Partner merytoryczny: Eleven Sports

Jakub Moder: Nie dziwię się kibicom, że w nas wątpią

- Nie dziwię się kibicom, że wątpią w tę drużynę, ale wracając do pierwotnego pytania – mamy na tyle dobrego trenera i tak jakościowych piłkarzy, że może kibice nie będą w to wierzyć, ale powalczymy o pierwsze miejsce w eliminacjach – mówi w rozmowie z Interią Jakub Moder, pomocnik reprezentacji Polski.

Jakub Moder, 02.06.2025 r.
Jakub Moder, 02.06.2025 r./Grzegorz Wajda/East News

Przemysław Langier (Interia Sport): Mam taką teorię - wyrwanie zęba u człowieka jest mniej więcej tym samym, czym było wyrwanie Jakuba Modera z reprezentacji.

Jakub Moder (piłkarz reprezentacji Polski): Jedno i drugie to nic przyjemnego...

Tyle że u człowieka ząb nie odrośnie, a Jakub Moder - no właśnie. Odrósł dla reprezentacji?

Chyba tak. I też dzięki reprezentacji. Pierwsze pół sezonu w klubie było ciężkie. Dzięki powołaniom do kadry mogłem złapać trochę gry.

Z jednej strony tak, z drugiej - zastanawiałem się kiedyś, czy gdybyś został w Brighton w czasie zgrupowań, nie zyskałbyś w kontekście walki o powrót do grania.

Nie sądzę. To nic by nie dało. W Brighton w tamtym czasie mieliśmy 14-15 reprezentantów, więc w klubie zostawało sześciu-siedmiu trenujących. A przyjazd na kadrę zawsze mi pomagał. Jestem za to niesamowicie wdzięczny trenerowi Probierzowi.

Piłkarz potrzebuje regularnie grać dla swojej głowy i komfortu psychicznego, czy nóg, by nie zapomniały, jak się kopie piłkę?

Nawet nie chodzi o to, że zapomną, ale fizycznie pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Nie ma szans, by dobrze się czuć bez grania co tydzień. Bez tego nie wejdziesz fizycznie na odpowiedni poziom. Gdy grałem raz na miesiąc w Brighton, to około 60. minuty już czułem, że dobijam do ściany. Piłkarsko przerwa nie jest problemem, gdy jest się ciągle w treningu.

W Holandii bardzo szybko wskoczyłeś na taki poziom fizyczny, w jakim chcielibyśmy cię oglądać. Twój organizm tak szybko umie się przystosować do nowych warunków, czy liga holenderska na tyle odbiega od intensywności Premier League.

Szybko wskoczyłem do składu, wiele meczów zagrałem po 90 minut, i poszło. Granie praktycznie co trzy dni przygotowało mnie do tego poniekąd z automatu. Finalnie chodzi tylko o bycie w rytmie.

Bardziej frustruje kontuzja, czy wypadnięcie z obiegu, gdy się jest zdrowym?

Trudno powiedzieć, choć nie może się wydarzyć nic gorszego niż kontuzja. Będąc zdrowym pewne sprawy możesz poprawić. Masz los w swoich rękach. A przy kontuzji nie ma cię w treningu, trener cię nie widzi, mentalnie też jesteś przybity.

Jakub Moder/ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER / ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER/AFP

Gdy się gra regularnie, każda decyzja na boisku przychodzi z automatu, a gdy nie - każdą podejmuje się wolniej?

Tak. Gdy widzisz, że trener i drużyna ci ufa, możesz podejmować większe ryzyko. Ja wracając po kontuzji, grałem bardzo zachowawczo. Z czasem czułem, że spoczywa na mnie większa odpowiedzialność.

Już w marcu było widać po tobie, że jest lepiej. A jak obecnie?

Cała druga runda bardzo dużo mi dała. Grałem wszystko po 90 minut. Czuję, że jestem lepszym piłkarzem niż byłem, przyjeżdżam tu w dobrej formie. Krótki urlop się przydał, a teraz już czuć bardzo dobrą energię.

Czujesz się piłkarzem niezastąpionym dla kadry? Po tym, jak wypadłeś, jakościowo poszliśmy w dół.

Absolutnie nie czuję się niezastąpiony. W momencie, w którym złapałem kontuzję, trwał bardzo dobry okres w mojej karierze. Byłem ważnym zawodnikiem reprezentacji, byłem istotną częścią awansu na mundial, ale nie mówię, że gdybym dalej grał, wszystko byłoby idealnie. Pewnie nie.

Piłkarze mają podobno najlepszy zawód świata, a ty miałeś moment, w którym mogłeś pomyśleć, że jest najgorszy.

Kontuzja więzadeł krzyżowych to dla piłkarza koniec świata. Dla mnie też był.

I jak sobie z tym radziłeś?

Miałem bardzo duży wewnętrzny spokój w każdym słabszym momencie. Mówiłem sobie: i tak będzie OK. Zwątpiłem jakieś dwa razy, czy faktycznie dojdę do siebie - w tej późniejszej fazie, po półtora roku. Ale gdybyś zapytał najbliższe mi osoby, jak sobie z tym radziłem, to część z nich powiedziałaby, że nawet nie wiedziała, że nie gram w piłkę.

Jesteś typem gościa, który zastanawia się, co by było, gdyby nie kontuzja?

Dużo osób mówi mi: gdyby nie ta kontuzja, teraz byłbyś w jakimś fajnym miejscu. A ja staram się hamować takie gadanie. Stała się kontuzja i nic mi nie da takie rozmyślanie.

A w drugą stronę - myślisz o przyszłości i stawiasz sobie cel powrotu do Premier League?

