkowo napastnikom takie mecze na pierwszy ogień i wierzę, że bramki, powinny pozwolić nabrać pewności siebie. Nie chodzi tylko o to, by zainkasować sześć punktów, ale przede wszystkim, by pokazać jakość i dobry futbol. Do strzelenia pierwszego gola może być trudno, ale kiedy wygrywać, jak nie teraz. Trener Michał Probierz od początku pracy z reprezentacją właściwie na każde zgrupowanie zaskakiwał nieoczywistym powołaniem. Teraz chyba zaskoczył tym, że nie zaskoczył? - Widocznie przyszła refleksja, a także chęć popracowania w ciszy i w spokoju z tymi piłkarzami, których już zdążył poznać. Przed reprezentacją dwa zadania. Udany początek eliminacji i sześć punktów, ale też odzyskiwanie zaufania po spadku z Ligi Narodów? - To prawda. Od tego moglibyśmy zacząć, że dlatego kadra potrzebuje wygranych. Musi pokazać kibicom, że wciąż jest zespołem, który w tej Lidze Narodów czy pierwszej dziesiątce w Europie można sytuować. Tym bardziej że wciąż mamy piłkarzy ze światowego formatu. Są w kadrze zawodnicy, którzy po dłuższej przerwie w końcu zaczęli, na razie w klubach, pokazywać umiejętności na miarę talentu? Mam na myśli przede wszystkim Krzysztofa Piątka i Jakuba Modera. - Przede wszystkim piłka nożna to sinusoida. Raz jesteś w bardzo dobrej formie, a raz w słabszej, choć nie dotyczy to Roberta Lewandowskiego. Powiedziałbym, że on niezmiennie cały czas jest w dobrej. W przypadku tych dwóch piłkarzy, to rzeczywiście obaj notują bardzo udane rundy. Teraz jednak warto, by potwierdzili to w spotkaniach reprezentacji. Wrócił do kadry Matty Cash, o którego upominali się media i kibice. - To zawodnik przede wszystkim znany z boisk angielskich, a jeszcze nie tak bardzo z występów w kadrze. Faktycznie była jakaś kość niezgody między nim i selekcjonerem. Wypadł ze składu na kilka miesięcy. Jako reprezentacja Polski nie możemy sobie pozwolić, by nie powoływać piłkarza tego kalibru. O ile oczywiście jest w dobrej dyspozycji i regularnie występuje. Brak Piotra Zielińskiego i Nikoli Zalewskiego w meczach z Litwą i Maltą może być widoczny? - To są piłkarze, których uwielbiam oglądać. Zawsze brak kreatywności, a Zieliński i Zalewski to mają, jest osłabieniem dla drużyny narodowej. Choć niekoniecznie ich kreatywność w ostatnich miesiącach przekładała się na wyniki kadry. Można się spodziewać, że i Malta i Litwa raczej ustawią się z tyłu i ich umiejętności mogłyby się przydać. - Szczególnie w przypadku Zalewskiego, który potrafi na skrzydle rozerwać szyki rywali. W tych meczach trzeba liczyć właśnie na umiejętność szybkiej gry z klepki lub indywidualne akcje. Czekamy jeszcze, kto będzie ostatnim rywalem w grupie: Hiszpania czy Holandia. Reprezentację Polski skazuje się na walkę o drugie miejsce. Nie ma szans zagrozić tym piłkarskim potęgom? - To prawda, że nie będziemy faworytem w meczach w Holandią czy Hiszpanią. Piłka nożna budzi ogromne emocje także właśnie z tego powodu, że nie brakuje w nich niespodzianek. W ostatnich eliminacjach do Euro musieliśmy przeżyć nieprzyjemny lodowaty prysznic po porażkach z Mołdawią czy Albanią. Holandię trochę lepiej znamy, bo mierzyliśmy się na Euro i przegraliśmy minimalnie. - Różnica w jakości była, ale wynik nie był adekwatny do tego, co mogliśmy osiągnąć.