Niestety spotkanie reprezentacji Polski z Finami od początku nie układało się po myśli podopiecznych Michała Probierza. Rywale, którzy nie tak dawno temu przegrali swój mecz z Holendrami, tym razem stawiali "Biało-czerwonym" dużo czynniejszy opór. Dodatkowo, tworzyli oni również swoje sytuacje, które w konsekwencji musiały wreszcie przerodzić się w bramkę. Stało się to po fatalnym błędzie Łukasza Skorupskiego. Kuriozalne zachowanie polskiego golkipera doprowadziło do rzutu karnego, który pewnie zamienił na bramkę Joel Pohjanpalo. Wynik 1:0 utrzymał się aż do samego końca pierwszej połowy. Kadra, trawiona w ostatnim czasie wieloma wewnętrznymi konfliktami, nie prezentowała się najlepiej, tym bardziej, że rozgrywała mecz z dużo niżej notowanym rywalem. Dla obydwu zespołów spotkanie to było niezwykle ważne, ponieważ w grę wchodziło 1. miejsce w grupie eliminacyjnej do przyszłorocznych mistrzostw świata. Po rozpoczęciu drugiej połowy ziścił się najczarniejszy scenariusz. Poprzeczka uratowała Polaków od starty bramki. Niestety nie na długo Druga połowa nie różniła się zbytnio od pierwszej odsłony. Finowie wciąż nieznacznie przeważali w parametrze posiadania piłki, a ich gra pokazywała wyraźnie, że bardzo dobrze czują się oni w tym spotkaniu. W końcu rywale "Biało-czerwonych" przeprowadzili akcję, która sprawiła, że polscy kibice poczuli szybsze bicie serca. W okolicy 53. minuty przeprowadzili oni atak lewym skrzydłem zakończony dośrodkowaniem. Jeden z fińskich zawodników wykorzystał kiepskie ustawienie polskich defensorów, oddając strzał głową. Gdyby piłka zmierzała w światło bramki, to Łukasz Skorupski nie miałby najmniejszych szans na interwencję. Na jego szczęście futbolówka wylądowała wprost na poprzeczce. Niestety to ostrzeżenie nie dało do myślenia piłkarzom reprezentacji Polski. Szczególnie defensorzy nie zawęzili dostatecznie szyków, co rywale wykorzystali niespełna 11 minut po opisywanej wyżej sytuacji. Piłkę, która minęła cały blok defensywny, w pole karne wprowadził Oliver Antman. Skoncentrował on na sobie polskich piłkarzy, którzy ruszyli za nim w pogoń. Z drugiej strony nadbiegał natomiast Benjamin Kallman, grający na co dzień w Cravovii. Otoczony Antman podał piłkę do kolegi, a ten nie miał przed sobą żadnej przeszkody, która uniemożliwiłaby mu strzelenie bramki. Tym samym koszmar Polaków stał się faktem. Na niespełna 25 minut przed zakończeniem spotkania Finowie prowadzili na stadionie w Helsinkach wynikiem 2:0. Nadzieje Polaków zostały uratowane w 69. minucie, kiedy to w bardzo szczęśliwych okolicznościach do bramki Finów trafił Jakub Kiwior. Chwilę później mecz został wstrzymany, a to ze względu na akcję reanimacyjną, którą tamtejsze służby musiały przeprowadzić w związku z wydarzeniem, mającym miejsce na trybunach.