Oczywiście, że tak. Trzeba było zrobić krok w tył - bo tak to trzeba nazwać, nawet jeśli graliśmy w Lidze Mistrzów. Chciałem znów poczuć się ważnym elementem drużyny, ale docelowo chcę wrócić do Anglii. Tam jest najlepsza liga świata. Natomiast nie robię żadnych planów. Nie mówię, że daję sobie dwa lata na transfer. Chcę grać na jak najwyższym poziomie i zobaczyć, gdzie mnie to zaprowadzi.

Jakub Moder/Piotr Matusewicz / Piotr Matusewicz / DPPI via AFP/AFP

"Ostatnie mecze nie były najlepsze w naszym wykonaniu"

A wracając do reprezentacji - na czym my, kibice, ludzie, którzy ją oglądają, mają budować nadzieję, że to idzie do przodu?

Nie ma co ukrywać, że ostatnie mecze nie były najlepsze w naszym wykonaniu. Tak, jak mówiłem w jakichś wywiadach, że...

... Że zmiażdżymy Litwę i Maltę.

Nie, nie - mówiłem, że z takim podejściem wyjdziemy na boisko. Finalnie wygraliśmy oba te spotkania, więc niby powinniśmy się cieszyć, ale ten styl... no nie był dobry. Trudno mówić inaczej, jeśli mamy tak silną drużynę i zawodników grających w tak dobrych klubach. Nie dziwię się kibicom, że wątpią w tę drużynę, ale wracając do pierwotnego pytania - mamy na tyle dobrego trenera i tak jakościowych piłkarzy, że może kibice nie będą w to wierzyć, ale powalczymy o pierwsze miejsce w eliminacjach. Podczas Euro 2024 pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie rzucić wyzwanie Holandii. Zabrakło detali, by wtedy zremisować, a były też sytuacje, w których mogliśmy myśleć o zwycięstwie. Pozytywnie patrzymy w przyszłość, ale póki co musimy wygrać mecz z Finlandią.

Wtedy z Holandią graliśmy bez Roberta Lewandowskiego i miałem wrażenie, że cała masa piłkarzy bierze odpowiedzialność na siebie. Natomiast po marcowych Litwie i Malcie, do dziennikarzy wyszedł kapitan kadry i kolejny raz uderzył w te same tony - że czas, by inni też zaczęli dźwigać tę drużynę. Orzełek waży dla was za dużo?

Nie sądzę, że mamy problem z charakterem. Nawet patrząc na indywidualne występy - jest Nicola, który stale udowadnia wartość. Bez niego bardzo dobre dwa spotkania zagrał Kuba Kamiński. Jest Seba Szymański. Nie było Ziela, to grałem trochę wyżej. Bierzemy na siebie odpowiedzialność i jesteśmy do tego przyzwyczajeni, bo w klubach odgrywamy ważne role.

Jak odbieracie krytykę mediów i co z nią robicie?

Ona do nas trafia, bo każdy z nas siedzi w mediach. A nawet, gdybyśmy nie siedzieli, wylewa się z mediów społecznościowych. Ale radzimy sobie z nią, bo inaczej nie dałoby się być profesjonalnym piłkarzem. Nawet, jak grasz super spotkanie, ktoś będzie krytykował.

Nie ma czarnej listy dziennikarzy?

Pojedynczy zawodnicy pewnie taką mają... (śmiech). Ale serio - radzimy sobie.

Na czym polega trudność kadry, że nie może wejść na wyższy poziom?

Okres po Euro faktycznie nie był najlepszy w naszym wykonaniu, co było widać gołym okiem. Nie chciałbym mówić, że się zatrzymaliśmy, ale przestaliśmy iść w takim kierunku, w jakim szliśmy przed Euro. Oczywiście analizujemy to, rozmawiamy ze sztabem, z trenerem, o tym, co możemy zrobić, by te rzeczy poprawić. A na czym polega trudność? Wydaje mi się, że czasem lepiej gra nam się z tymi lepszymi rywalami. Patrząc czysto piłkarsko, rozegraliśmy naprawdę dobre Euro, gdy po drugiej stronie byli najlepsi zawodnicy świata. Dodając do tego przygotowanie pod przeciwnika, to jest droga, którą powinniśmy iść.

Ile wolności na boisku daje wam Michał Probierz?

Trener zawsze powtarza, że nie będzie nas ograniczał, jeśli chodzi o decyzje na boisku i o to, jak się mamy poruszać. Jako środkowi pomocnicy mamy dużą swobodę. Mogę sobie zejść niżej, mogę podejść wyżej, cały czas jest wymienność z Zielem i Sebą - i to jest super. Ale kiedy musi wjechać taktyka, to wjeżdża. Świeży przykład z dzisiejszego treningu - mieliśmy taktykę pod Finlandię i Mołdawię. Trener przykładał dużą wagę, byśmy odpowiednio się przesuwali, by pressing był dobry, żeby dobrze zamykać obrońcę i odpowiednio ten pressing ukierunkować. Więcej swobody jest, gdy to my mamy piłkę. Wahadłowi mają podejmować ryzyko i grać dużo jeden na jeden, a jeśli stracą piłkę, to nic się nie stanie. Nie ma jakichś sztywnych schematów, że tak należy rozegrać daną akcję. Z przodu jest dużo swobody. Gdybym miał ocenić przywiązanie trenera do sztywnej taktyki w skali od 1 do 10, dałbym 5-6.

No to na koniec - brakuje wam Roberta Lewandowskiego?

Oczywiście, że tak. To jeden z najlepszych napastników świata. Zawsze z nim gra nam się lepiej.

Jakub Moder/Foto Olimpik/NurPhoto/AFP
Gauff walczy z błędami i Keys. Półfinał mimo chaosu. WIDEO/AP/© 2025 Associated Press
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem