Spotkanie z Maltą to drugi mecz reprezentacji Polski na PGE Narodowym w odstępie zaledwie trzech dni. Taka sytuacja zdarza się rzadko, zwłaszcza jeśli mowa o grach oficjalnych. Tym razem jednak tak właśnie ułożył się harmonogram eliminacji przyszłorocznego mundialu. Przeciwko Litwie Polacy wyglądali bardzo słabo. Męczyli się z niżej notowanym rywalem, razili niedokładnością i brakiem pomysłu. Kibice mieli też zastrzeżenia do ślamazarnych i do bólu przewidywalnych ruchów naszych kadrowiczów. Od kompromitacji podopiecznych Michała Probierza uchronił gol Roberta Lewandowskiego z 81. minuty. Już po pierwszej połowie, kiedy sędzia zaprosił graczy obu drużyn do szatni, z trybun niosły się głośne gwizdy. To był czytelny sygnał dla reprezentantów ze strony fanów. Jeszcze ostrzej zrobiło się w drugiej części spotkania, około 75. minuty. Wtedy dało się słyszeć niecenzuralną przyśpiewkę: "Polska grać, k***a mać". Polska - Malta. Tak reagowali kibice Kadrowicze jak jeden mąż zapowiadali, że przeciwko Malcie pokażą się z lepszej strony. I faktycznie - od samego początku w ich grze widać było więcej pomysłu, energii i zaangażowania. Co najważniejsze - pierwszy gol padł w 27. minucie, nie trzeba więc było czekać tak długo, jak w przypadku konfrontacji z Litwą. Lepsza postawa kadrowiczów przełożyła się na reakcje kibiców. Tym razem nie było mowy o gwizdach w przerwie. Zamiast tego były doping, brawa i przyśpiewki zachęcające do podwyższenia wyniku. Skończyło się na wyniku 2:0 dla Polski. Po ostatnim gwizdku na trybunach było więc wesoło. Fani podziękowali piłkarzom za zwycięstwo, klaszcząc i śpiewając. Choć nadal o przełomie w grze kadry nie można mówić, atmosfera była zdecydowanie inna niż w piątek o tej samej porze. Z PGE Narodowego w Warszawie Jakub Żelepień, Interia