Futbol to nie łyżwiarstwo figurowe. Wynik jest wszystkim, styl niczym
Reprezentacja Polski po 36 latach przerwy awansowała do fazy pucharowej mistrzostw świata. Część piłkarskiego narodu się cieszy, druga szydzi ze stylu w jakim ten sukces został osiągnięty. Staram się zrozumieć powody podważania ogromnego sukcesu jakim jest znalezienie się w gronie najlepszych 16 najlepszych drużyn świata. To narzekanie jest tak bardzo do szpiku kości polskie.

My, Polacy uwielbiamy się samobiczować. Lubimy też jak biczują nas inni. Jak u Kargula i Pawlaka, bardzo nas interesuje co sądzą o nas sąsiedzi, a im gorzej myślą - tym lepiej. Gazet już dziś nikt nie czyta, ale jak dobrze nam robi, gdy w Internecie znajdziemy wywiad z kimkolwiek z dalekiego kraju, który mówi, że był w Polsce, ale się dusił i w ogóle żałuje, że nas odwiedził.
Przekładając to na realia piłkarskie - furorę robiły zestawienia, które mówiły, że obok katarskich gospodarzy jesteśmy najgorszą drużyną mundialu. Dziś piłka nożna niczym koszykówka jest rozłożona na setki statystyk - kto, ile i jak szybko biega, dokąd podaje i dlaczego. Najważniejszą statystyką wciąż pozostają strzały, które trafiają do siatki w prostokącie o wymiarach 732 na 244 cm. Wiadomo, że esteci boleją nad stylem (a raczej jego brakiem) polskiej drużyny, że dla nich bramki nie są w futbolu najważniejsze, ale póki co tabela rozgrywek opiera się na punktach i golach.
W tej najważniejszej klasyfikacji, wcale nie jesteśmy tacy ostatni, bo właśnie po 36 latach Polska awansowała do fazy pucharowej mistrzostw świata w piłce nożnej.
Żeby było jasne - o stylu tu nie przeczytacie, bo jego nie było. Była rozpaczliwa obrona Częstochowy, a Wojciech Szczęsny został wreszcie godnym następcą Jana Tomaszewskiego i najlepszym bramkarzem mundialu. Gdyby nie on, zapewne by tego awansu nie było. Ale jest i co teraz? Cieszyć się? Co to, to nie, to byłoby za proste!
Wiadomo, że w Polsce wszyscy znają się na polityce, medycynie i piłce nożnej, ale jednak to Czesław Michniewicz został obsadzony w roli selekcjonera i on ma prawo decydować jak będzie grała reprezentacja Polski. Widocznie tak selekcjoner oszacował potencjał drużyny, tak skonstruował strategię na mundial - remis z Meksykiem, wygrana z Arabią Saudyjską, a z Argentyną nie mamy szans. To było stąpanie po kruchym lodzie i ale koniec końców jego drużyna wypełniła postawione zadanie. To zostanie w księgach i rocznikach statystycznych.
Czesław Michniewicz jest zadaniowcem. Jeśli prześledzimy jego trenerską karierę, rzucają się w oczy dwie rzeczy:
a. Właściwie wszędzie, gdzie był, spełnił zadanie przed nim postawione zadanie. Z tych ostatnich: mistrzostwo Polski z Legią Warszawa i potem awans do fazy grupowej Ligi Europy. Nieco wcześniej awans i niezły występ z kadrą młodzieżową w mistrzostwach Europy.
b. Właściwie wszędzie, gdzie był, gra jego drużyny nie porywała. Stosował polską odmianę "catenaccio" - nawet mając potencjalnie najlepszy w lidze skład ze wspomnianą Legią, ta drużyna nie grała porywająco. Tak samo było z kadrą młodzieżową.
MŚ 2022. Polska z awansem do 1/8 finału
Podobnie było z najważniejszą z reprezentacji, trudno było oczekiwać, że zagra jak Brazylia za czasów Socratesa i Zico. Gdy Michniewicz ją objął po dezercji Paulo Sousy (za niego graliśmy pięknie, ale bez wyników) w przeddzień barażu z Rosją, cel był jasny - awans na mistrzostwa świata. Dopomogło szczęście, o ile wojna może być szczęściem, ale wykluczenie drużyny Putina na pewno nie przeszkodziło. Miał wejść na mundial - wszedł! Miał wyjść z grupy - wyszedł!
Dziś piłkarska Polska rozpacza (!) nad awansem do 1/8 finału piłkarskich. Co mają powiedzieć Duńczycy, którzy rok temu byli o krok od finału mistrzostw Europy, a dziś jak niepyszni wracają do domu, bo lepsze okazały się Tunezja i Australia? Przy odrobinie szczęścia na lotnisku spotkają złote pokolenie Belgów, które jedyne co wygrało to brąz mundialu w 2018 r. Wreszcie co mają powiedzieć Włosi, których drugi (!) raz z rzędu zabrakło w ogóle na mistrzostwach?
Jeśli ktoś chce piękny futbol niech włączy rozgrywki La Liga. Nasza reprezentacja to na razie "la laga" i nie zapowiada się, żeby to miało się zmienić. Szacunek dla trenera Michniewicza, że potrafił osiągnąć awans i wynik ponad stan rodzimego futbolu. Styl? Kto o nim jutro będzie pamiętał?
Na koniec o jedno reprezentację proszę - nie próbujcie udawać kogoś innego i słuchać "życzliwych" podszeptów przed meczem z Francją. Nie zmieniajcie się, ani o jotę. 36 lat temu Polska wyczołgała się z grupy meksykańskiego mundialu i wówczas trafiła na Brazylię. Drużyna Antoniego Piechniczka nie mając nic do stracenia zagrała otwarty futbol. Skończyło się 0-4. Jeśli pobiegniemy z otwartą przyłbicą na francuskich mistrzostw świata wynik będzie podobny. I wtedy dopiero rozpęta się polskie piekło. Utyskiwania dotyczące stylu to przy tym nic.
Maciej Słomiński, INTERIA