Holenderska feta na trybunach, wstyd dla Polaków. To nie ma prawa się powtórzyć
Reprezentacja Holandii pokonując Polskę zapewni sobie wyjazd na przyszłoroczny mundial, którego lwia część odbędzie się w USA. "Oranje" tym samym mogą fetować awans na polskiej ziemi. Taka sytuacja miała już miejsce w przeszłości. Szalona mobilizacja Holendrów, którzy całą masą przyjechali do Polski na zawsze wpisała się na karty historii polskiego futbolu.

Już w piątek reprezentacja Polski prowadzona przez Jana Urbana rozegra na PGE Narodowym swoje przedostatnie spotkanie w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata. Do stolicy przyjedzie reprezentacja Holandii, która przewodzi tabeli naszej grupy. Dla "biało-czerwonych" może to być kluczowy mecz w kontekście jak najlepszej pozycji przed marcowymi barażami.
Zajęcie pierwszego miejsca w grupie wciąż jest możliwe, chociaż tylko teoretycznie. W przypadku zwycięstwa nad Holendrami Polska zrówna się z nimi punktami, lecz podopieczni Jana Urbana nie będą w stanie doścignąć rywala bilansem bramkowym, który w tym przypadku będzie decydujący. Holendrzy sobie na taką przewagę solidnie zapracowali, m.in. wygrywając z Maltą 8:0 oraz 4:0.
Piątkowe starcie może dać Holendrom ostateczne potwierdzenie wyjazdu na mundial. Jeżeli podopieczni Ronalda Koemana wygrają w Warszawie, to będą już na 100% pewni awansu. Mecz w Polsce może tym samym dać Holendrom okazję do fetowania awansu. Nie jest to pierwsza taka sytuacja. Podobnie było w 1993 roku, a starcie w Poznaniu stanowi niechlubną kartę w historii polskiego futbolu.
Holandia walczy o wyjazd do USA. Polacy ostatnią przeszkodą
Przed ostatnią serią spotkań drugiej grupy eliminacji do mistrzostw świata w USA była bardzo klarowna. Rewelacyjna w czasie tych eliminacji Norwegia miała już pewny awans, a o drugie z miejsce w korespondencyjnym pojedynku walczyli Anglicy z Holendrami. Ci pierwsi byli w wyjątkowo korzystnym położeniu, bo grali na wyjeździe z najsłabszym w grupie San Marino. Holandię w Poznaniu czekał bój z Polakami, którzy w dziewięciu spotkaniach zdobyli zaledwie osiem punktów i nie mieli już szans na mundial.
Mający dwa punkty przewagi w tabeli Holendrzy musieli wygrać z Polską, by po raz drugi z rzędu wyjechać na mistrzostwa świata. W kraju zapadło prawdziwe szaleństwo, całe masy kibiców chciały być świadkami ogromnego sukcesu swoich pupili. Zainteresowanie było ogromne, odwrotnie proporcjonalnie do nastrojów w Polsce.
Finalnie do stolicy Wielkopolski zawitało 15 tysięcy holenderskich kibiców, chociaż zainteresowanych miało być prawie trzy razy tyle sympatyków futbolu. Polacy tego dnia na stadionie Lecha byli w decydowanej mniejszości, co do dzisiaj brzmi co najmniej kuriozalnie.
Pomarańczowa inwazja na Poznań. Dominacja Holandii na boisku i na trybunach
To nie jest Amsterdam. To nie jest Rotterdam. Gdyby ktokolwiek miał wątpliwości, witam państwa z Poznania. Dwadzieścia czarterowych samolotów, pięćdziesiąt autokarów specjalnych, siedemdziesiąt pociągów, do tego setki samochodów prywatnych. W sumie piętnaście tysięcy holenderskich fanów na stadionie Lecha Poznaniu, przy ulicy Bułgarskiej.
Dominacja na trybunach i dominacja na murawie - tak pokrótce można określić to spotkanie. Holendrzy wyszli na prowadzenie już w 10. minucie po trafieniu Dennisa Bergkampa. "Gospodarze" odpowiedzieli już cztery minuty później, gdy prosty błąd defensywy rywali wykorzystał Marek Leśniak. Druga połowa należała już do "Oranje". W 56. minucie dublet ustrzelił Bergkamp, a w końcówce wyjazd Holendrów na amerykański mundial przypieczętował Ronald de Boer.
Porażka 1:3 z Holandią w Poznaniu przed wrogo nastawioną publicznością była przykrą emanacją tamtej reprezentacji. Eliminacje na posadzie selekcjonera rozpoczął Andrzej Strejlau, a na dwa ostatnie spotkania zastąpił go Lesław Ćmikiewicz. W trakcie tamtej kampanii były pozytywne momenty jak remisy z Holandią oraz Anglią. Do awansu zabrakło jednak bardzo dużo, a wszystko przez porażki z Norwegią i Turcją. Do niechlubnej historii przeszło zwycięstwo 1:0 z San Marino uzyskane po golu Jana Furtoka strzelonego ręką.
Holendrzy na mundialu pokazali się z dobrej strony. Rywalizację w grupie F zakończyli na pierwszym miejscu, a w 1/8 finału okazali się lepsi od Irlandii. Ich rosnące aspirację po pasjonującym widowisku w ćwierćfinale zastopowali Brazylijczycy. Niedawni rywale "biało-czerwonych" potrafili odrobić dwie bramki straty, lecz o ich porażce 2:3 zadecydował gol w końcówce autorstwa Branco.
Zobacz również:










